Rozdział 13

417 26 3
                                    

Po kilkunastu minutach podróży staliśmy już przed drzwiami mieszkania mojej mamy. Włożyłam klucz w drzwi, a następnie go przekręciłam, było otwarte. Nacisnęłam klamkę i przekroczyłam próg domu. Gerald wszedł za mną. Już na korytarzu słychać było rozmowy. Z głosów domyśliłam się, że przyjechała siostra. 

- Wydaje mi się, że jesteśmy nie w porę. - szepnął G. - Może ja wyjdę? 

- Daj spokój. To tylko moja siostra. - uśmiechnęłam się lekko i przeszłam dalej. W salonie siedziała moja mama, siostra oraz jej były chłopak. Gerald stał tuż za mną, czułam jego tors na swoich plecach. Wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę. Uśmiechnęłam się delikatnie i podeszłam bliżej.

- Dobrze, że jesteście. - powiedziała siostra. - Ja i Brandon spodziewamy się dziecka. - uśmiechnęła się szeroko w naszą stronę tak samo jak Brandon. Odwazjemniłam jej gest.

- Gratulacje. - powiedział Gerald, co sprawiło, że odwróciłam głowę w jego stronę. On jednak nie spojrzał na mnie. Jego wzrok spoczywał na Rose. Czułam jak powoli mnie puszcza i podchodzi ją przytulić.

Poczułam się jak małe dziecko, któremu zabrano zabawkę. Spojrzałam na mamę. Uśmiechała się do mnie i zrobiła kilka kroków w moją stronę. Jeśli teraz zacznie prawić mi kazanie, to przysięgam, że sama się uduszę.

- Z tym chłopakiem to coś na poważnie? - szepnęła do mnie. Błagam oby mi się to przesłyszało. - Ładnie razem wyglądacie. Tylko, nie wygląda mi na kogoś troskliwego.

Fantastycznie. Miałam ochotę skoczyć z okna. Mojej mamie nigdy nic nie pasowało w moich chłopakach, dlatego większości nie poznała osobiście.

- Tak to coś na poważnie. - odpowiedziałam, po czym przypomniałam sobie, że nawet nie jesteśmy parą. Zauważyłam jak G wraca do mnie. Zlustrował mnie wzorkiem i przygryzł wargę. Moje serce oszalało w tym momencie.

Kobieta burknęła coś pod nosem i odeszła od nas. Ah, czyli teraz będą te ciche dni. Gerald objął mnie w pasie i pocałował w czoło.

- Gdybyśmy byli teraz sami, nie byłabyś taka niewinna. - szepnął. - Dlaczego wyglądasz tak ślicznie?

- Czy przez tą chwilę, którą z nimi stałeś, coś ćpałeś? - zaśmiałam się cicho.

- Sądzę, że to przez te kwiaty. - uśmiechnął się. - Może pójdziemy do ciebie?

- Może się przebiorę i pójdziemy na imprezę? - odpowiedziałam.

- W porządku. To ja tutaj poczekam. - przełożył kosmyk moich włosów za ucho, a ja udałam się do pokoju.

Wyjęłam z szafy białe rurki z dziurami na kolanach, czarny crop-top przylegający do ciała oraz skórzaną kurtkę. Zdjęłam ciuchy, w których byłam w pracy i przebrałam się w świeże. Usiadłam na podłodze przed lustrem. Sięgnęłam po kosmetyczkę, po czym poprawiłam makijaż. Włosy, które wcześniej były w koku, rozpuściłam i rozczesałam. Wzięłam torebkę, wpakowałam do niej telefon oraz dokumenty i wyszłam z pokoju. Po chwili pojawiłam się nad głową Geralda, co graniczyłoby z cudem, gdyby nie siedział na kanapie.

- Jestem gotowa. - uśmiechnęłam się do niego, a on podniósł głowę. W jego oczach pojawił się blask. Podziękował ojczymowi za rozmowę i wstał.

- Wyglądasz obłędnie. - jego dłoń pojawiła się na mojej talii. - Wyjątkowo się postarałaś.

Ałć.

- Wychodzimy. - powiedziałam i wyszłam. Mam nadzieję, że urwie mi się film, bo to jedyne na co mam ochotę tego dnia. Nie wiem dlaczego tak bardzo się tym przejęłam. Wiem, że to tylko żart, ale mimo wszystko mnie to zabolało. 

W ciszy zeszłam na dół oraz wsiadłam do auta. Usiadłam wygodnie, zapięłam pas i czekałam aż Gerlad ruszy. On jednak tego nie zrobił. Siedział wpatrzony we mnie.

- O co ci chodzi? - zapytałam.

- Nie, o co tobie chodzi? - podniósł jedną brew. - Nawet nie próbuj mówić, że o nic.

- Oh, nic czym miałbyś się przejmować.- westchnęłam i odwróciłam od niego wzrok. 

Poczułam jego dużą dłoń na moim udzie. Nagle zaczęłam się denerwować, ze strachem spojrzałam w jego oczy, które wyglądały łagodnie. Ewidentnie zlustrował moją twarz, po czym pojawił się u niego lekki uśmiech. 

- Roxanne, wszystko, co związane z tobą mnie obchodzi. - powiedział prawie szeptem. - Nawet jeśli to głupie, zrozumiem. Nie wyśmieję cię. 

Jego słowa sprawiły, że moje serce zaczęło się rozpływać, a fala gorąca uderzyła w moje ciało. Przygryzłam dolną wargę i położyłam dłoń na dłoni Gerlada. 

- Sama nie wiem czemu, ale zabolało mnie twoje stwierdzenie, że dzisiaj się postarałam. - powiedziałam bardzo cicho, licząc, że nie usłyszy połowy słów, które wypowiedziałam. Czułam się zażenowana własnym zachowaniem. Mimo swojego wieku, wciąż przywiązywałam większą wagę do tego, żeby podobać się innym. 

- Dobrze wiesz, że zawsze wyglądasz pięknie. - pogładził dłonią mój policzek. - Założę się, że bez makijażu wyglądasz jeszcze lepiej, chociaż wydaje mi się, że lepiej się nie da. - oblizał swoje wargi, a jego wzrok powędrował na moje usta. Czy to normalne, że miałam ochotę się na niego rzucić? - Jedźmy już, dokończymy później. 

Obydwoje uśmiechnęliśmy się i odwróciliśmy wzrok na drogę przed nami. Chłopak odpalił silnik i ruszył przed siebie. Wdusiłam guzik, który spowodował, że radio zaczęło wydawać z siebie dźwięki podobne do muzyki. Skrzywiłam się i przełączyłam piosenkę. Następna nie była lepsza, ale dało się tego słuchać. Gerald cicho się zaśmiał na moje grymasy. Na szczęście nie skomentował tego, co wyprawiałam z jego radiem. Przysięgam, nie było tam żadnej normalnej piosenki, dopóki nie trafiłam na jeden z utworów The Weeknd. Uśmiechnęłam się triumfalnie i usiadłam wygodnie w fotelu. Z racji tego, że mieszkam na przedmieściach, podróż zajęła nam trochę czasu. Zaparkowaliśmy gdzieś w oddali od klubu, ponieważ tylko tam było miejsce. Wysiadłam z auta i stanęłam obok czekając na Geralda. Po chwili pojawił się przy mnie i objął mnie w pasie. 

- Dzisiaj się zabawimy. - powiedział mi do ucha, po czym przeszliśmy na drugą stronę ulicy.

Do klubu weszliśmy bez kolejki. Przypuszczam, że każdy go tu zna i nie jestem pierwszą, którą tutaj przyprowadza. W środku nie było tak tłoczno, jak myślałam. Z daleka ktoś do nas pomachał, a Gerald odwzajemnił jego gest. Po chwili pojawiła się przy nas grupka znajomych chłopaka. 

- No proszę G, w końcu się ustatkowałeś? - blondyn spojrzał na mnie, puścił oczko, po czym skierował wzrok na żyrafę stojącą obok mnie. 

- Tak jakby. - zaśmiał się Gerald. - To jest Roxanne. Znakomicie całuje, ale nikomu nie dam przetestować. - przyciągnął mnie bliżej siebie. Czułam jak robię się czerwona. Lekko dźgnęłam go w bok. - Odłożysz torebkę i pójdziemy zatańczyć, dobrze? - wyszeptał do mojego ucha, na co ja przytaknęłam. 

Udaliśmy się za jego znajomymi do jednej z kanap znajdujących się w rogu. Po drodze wszyscy mi się przedstawili. Wydawali się mili i towarzyscy. Szczególnie blondyn, który cały czas próbował mnie zagadywać, co nie podobało się Geraldowi. Gdy odłożyłam torebkę i zdjęłam kurtkę, chłopak  zaprowadził nas na parkiet. Nasze ciała były blisko siebie. Trzymałam dłonie na jego karku, a on kreślił kółka u dołu moich pleców. Z pozoru wyglądało to niewinnie, ale czułam, że to dopiero początek i faktycznie, to był dopiero początek.

a xx

Fake Lover // g-eazy ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz