Rozdział 3

13.3K 670 5
                                    

Jechaliśmy przez całą noc, przed oczami rozmazywał mi się obraz mijanych drzew. Jared nie odezwał się do mnie ani słowem i muszę przyznać, bolało mnie to. Wiem, że moja wilczyca także nie była zachwycona, to głownie ją ciągnęło do naszego partnera. Westchnęłam cicho, ostatni raz rzuciłam okiem na mężczyznę za kołkiem i postanowiłam się przespać.

Obudził mnie trzask drzwi. Jared wyszedł z samochodu i poszedł do jakiegoś domu nawet nie patrząc czy wchodzę do środka. Jak on może mnie tak traktować? Myślałam ze wieź opiera się na tym aby dosłownie rzucić partnerowi świat do stop. Moje gorzkie rozmyślania przerwały krzyki w domu, które słyszałam nawet z samochodu. Wysiadałam i spojrzałam na wielki dom. Białe ściany, duże okna, weranda na której stały doniczki z kwiatami i mała huśtawka. Trzy piętrowa rezydencja stała w zasadzie po środku lasu, oprócz kilku domów należących do sfory nie było tu nic innego. Wiedziałam, że stada tak żyją, kiedyś przecież sama znajdowałam się w podobnym domu, tylko o wiele mniejszym i dosłownie na skraju lasu, a nie tak jak ta rezydencja w centrum. Wciąż słysząc żywą rozmowę postanowiłam zobaczyć zródło zamieszania.

- Gdzie ona jest? - krzyczała jakaś wilczyca - Pokaż nam ją w końcu! - rozkazywał ktoś inny. Wszyscy patrzyli na Alfę z wyczekiwaniem. Podążając za źrodłem dźwięku dotarłam do salonu gdzie znajdowało się, jak mniemam, stado Jareda. Wszystkie głowy zwróciły się w moim kierunku. Uśmiechnęłam się nieśmiało, kiedy nagle przywódca stada spojrzał na mnie. Spodziewałam sie zobaczyć wiele, ale z pewnością nie ten uroczy krzywy uśmiech. Jared podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i poprowadził w głąb salonu. Usiedliśmy na jednej z kanap, reszta patrzyła na nas w oczekiwaniu.

- Moi drodzy czas obyście powitali moją Partnerkę, a Waszą Lunę. - obrócił głowę w moim kierunku i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech czując ciepło rozlewające się po mojej klatce piersiowej.

- Mówcie mi Daya, proszę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do nich. Nie znalałam ich a jednak czułam, ze jestem w dobrym miejscu. Moja wilczyca cieszyła się razem że mną, byłam naprawdę szczęśliwa, nie dość ze jej przyszły partner był tuż obok to miała przed sobą swoje stado. W pewnym momencie Jared wstał i wyciągnął dłoń w moim kierunku.

- Czas Cię oznaczyć, kochanie. - spojrzał mi w oczy, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Jared nie wie. Ugh, może się zrobić nieciekawie. Poszliśmy na górę do jego sypialni. Muszę przyznać, ze była naprawdę spora, w kolorze ciemnego brązu, gdzie na środku stało ogromne łóżko. Omiotłem pomieszczenie spojrzeniem. Dwie pary drzwi prowadzące zapewne do łazienki i garderoby, telewizor widzący na ścianie pomiędzy nimi, kilka zdjeć na stoliku nocnym a także coś pięknego. Minęłam mężczyznę i skierowałam się prosto na balkon. Dawno nie widziałam takiego widoku. Las, mnóstwo roślinności, małe domki wokół posiadłości a pózniej dzicz. Nic tylko sroga i piękna dzikość. Oparłam się z zachwytem o barierki i wsłuchiwałam się w odgłosy lasu i wiatru. Moje oczy zaczęły robić się lekko mętne gdy dotarły do mnie pierwsze słowa.

Usłyszałam warknięcie za sobą, więc powoli odwróciłam się w tamtym kierunku. Jared patrzył na mnie niezadowolony. Zdałam sobie sprawę, ze nie słyszę już co las miał mi do powiedzenia, moje oczy pewnie znów wróciły do koloru zielonego. Westchnęłam poirytowana, nie byłam pewna kiedy znów usłyszę jakieś wieści.

- Najpierw oznaczenie, pózniej wyjaśnienia. - powiedział niezadowolonym głosem Alfa i szarpnął mnie z powrotem do pokoju.

- Jared ... Ja muszę Cię oznaczyć jako pierwsza. - powiedziałam lekko się wąchając. Nie byłam pewna jak zareaguje ale, powiedzmy że jakieś reakcji mogłam się spodziewać.

- Że co?! - warknął wkurzony, a jego oczy z piwnych przeszły w lśniącą żółć. - Nie ma takiej, kurwa, opcji. - powiedział przez zęby. - Jestem Alfą i to JA będę oznaczał Ciebie! - kontynuował z zaciśniętymi pięściami.

- Nie możesz! - wrzasnęłam wkurzona. On nic nie rozumie. Podpowiadała mi moja wilczyca, to ją ciągnęło do Jareda i to ona chciała się z nim sparować. Wiedziałam, ze miała racje, ale to nie zmniejszało mojej wściekłości. - Jeżeli nie chcesz się zgodzić to nie oznaczysz mnie wcale. - Powiedziałam pewnym siebie głosem. Tak jak wcześniej się go nie bałam, to widząc jak z czystą, pierwotną furią wymalowaną na twarzy a także bijącą od każdego fragmentu jego ciała, zaczęłam. Bałam się mojego Partnera.

Szepcząc [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz