Rozdział 7

722 45 11
                                    

Dopiero teraz zauważyłam, że trzyma papierosa w dłoni. G uśmiechnął się, co sprawiło, że jeszcze trudniej było mi ustać na nogach. Odwzajemniłam jego gest. Chyba jestem w niebie.

- Cześć. - stanęłam na palcach aby pocałować go w policzek. - Gdzie jedziemy?

- Niespodzianka, wsiadaj. - otworzył drzwi od auta, a ja usiadłam na fotelu i zapięłam pasy.

Chłopak obszedł samochód przed maską, wyrzucił papierosa i zajął miejsce kierowcy. Spojrzał na mnie i odpalił silnik. Pojazd ruszył z przed mojego domu, a z radia zaczęły lecieć pierwsze dźwięki What Do You Mean, na co cicho się zaśmiałam.

- Szlag by to trafił! - powiedział G próbując przełączyć piosenkę.

- Zostaw, jest okej. - uśmiechnęłam się szeroko. - Nie spodziewałam się tego po tobie.

- Proszę cię, normalnie mam tutaj swoje rzeczy, ale pożyczyłem samochód kuzynce. - westchnął zostawiając radio w spokoju. - Nigdy więcej.

Pokręciłam głową i spojrzałam przez okno. Przejeżdżaliśmy obok wielu knajpek, które albo właśnie ożywały albo wręcz przeciwnie. Sama kończyłabym pracę za godzinę, co byłoby dla mnie wybawieniem. Odwróciłam głowę w stronę chłopaka, który swój wzrok skupiał na drodze. Jechał dość szybko, ale świetnie panował nad pojazdem, nie powiem zrobiło to na mnie spore wrażenie.

- Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej, Roxi. - zaśmiał się, a ja zawstydziłam się i spuściłam głowę. - Jesteś strasznie urocza. - spojrzał na mnie, kiedy zatrzymaliśmy się na światłach.

- Przestań. - zaśmiałam się, kiedy dźgnął mnie w bok. - To łaskocze.

G uśmiechnął się szeroko i ruszył ponownie, gdy zmieniło się światło. W radiu wciąż leciały piosenki wybrane przez jego kuzynkę. Kiedy zaczęła się jedna z piosenek 5sos, G wjechał na parking i starał się znaleźć miejsce. Stało na nim niesamowicie wiele aut, nie widziałam więcej chyba przez całe swoje życie.

- Nie wierzę, że akurat dzisiaj jest tutaj tak tłoczno. - westchnął i zaczął parkować samochód na jedynym wolnym miejscu.

Korzystając z chwili rozejrzałam się. Znajdowaliśmy się przy plaży, na której wbrew pozorom nie było aż tak tłoczno. Sądząc po ilości samochodów na parkingu spodziewałam się tłumów. G wyłączył silnik i odetchnął.

- Czuję się jakbym walczył o to miejsce z jakimś niedźwiedziem.

- Byłeś dzielny. - zaśmiałam się i odpięłam pas.

- Wszystko dzięki tobie. - uśmiechnął się do mnie i wysiadł z samochodu.

Zrobiłam to samo i od razu poczułam powiew wiatru od morza. Mimowolnie uśmiechnęłam się, uwielbiam to. Wyszłam z pomiędzy samochodów i stanęłam obok czekając na G, który wciągał z bagażnika koszyk. Chwila, co?

- Po co ci ten kosz? - spojrzałam na niego zaskoczona.

- Mam tu koc i wziąłem hot dogi. - wyglądał jak szczęśliwe dziecko, kiedy wspomniał o jedzeniu.

Przytaknęłam na jego słowa. G zamknął samochód, dołączył do mnie i razem poszliśmy w kierunku plaży. Słońce chyliło się ku zachodowi, więc widok był cudowny. Kiedy znaleźliśmy odpowiednie dla nas miejsce, pomogłam mu rozłożyć koc, na którym usiedliśmy.

- Tak w zasadzie, to nic o tobie nie wiem, więc może mi coś opowiesz. - zaczął G.

- Nie sądzę, żeby moja historia życiowa była bardzo ciekawa. - westchnęłam. - Skoro tak bardzo chcesz się czegoś dowiedzieć to moi rodzice nie żyją ze sobą od moich narodzin. Miesiąc temu powiedziałabym ci, że mieszkam z mamą, jej partnerem i siostrą, ale Rose się wyprowadziła. - spojrzałam na niego, a jego wzrok cały czas był skupiony na mnie. - Wczoraj powiedziałabym ci również, że mam chłopaka.

Fake Lover // g-eazy ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz