Rozdział 15

169 14 0
                                    

Siedziałam w salonie. Było już dawno po zajęciach, a przez rolety przebijały się ostatnie słoneczne promienie. Siedziałam na niskim parapecie przy ogromnym oknie z rysownikiem na kolanach i ołówkiem w dłoni. Postukiwałam jego gumką o pustą kartkę, a wzrok miałam utkwiony w widoku za oknem. Miałam wielką ochotę coś narysować, ale ani jednego pomysłu, co to może być.

Westchnąwszy, przyłożyłam ołówek do pustej powierzchni, zaczynając kreślić jakieś linie. Najpierw powstał kontur twarzy i patrzyłam jak zaczarowana, jak moja ręka bez mojej wiedzy tworzy czyjąś podobiznę.

Z każdą sekundą, moja dłoń rysowała kolejne elementy, a ja nadal nie wiedziałam co to, chociaż z każdą sekundą domyślałam się kogo będzie przedstawiało moje dzieło. Kiedy doszłam do oczu, zdziwiłam się, że udało mi się tak dobrze oddać ten specyficzny błysk w oczach.

Przerwałam rysownie, kiedy słońce zaszło za linię horyzontu, a w salonie zapadła całkowita ciemność. Odłożyłam szkicownik na stoliku w kącie i podeszłam do stolika z czajnikiem, po czym zaparzyłam sobie herbatę.

Po chwili zapaliłam kinkiet wiszący nad fotelem, na którym usiadłam i zabrałam się do dalszej pracy, co jakiś czas popijając gorący napój. Nie wiem ile tak rysowałam, ale kiedy podniosłam wzrok znad zeszytu, zobaczyłam, że nikogo poza mną tutaj nie ma, więc spojrzałam na ekranik mojej komórki. Zegar wskazywał godzinę 20:23, więc zapewne większość czarodziei udała się na jakąś imprezę czy coś w tym stylu.

W końcu spojrzałam na obrazek  z radością mogłam stwierdzić, że rysunek wyszedł bardzo realistycznie. Udało mi się oddać większość jego cech charakterystycznych, a efekt przypominał czarno-białe zdjęcie. Nawet nie wiedziałam, czemu narysowałam akurat jego, ale trudno. Jak widać mój ołówek wiedział lepiej co mi siedzi w głowie i przelał te myśli na papier, nie zważając na to, co ja o tym myślałam.

Zatrzasnęłam zeszyt i wetknęłam w niego ołówek, po czym poszłam umyć kubek po herbacie. W salonie była mini kuchnia, a mianowicie: mały stoliczek z ekspresem, czajnikiem, mikrofalówką i tosterem, oraz mały zlew z gąbką i płynem do mycia naczyń.

Kiedy ogarnęłam swoje siedzisko i rzeczy, zgasiłam kinkiet i w półmroku wyszłam na korytarz, w którym było tak jasno, że aż skrzywiłam się i zmrużyłam z początku oczy.

- Wow, co to za błyskotka? - zapytał Mike, który pojawił się znikąd, gdy wracałam do pokoju. Po chwili zdałam sobie sprawę, że mówi o cierniach i schowałam ręce za plecy. Po części dlatego, że chciałam je ukryć, a po części, że nie chciałam, aby zauważył mój szkicownik, bo wtedy chciałby zobaczyć co narysowałam, a nie wiem jak by zareagował widząc moje najnowsze dzieło - Nigdy jej nie widziałem, więc nawet nie mów, że masz ją od zawsze. - wyprzedził to co chciałam powiedzieć.

- No... Dostałam go w prezencie. - odpowiedziałam.

- Dość oryginalne. - przyznał ironicznie, Mike. 

Gdybyś tylko wiedział, pomyślałam.

- Daj spokój. - powiedziałam, kiedy dotarliśmy do mojego pokoju i oparłam się o ścianę - Po prostu dość oryginalna biżuteria. Podoba mi się i chyba tylko to się liczy. - powiedziałam zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami.

- Chyba masz rację. - odparł i położył rękę obok mojej głowy. Kiedy spojrzałam mu w oczy, zauważyłam coś, co przypomniało mi mój niedoszły pocałunek z Zackiem, kiedy wracaliśmy z kina.

Nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się i pojawiła się w nich Jane, która spojrzała na Mike'a z wymuszonym uśmiechem i złapała mnie za rękę.Spojrzałam na nią niezrozumiale, po czym znowu na blondyna i zauważyłam zawód w oczach przyjaciela.

- Przepraszam, że nie możecie dokończyć swojej rozmowy, ale wiesz... To dość pilna sprawa. - te słowa skierowała do zielonookiego.

- Jasne, nie ma problemu. - odpowiedział fioletowookiej i wymusił uśmiech - Do jutra. - powiedział i puścił mi oczko.

- Pa... - odparłam niemrawo i spojrzałam wyczekująco na Bond.

- Chodź, chyba musisz mi coś wyjaśnić.

- To nie może poczekać do jutra? - jęknęłam, a ona przewróciła oczami.

- Chcesz, żebym nie spała całą noc zastanawiając się jaka jest odpowiedź na moje pytania i żebym wymyśliła tysiące historii, a jutro powiedziała ci o nich wszystkich i zażądała odpowiedzi, która z nich jest prawdziwa? - przewróciłam oczami  i zaśmiałam się wchodząc do pokoju.

- Okey, masz rację. Mam nadzieję, że to nic tak strasznego, jak wydaje się w tej chwili. - zachichotała.

- Daj spokój. Taka straszna nie jestem. - odparła i usiadła, poklepując miejsce obok siebie.

- Więc, chodzi o to, że... - zaczęła.

Wysłanniczka AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz