Rozdział 17

271 17 6
                                    

Po wyjaśnieniu mojej siostrze co dokładnie się wydarzyło, ona pokiwała głową i kazała mi się nie przejmować. 

- Gdybym nie była w ciąży, zabrałabym cię do klubu, a tak niestety, ale musimy sobie jakoś poradzić. Odstresowałabyś się jakoś. Po za tym myślę, że Gerald by cię nie oszukał. Raczej mu na tobie zależy, słońce. - Rose uśmiechnęła się do mnie. - Nie powinnam ci tego mówić, ale musiałam.

- Jak to zależy mu na mnie? - spojrzałam na siostrę nie wierząc w to, co powiedziała. Do tej pory myślałam, że jestem tylko na chwilę. Nie dopuszczałam do siebie innej wersji niż tej, że prędzej czy później nasze drogi się rozejdą. Jestem zła na siebie, że odeszłam, że go nie wysłuchałam. Tak strasznie mi głupio. Być może zepsułam całą relację, ale to on zaczął. Gdyby mi wcześniej powiedział i inaczej zareagował na tę kobietę, wszystko potoczyłoby się inaczej. 

Przypomniała mi się nasza rozmowa na plaży, przecież miałam być tym kimś kto go nie zostawi. 

"Zawsze chciałem mieć przy sobie kogoś kto mnie nie zostawi, przez to czego nie robię.

- Jeśli chcesz mogę się postarać być kimś takim dla ciebie. - przysunęłam się do niego, a on objął mnie ramieniem.

- Mówisz, że potrafiłabyś zadawać się z takim dupkiem? - spojrzał na mnie.

- Nie jesteś dupkiem, przynajmniej dla mnie taki jeszcze nie byłeś.

- I zrobię wszystko, aby nim nie być, bo nie zasługujesz na to."

Obydwoje nie dotrzymaliśmy swoich słów. Nie wiem, kto bardziej zawinił w tej sytuacji. Oboje popełniliśmy kilka błędów, których następstwem stała się niestety rozłąka. Być może nie wszystko jeszcze skończone. Może potrzebujemy czasu. 

***
Od dwóch tygodni nie miałam kontaktu z Geraldem i skupiłam się tylko na pracy. Zaczęłam również szukać mieszkania, bo nie chcę dłużej mieszkać z mamą. Jutro idę zobaczyć pierwszą propozycję, niedaleko mojej pracy. Mam nadzieję, że będzie w miarę przyzwoite. Siostra proponowała mi wspólne mieszkanie dopóki nie znajdę czegoś, co mi się spodoba, ale muszę to jeszcze przemyśleć. Byłoby to lepsze niż mieszkanie z mamą w tym wieku, jednak nie chcę być ciężarem dla nich. 

 Właśnie podawałam ostatnie zamówienie do stolika, przy którym siedział starszy pan ze swoją wnuczką, najprawdopodobniej. Lauren nie ma w pracy od kliku dni, więc moją jedyną pomocą stał się Brandon, z którym zdążyłam się już zakumplować. Położyłam talerz z ciastem, uśmiechnęłam się i odeszłam od stolika. Oparłam się o ladę, gdzie stał chłopak i spojrzałam na niego. Gapił się w telefon, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.

- Z kim tak romansujesz? - zaśmiałam się i uniosłam brwi do góry. Chłopak spojrzał na mnie i lekko się zarumienił. 

- Em, z nikim, ja tylko... Nie no dobra, piszę z taką dziewczyną, która w cholerę mi się podoba. - powiedział cicho, po czym westchnął. - Nikomu nie mów, bo nie chcę zapeszać. 

- Dobrze, dobrze. Będę trzymać za ciebie kciuki. - pokazałam mu zaciśnięte kciuki. 

W tej chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi do lokalu. Odwróciłam się aby zobaczyć, kto to. Widząc postać zastygłam jak posąg. Do kasy podążała postać, której raczej się nie spodziewałam, przynajmniej nie tutaj. Jego wzrok był wbity we mnie, a na twarzy miał uśmiech. Natomiast ja nie mogłam się ruszyć. Stanął przede mną, od razu poczułam jego perfumy. Cudowny zapach, zawsze doprowadzający mnie do szału.

- Cześć Roxi. - przełknęłam głośno ślinę, gdy usłyszałam jego głos. Moje nogi były jak z waty, dlatego oparłam się plecami o ladę. 

- Cześć Gerald. - powiedziałam cicho, drżącym głosem. 

- To ja może zacznę sprzątać. - odezwał się Brandon i odszedł. 

Tego właśnie się bałam najbardziej, tego że zostanę sama żeby ponownie zmierzyć się z osobą, dla której byłam poświecić wiele, ale dobrze wiemy jak wyszło. Byłam zestresowana, bo nie wiedziałam, co zrobi Gerald, co powie. Mimo, że stał blisko, zrobił jeszcze jeden krok w moją stronę. Lekko się wzdrygnęłam, gdy podniósł dłoń do góry. Myślałam, że mnie uderzy?

- Nie bój się, przecież nie byłbym w stanie cię uderzyć. - odgarnął kosmyk moich włosów za ucho. - Chcę porozmawiać o nas. Wiem, że minęło trochę czasu, zanim się zebrałem, ale musiałem przemyśleć to i owo. - jego słowa dodały mi trochę odwagi. Nie brzmiał na złego lub coś w tym stylu. 

- Może poczekasz chwilę aż zamkniemy i pójdziemy gdzieś porozmawiać? - zapytałam nieśmiało. 

- Oczywiście. Wiem, gdzie cię zabiorę. - uśmiechnął się i oparł się o ladę obok mnie. - Ja tutaj poczekam, a ty zrób co masz zrobić. 

Przytaknęłam na jego słowa i zaczęłam pomagać Brandonowi, który praktycznie nie spuszczał ze mnie wzroku. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego i kontynuowałam swoją pracę. Sama nie wiem, co czułam. Bałam się rozmowy z Geraldem, ale jednocześnie jej chciałam. Była jedyną okazją do tego aby wszystko odnowić. 

Skończyłam pracę, przebrałam się i razem z G wyszliśmy z kawiarni. Brandon zamknął lokal, po czym pożegnał się ze mną. Takim sposobem znowu zostałam sam na sam z Geraldem. Podeszłam z nim do auta i wsiadłam. Błagam, żeby mnie nie wywiózł do lasu, tam nie zabił a moimi zwłokami nie ozdobił drzewa.  

- Pojedziemy w to samo miejsce, gdzie pierwszy raz poważnie rozmawialiśmy, okej? - spojrzał na mnie, zanim odpalił silnik. Zrobił to dopiero, gdy przytaknęłam. 

Nasza podróż trwała w ciszy. No prawie, jedyną rzeczą która wydawała jakiś głos było radio. Tym razem bez piosenek kuzynki. Co jakiś spoglądałam na Geralda, sama nie wiem czemu. Kiedy za którymś razem nasze oczy się spotkały, poczułam ciepło w dole mojego brzucha, a to znaczyło tylko jedno. 

Zaparkował tam, gdzie ostatnim razem, mimo że samochodów było o wiele mniej. Parking był praktycznie pusty. Wysiadłam z auta i czekałam na G. Stanął obok mnie i razem weszliśmy na plażę. Usiedliśmy na przeciwko siebie, zaczęłam bawić się piaskiem. W pewnej chwili, chwycił mnie za rękę, spojrzałam do góry. Jego oczy wpatrywały się we mnie, to już ten czas.

- Posłuchaj, wiem jak to wyglądało. I nieważne co teraz powiem, będzie to brzmiało niesamowicie głupio. Mimo wszystko chcę abyś znała prawdę, bo wiele dla mnie znaczysz i cholera... Zależy mi na tobie, jak na nikim innym do tej pory. - westchnął. Podczas mówienia rysował kółka palcem na mojej dłoni. 

- Poczekaj. - czułam jak moje ciało szaleje, ale musiałam to zrobić. - Podejrzewam jaka jest prawda, ale chcę ci coś powiedzieć zanim ją poznam. - uśmiechnęłam się lekko. - Przez te wszystkie dni, kiedy nie mieliśmy kontaktu, myślałam o nas... I wychodzi na to, że...

- Kocham cię Roxanne. - wyszeptał.

***

No to mamy jeden z takich niespodziewanych rozdziałów, bądź też nie. Wiem, wiem, dużo czasu mnie nie było, jednak nie chcę publikować czegoś, co będzie na siłę. Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł wam do gustu! 

Zostawicie po sobie ślad!

ps. jestem pod wrażeniem waszej aktywności pod ostatnim rozdziałem, dziękuję wszystkim bardzo serdecznie! jesteście kochani! 

alex 

Fake Lover // g-eazy ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz