Rozdział 12

478 32 16
                                    

Dłonie Geralda znajdują się pod moją koszulką, trzyma je u dołu pleców, kreśląc małe kółka. Sprawia, że po raz kolejny mam przez niego ciarki. Odchylam delikatnie głowę do tyłu, aby Gerald mógł złożyć pocałunki na mojej szyi. Czuję, że chłopak lekko ssie moją skórę. Wiem, że zostawi po sobie ślad. Cicho wzdycham i zamykam oczy czerpiąc jak najwięcej przyjemności z tej chwili. Nagle do moich uszu dociera dźwięk odchrząknięcia. Gerald odsunął się ode mnie, a ja zeskoczyłam na ziemię.

- Widzę, że chyba wam przeszkadzam. Jak zwykle nie w porę. - śmieje się mężczyzna stojący w drzwiach. - W każdym razie, pieszczoty zostawcie na później, jestem Sammy. - podaje mi dłoń, którą ściskam.

- Roxanne, miło mi. - uśmiecham się, jednak czuję, że moje policzki płoną. Nietypowe pierwsze spotkanie z zapewne przyjacielem Geralda. 

- Pozwolisz, że na chwilę porwę twojego lovelasa. - mimowolnie śmieję się na słowa chłopaka i kiwam twierdząco głową. 

Gerald wraz z Sammym znikają za ścianą, a ja przechodzę do okna wychodzącego na taras. Delikatnie naciskam klamkę i przekraczam próg, moim oczom ukazuje się ogromny ogród, który jest niesamowicie zagospodarowany i zadbany. Schodzę z podwyższenia, czuję się jak w bajce. W oddali widzę małą, białą altankę z jedną ławką, a obok niej stawek. Dookoła mnie rośnie mnóstwo kwiatów oraz krzewów. Zawsze przy pałacykach można znaleźć coś w tym stylu. Gdyby ktoś powiedział mi wcześniej, że Gerald ma taki ogród, nigdy w życiu bym mu nie uwierzyła. Siadam na jednym ze stopni i wpatruję się w przestrzeń. 

Ciekawi mnie, co pomyślał Sammy o tym, co zobaczył wchodząc do domu. Wydaje się miły, więc chyba nie ma o mnie złego zdania. Chociaż pozory mylą, przekonałam się o tym z Markiem. Na początku wyglądał na bezproblemowego, jednak stwarzał więcej problemów niż mogłoby się wydawać. Obok mnie usiadł Gerald z uśmiechem na twarzy. 

- Co tam księżniczko? - odwróciłam twarz w jego stronę i uśmiechnęłam się szeroko. 

- W porządku, nie spodziewałam się, że masz taki ogród. - Gerald podnosi jedną brew. - Chodzi mi o to, że jest bardzo zadbany i ładny. Nie, to wciąż brzmi źle. 

- Wszystkim zajęła się mama, ja tylko dałem jej pieniądze. - śmieje się. - Twoje zakłopotanie było cudowne, musisz robić to częściej. 

- Jesteś okropny, nieładnie się tak śmiać. - kręcę głową, a on obejmuje mnie ramieniem. Wtulam się w niego, a on przyciąga mnie bliżej siebie. 

- Muszę ci się do czegoś przyznać. - wydaję z siebie krótkie "mhm" na znak, że go słucham. - Nikt nigdy nie dał mi tyle czułości w tak krótkim czasie, co ty. Znamy się niedługo, a przeżyłem z tobą wszystkie te rzeczy, o których marzyłem kiedy byłem małym chłopcem. Chcę cię bronić, chcę być przy tobie, ale boję się, że jeśli pokażę ci moją drugą stronę, nie pozwolisz mi na to. - jego słowa sprawiły, że poczułam się wyjątkowa, ale jednocześnie trochę przerażona. 

- W takim razie, chcę poznać twoją drugą stronę. - patrzę mu w oczy. - Mimo wszystko, chcę znać ciebie całego. Zawsze jeśli będzie coś nie tak, to ci powiem. Nie odejdę bez słowa. 

- Problem w tym, że ja mogę zniknąć bez słowa, no i co wtedy? Nie chcę cię zranić, a wiem, że jestem w stanie to zrobić. 

- Gerald, to nic. Nie będę cię zatrzymywać. Jeśli odejdziesz, postaram się żyć dalej, tak jakby to był sen. - uśmiecham się lekko. 

- Jesteś niesamowita. - G całuje mnie w czoło. - Stopniowo pokażę ci siebie, ale jeszcze nie teraz. - uśmiecha się i wstaje. - Chodź. - podaje mi dłoń, którą ujmuję i również podnoszę się ze stopnia. - Jedziemy do ciebie, okej? 

Przytakuję i idę w kierunku drzwi, którymi wychodziłam. Jego dłoń ląduje na moim biodrze. Mimo, że idziemy, nasze ciała są blisko siebie, jednak nie przeszkadza mi tak mała przestrzeń między nami. Przechodzimy przez salon oraz kuchnię i zatrzymujemy się w korytarzu. Odwracam się do niego przodem, automatycznie jego ręka przenosi się na dół pleców. Drugą dłonią odgarnia kosmyk moich włosów za ucho, uśmiecham się szeroko do niego. Staję na placach, a on lekko się schyla. Dobrze znamy zakończenie tych gestów. Nasze usta łączą się w pocałunku, jedną dłoń kładę  na jego kark, a drugą zatrzymuję na klatce piersiowej. Rozchylam lekko usta, a po chwili czuję język Geralda. Gdybym nie trzymała się jego, na pewno leżałabym na ziemi. Moje nogi są jak z waty, u dołu brzucha czuję przyjemne ciepło, które zaczyna rozlewać się moim całym ciele. To chyba najpiękniejszy moment w moim życiu. Nie, nie. Na pewno najpiękniejszy. Kiedy G odsuwa się delikatnie ode mnie, z trudem łapię oddech. 

- Sam sobie zazdroszczę, wiesz? - śmieje się. - Nie wierzę, że jesteś taka niewinna. Musi być jakiś haczyk. 

- Może się kiedyś przekonasz. - przygryzam lekko wargę i odwracam się do niego plecami. 

- Wolisz strój strażaka czy policjanta? - szepcze mi do ucha, a ja zaczynam się śmiać. 

***

a xx

Fake Lover // g-eazy ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz