Rozdział 17

8.5K 499 54
                                    

Wilczki bardzo dziękuje Wam za wszystkie gwiazdeczki i komentarze pod ostatnim rozdziałem. ❤️ One mnie mega motywują do pracy! 😍☺️  Mam nadzieję, ze pod tym znajdę ich jeszcze więcej? 😏😎 Tak jak obiecałam, rozdział udostępniam w końcówkę weekendu ☺️
-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zanim weszłam do domu, musiałam się zatrzymać i powstrzymać cisnące się do oczy łzy. Było mi tak cholernie źle i przykro, ale nie mogłam pozwolić mu aby to widział. Wiedziałam, że dla mnie ten etap jest skończony. Przybrałam, miły uśmiech na twarz i wróciłam do salonu.

Przez cały miesiąc byłam silna i w żadnym stopniu nie pozwalałam emocjom wziąć górę kiedy byłam w pobliżu Jareda. Codziennie w południe spotykaliśmy się w jego biurze, omawialiśmy bieżące sprawy stada, a Alfa starał się polepszać nasze stosunki, ku jego rozpaczy na marne.

Obudziłam się , jak to każdego dnia od ponad 4 tygodni, w sypialni domku obok rezydencji. Pomieszczenie było małe, mieściło się tu zaledwie dwuosobowe łóżko i szafa, ale przez to było przytulne. Wyciągnęłam niebieski sweterek oraz białą rozkloszowaną spódniczkę do kolan i spojrzałam przez okno mieszczące się obok łózka. Dzień zapowiadał się pięknie, promienie słońca zuchwale wpadały do mojego pokoju. Z uśmiechem na ustach udałam się do łazienki aby dokończyć poranną toaletę.

Schodząc na dół spotkałam przemiłą Anitę, która od początku zaoferowała się jako pomoc domowa. Mimo moich sprzeciwów, ona nie ustępowała, więc postanowiłam po prostu ułatwić jej życie i się zgodzić. Pomagała, dużo w domu, gotowała ale także występowała jako moja sekretarka. Była to starsza kobieta, lekko przy kości. Jej twarz zdobiły powoli pojawiające się zmarszczki, a także niesamowicie przyjazne oczy koloru zgaszone błękitu. Wilczyca codziennie ubierała się w zwiewną długą suknie, a włosy wiązała w misterny kok z tyłu głowy.

Gdy do moich nozdrzy doleciał przyjemny zapach omeltów ślinka automatycznie naleciała mi do ust. Uśmiechnęłam się na samą myśl o śniadaniu. Szybko pokonałam kilka ostatnich stopni i weszłam do kuchni.

- Dzień dobry! Pięknie pachnie, jak zwykle zresztą. - zaśmiałam się w kierunku kobiety. Można powiedzieć, że traktowałam ją trochę jak matkę, której nigdy nie miałam.

- Cieszę się Daya. Ale spróbuj proszę, chcę mieć pewność, że smakuje tak jak pachnie. - powiedziała i podała mi talerz z miłym uśmiechem.

Wyszłam przed dom, gdzie zebrało się już większość stada. Witałam się po kolei z ludźmi, aż postanowiłam usiąść i skonsumować mój posiłek zanim wystygnie. Nagle poczułam dotyk na prawym ramieniu, więc odwróciłam się w kierunku tej osoby. Przede mną stał chłopak, na oko miał szesnaście lat, ciemne blond włosy i niespotykanego odcienia zieleni oczu. Zachęciłam go gestem ręki, aby sie przysiadł.

- Luno, wybacz, ze przeszkadzam, ale mam pewien problem. - zagaił nie patrząc mi w oczy.

- Po pierwsze patrz mi w oczy - powiedziałam z uśmiechem na ustach i czekałam aż chłopak wykona moje polecenie, aby móc kontynuować. - Po drugie jestem Daya, więc proszę tak się do mnie zwracaj. A po trzecie - właśnie po to tu jestem, aby pomagać. Więc słucham. - skończyłam mówić i dokończyłam mojego omelta.

- Chciałabym chodzić do szkoły w mieście. Wiem, że Alfa nie przepada, za takim rozwiązaniem, ale bardzo zależy mi na edukacji, chciałbym iść na studia, kształcić się. - chłopak powiedział na jednym wdechu. Przybrałam skupioną minę, ponieważ wiedziałam jak mężczyzna zareaguje na tą wiadomość. W czasie naszej rozmowy przyszedł Aaron niosąc moją ulubioną herbatę. Podziękowałam mu bezgłośnie i spojrzałam na zegarek. Było kilka minut przed jedenastą.

Szepcząc [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz