Rozdział 9

633 38 2
                                    

Dopiero teraz, gdy spojrzałam mu prosto w oczy, zobaczyłam w nich łzy. Nie Roxi, nie możesz teraz pęknąć. Zrobiło mi się głupio, a to powinno chyba jemu być głupio. Wiem, że wina jest po obydwóch stronach, mimo to, uważam, że powinien dać mi to wytłumaczyć. Patrzyłam na niego nie wiedząc, co mam zrobić. Moje ciało było sztywne. Nie mogłam poruszyć nawet palcem u stopy. Jego pełne smutku oczy, wciąż wpatrywały się we mnie.

- Roxanne, proszę wybacz mi. Wróć do mnie. Zrobię wszystko, co tylko chcesz. Przecież było nam dobrze, wiem, że to ja spieprzyłem. Powinienem dać ci to wytłumaczyć, ale wiesz jaki jestem o ciebie zazdrosny. To nie minęło. Kiedy zobaczyłem cię z Geraldem, poczułem, że muszę o ciebie walczyć. Daj mi wygrać. Pozwól mi to naprawić. Błagam... - jego głos się łamał.

Chłopak uklęknął przede mną. Schował twarz w moich nogach. Jakim cudem widział mnie z G? Nie było nikogo w pobliżu, kiedy się spotkaliśmy. Co jeśli mnie śledził? Co ja gadam. Roxi, czy ty jesteś poważna? Klęczy przede mną koleś, który chce, żebym do niego wróciła, a ja o sobie. Nie rozumiem, co się tutaj dzieje. Moje życie w ostatnich dniach, nadaje się na scenariusz do filmu. Najlepiej do komedii. Swoją drogą to kolejna świetna scenka na środku miasta. Spojrzałam na Lauren, która stała wryta z otwartą buzią. Było mi przykro, że musi na to patrzeć. Nie chciałam tego, liczyłam, że skończy się to jak najszybciej.

Wróciłam wzrokiem do chłopaka. Nie ma mowy, żebym znowu z nim była. Nie chcę tego, nie chcę się męczyć. Chcę być szczęśliwa. Odsunęłam się od niego, stając kilka kroków dalej. Chłopak wstał. Jego mina zrobiła się poważna, a oczy pociemniały. Nie wiedziałam, co się dzieje i co wywołało w nim taką zmianę. Modliłam się o to, aby nie zrobił awantury, bo na to się zanosiło. Cały czas utrzymywałam z nim kontakt wzrokowy i obserwowałam jego ruchy. Bałam się, że będzie chciał mi coś zrobić. Lauren zbliżyła się do mnie i złapała mnie za łokieć, chowając swój telefon do kieszeni. Mark zrobił krok w naszą stronę. Mój oddech przyśpieszył, a moje dłonie zaczęły się pocić.

- Wrócisz do mnie? - powiedział stanowczo. Jego nagła zmiana nastroju, mnie zaskoczyła. Nigdy wcześniej tak się nie działo. Zaczynałam się go bać. Naprawdę się go bałam. Bałam się mu odmówić, nie wiedziałam co mnie czeka. W jego oczach zobaczyłam pojawiający się niepokój.

- Nie wróci do ciebie, bo jest ze mną. - rozbrzmiał głos Geralda. Nie mam pojęcia jakim cudem, znalazł się obok mnie. Jego dłoń znalazła się na moim biodrze, mocno je ściskając. Przełknęłam ślinę tak głośno, że jestem pewna, że każdy to słyszał. Serce waliło mi jak oszalałe, jedyne co chciałam zrobić w tym momencie to wtulić się w niego i o wszystkim zapomnieć.

Mark zmrużył oczy na nasz widok i zacisnął dłonie w pięści. Najwyraźniej nie poszło po jego myśli. Wyglądał jakby chciał nas zamordować. Jego oddech stał się ciężki i wolny. Widziałam, że jest wściekły, w końcu, który facet by nie był, ale zasłużył sobie na to. Mimo, że wydawał się dobrym człowiekiem, to nim nie był. Przez ostatni miesiąc naszego związku, ciągle mnie kontrolował i był strasznie przewrażliwiony. Cieszę się, że teraz to nie wróci. Chłopak ostatni raz spojrzał na nas i odszedł w swoją stronę nic nie mówiąc.

Odwróciłam się i spojrzałam na Lauren. Dziewczyna uśmiechnęła się i mnie przytuliła. Nasz uścisk trwał dość długo, byłam szczęśliwa, że była wtedy przy mnie. Nagle poczułam, jak szczypie mnie i odsuwa się. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem, a ona wskazała na G. Odwróciłam się do chłopaka.

- Chyba należą mi się jakieś podziękowania. - wyszczerzył się do mnie i nadstawił policzek. Zaśmiałam się i stanęłam na palcach by złożyć pocałunek. W ostatniej chwili Gerald odwrócił twarz tak, że moje usta spotkały się z jego. Motylki w moim brzuchu oszalały, a przecież nie był to nasz pierwszy pocałunek. Czułam się cudownie. Lauren odchrząknęła psując naszą chwilę, za co miałam ochotę ją zabić.

- Nie chciałabym wam przeszkadzać, gołąbeczki, ale Roxi musimy sobie pogadać i to bardzo długo.

- Tak, tak jasne. - przytaknęłam. - Gerald, dziękuję ci, że mi pomogłeś. - uśmiechnęłam się szeroko.

- Nie ma sprawy, Roxanne. Do zobaczenia... - pocałował mnie w policzek i gdy wciąż znajdował się przy mojej twarzy dodał szeptem. - Wieczorem.

Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Odprowadziłam chłopaka wzrokiem, do momentu, kiedy zniknął między budynkami. Spojrzałam na Lauren, która była równie zadowolona jak ja. Nawet nie wiem komu mam dziękować za taką przyjaciółkę jak ona. Objęłam ją ramieniem i ruszyłyśmy w stronę centrum. Znamy się już ponad 10 lat i z każdym dniem coraz bardziej się przywiązujemy do siebie. Po naszej ostatniej kłótni, która była jakieś 6 lat temu, przyrzekłyśmy sobie, że nigdy siebie nie zostawimy i że nic nas nie rozdzieli. Wtedy poszło o chłopaka, w którym oby dwie byłyśmy zauroczone. On zaczął kręcić z nami na raz, przez co zaczęłyśmy o niego rywalizować. Teraz wiemy, że było to głupie. Nasze gusta, na szczęście, uległy zmianom i ci, który podobają się mi, nie są w typie Lauren.

- Ty i ten twój G to chyba, nie jest taka zwykła znajomość. Jak do niego napisałam, że jest problem z Markiem, nie sądziłam, że tak szybko się pojawi. Ładnie razem wyglądacie tak swoją drogą.

- Skąd masz jego numer? - spojrzałam zszokowana na Lauren. - I oczywiście dziękuję, ale nie wiem czy cokolwiek z tego będzie. - westchnęłam.

- Podał mi go, po tej akcji w kawiarni, spokojnie. - dziewczyna uśmiechnęła się. - Będzie uwierz mi, widziałam jak na ciebie patrzy. Zrobiłby dla ciebie wszystko. Macie moje błogosławieństwo.

***

No witam was serdecznie, szkoła się zaczęła, więc czasu coraz mniej, ale pomysłów mam coraz więcej, także nie martwcie się. Rozdziały będą się pojawiały troszkę rzadziej, ale kiedy tylko będę miała czas, będę coś tutaj skrobać.

Kocham was, trzymajcie się ciepło.

a xx

Fake Lover // g-eazy ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz