Kilka godzin później zaparkowaliśmy na podjeździe cioci. Zack wyszedł z auta i zanim rozpięłam pasy, on otworzyło mi drzwi i wyciągnął do mnie rękę, którą przyjęłam z uśmiechem.
- Widzę, ze dżentelmen z ciebie. - zauważyłam i zmrużyłam figlarnie oczy.
- Oczywiście, ze nim jestem. Nie wiem jak mogłaś w to wątpić. - odpowiedział udając oburzenie, ale zdradzał go uśmiech.
- Och, już myślałam, że się nie pojawicie! - powiedziała mama, wybiegając z domu i przytulając najpierw mnie, a potem Zack'a - Wchodźcie do środka. Zack, pójdź do pana młodego, a my pójdziemy do Christiny. - brunet skinął głową i zniknął za drzwiami, za którymi przebywała męska część gości.
- Och, Ina! Moja kochana córka chrzestna. - powiedziała Christina i ucałowała mnie w oba policzki - Cieszę się, ze już dotarłaś. Jak minęła podróż? - widziałam na jej twarzy wyraźny stres.
- Sprawnie. Nie było żadnych niespodzianek na drodze. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się ciepło - Nie stresuj się, ciociu. Twój przyszły mąż padnie, gdy cię zobaczy. - nie kłamałam.
Miała na sobie piękną beżową suknię z dekoltem w serce, rozszerzaną od pasa ku dołowi. Spódnica byka wykonana z delikatnego brzoskwiniowego materiału. Dekolt zdobił wzorzysty haft złotą nicią, która niemal świeciła własnym blaskiem. Na prawym boku widniał roślinny wzór, który zaczynał się na początku wcięcia w talii, a kończył zaraz nad środkiem spódnicy.
Brązowe włosy miała spięte we francuskim koku, a na czubku głowy lśnił diadem, od którego odchodził welon. Szyję cioci zdobił naszyjnik o podobnym wzorze co diadem.
Całości dopełniał delikatny, naturalny makijaż, który podkreślał piękno cioci. Wyglądała jak wyjęta z obrazu księżniczka.
- Tak uważasz? - zapytała. Ciocia nie była taka stara, miała 25 lat, więc mój wiek był najbliższy jej wiekowi ze wszystkich tutaj kobiet, które były po 40.
- Na pewno! Musiałby być ślepy, żeby nie paść przed tobą na kolana. - ciocia chciała coś odpowiedzieć, ale wtedy do pokoju wparowała moja mama.
- Koniec pogaduszek, zaraz bierzesz ślub.
Gdy ciocia weszła do kościoła, na jej twarzy malowały się zdenerwowanie i miłość, ale to pierwsze uczucie zniknęło, gdy zobaczyła spojrzenie swojego przyszłego męża, które wyrażało miłość i uwielbienie.
Gdy skończyli składać sobie przysięgi i zapieczętowali je pocałunkiem, goście zaczęli bić brawa, a ja zaczęłam płakać. Zack widząc to złapał mnie za rękę i ścisnął ją pokrzepiająco. Uśmiechnęłam się przez łzy i przytuliłam do ramienia bruneta.
- Zawsze płaczesz na ślubach? - zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Jestem na jakimś po raz pierwszy. - odpowiedziałam.
Młoda para została okrążona przez zaproszonych i każdy składał im gratulacje oraz życzenia.
Później wszyscy przeszliśmy do wynajętej sali, w której pierwszy taniec zatańczyła młoda para, a do drugiego zostałam poproszona przez wujka.
- Mam nadzieję, że nie skrzywdzisz mojej cioci. - zagroziłam, a ten tylko uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Nie śmiałbym. Gdybym ją skrzywdził, odczułbym to dwa razy bardziej. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Mam nadzieję, że nie kłamiesz.
- Gdzieżbym śmiał. - wzruszył ramionami, szczęśliwy - Kocham ją.
- To była najlepsza odpowiedź, jaką mogłeś wymyślić. - powiedziałam i puściłam mu oczko.
W następnej piosence porwał do tańca swoją mamę, a widok był po prostu przepiękny.
- Zatańczymy? - podniosłam oczy i ujrzałem przed sobą Zack'a. Uśmiechnęłam się.
- Z przyjemnością. - odpowiedziałam i chwyciłam go za rękę.
Kiedy weszliśmy na parkiet, on odpowiednio mnie ustawił, a ja jak osłupiała wpatrywałam się w niego, nie spodziewając się, że potrafi tak tańczyć. Jak widać, pochlebiał mu fakt, że mu się przyglądam, ponieważ uśmiechał się zuchwale. W końcu otrząsnęłam się i uśmiechnęłam półgębkiem.
- Widzę, że potrafi pan zaskoczyć, panie Fisher.
- Jak widać, panno Collins. - roześmiałam się swobodnie.
- Gdzie nauczyłeś się tak tańczyć? Musi to wyglądać, jakbyśmy wyrwali się z jakiegoś filmu.
- Moja babka była miłośniczką tańca, a zwłaszcza tych towarzyskich. Jak wiesz, spędzałem z nią wiele czasu. - zobaczyłam błysk bólu po stracie ukochanej babci i zrobiło mi się go żal.
- Twoja babka była wspaniałą kobietą i jej żywot nie poszedł na marne. W końcu przez sześć lat, w trakcie których kształtował się twój charakter, to ona cię wychowywała. Spisała się na medal, Zack. Teraz Bóg wynagradza jej ten trud odpoczynkiem. - powiedziałam cichym i delikatnym tonem. Uśmiechnął się delikatnie, a ja nie odzywałam się, gdy ten błądził gdzieś daleko myślami.
Przetańczyliśmy większość piosenek, w trakcie których rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Około godziny 23 postanowiliśmy się zbierać. Pożegnałam się z ciotką i świeżo upieczonych wujkiem, po czym ustaliłam z mamą, że dzisiaj przenocuję w domu, a rano Zack po mnie przyjedzie i wrócimy do szkoły.
- Daleko mamy samochód? - zapytałam gdy wychodziliśmy z budynku i potarłam ramiona, żeby było mi cieplej.
- Kawałek stąd. - odpowiedział i ściągnął marynarkę, którą zarzucił mi na ramiona.
- Nie musisz, naprawdę. Teraz tobie będzie zimno.
Chciałam zdjąć marynarkę i mu ją oddać, ale on zatrzymał się i przytrzymał moje ręce.
- Daj spokój, nie jestem małym chłopcem i nie pozwolę, aby damie było zimno. - powiedział patrząc mi w oczy, na co uśmiechnęłam się delikatnie.
- W takim razie... Dziękuję ci. - odpowiedziałam i ruszyliśmy dalej.
Kiedy zatrzymaliśmy się przed domem, Zack otworzył mi auto i odprowadził aż pod drzwi wejściowe.
- Dziękuję za wspaniały wieczór. - powiedział brunet i uśmiechnął się.
- Tak, Zack. Ja również dziękuję. - odpowiedziałam i odwzajemniłam gest.
- Dobrej nocy. - pożegnał się, po czym chwyciwszy moją rękę, pocałował wierzch mojej dłoni.
- Wzajemnie. - odpowiedziałam i zniknęłam za drzwiami, czując jak moje policzki robią się czerwone.
CZYTASZ
Wysłanniczka Aniołów
Romance- To zdolność łowców, nie wiedziałaś? - zmarszczyłam brwi. - Nie jestem nim, więc skąd miałam wiedzieć? - popatrzył na mnie zdziwiony. - Jesteś w połowie łowcą, tak jak ja. Tylko oni potrafią wywołać niebieski ogień w tych cierniach i odbier...