Rozdział 1

18.1K 782 108
                                    

Siedzę w pubie po raz kolejny od tygodnia i zalewam smutki. Dosiadł się do mnie dość przystojny facet, ten sam co każdego wieczoru.

Jak zwykle opowiada mi jakaś "niesamowitą" historię, ale ja tylko mu się przyglądam zupełnie nie słuchając. Brunet, ciemna karnacja, "kawa z mlekiem" jakby to określiła moja koleżanka. Jego brązowe oczy wędrują miedzy moimi ustami a biustem, co powinno doprowadzać mnie do furii. Wiem jednak, że facet jest niegroźny, ma zbyt wiele wyobrażeń i fantazji ale nie byłby w stanie mnie skrzywdzić. Prosty, trochę duży nos, wąskie wargi a także mocno zarysowana szczeka kończą jego twarz. Zauważam zarost, zapewne nie ogolił się dzisiaj, a może nawet wczoraj? Ostatnio wspomniałam mu ze podoba mi się jak facet nie jest gładziutki. Uśmiechnęłam się na myśl, że się stara dla mnie. Mój adorator jakby zachęcony do dalszej rozmowy objął mnie ramieniem w pasie i kontynuował swą opowieść.

Tymczasem rozejrzałam się po wnętrzu. Pub był zatłoczony jak zawsze, powietrze w nim niesamowicie gęste od dymu papierosowego, potu a także alkoholu. Większość gości była podpita i wesoło rozmawiała ze sobą w boksach pod ścianą. Na środku był prowizoryczny parkiet, na którym do muzyki country tańczyły jakieś pijane nastolatki. Żenada - pomyslałam i odwróciłam się do mojego towarzysza. Byłam już zmęczona jego gadaniem, przeprosiłam go i podeszłam do baru się czegoś napić. Pan Przylepa postanowił mi jednak towarzyszyć i stanął za mną, obejmując mnie jedna ręka w pasie. Spokojnie czekałam na mojego drinka gdy nagle do moich nozdrzy dotarł najcudowniejszy zapach na ziemii, a dosłownie sekundę pózniej za naszymi plecami rozległ się warkot.

Zdziwiona, spojrzałam przez ramię i zobaczyłam niesamowicie przystojnego, wysokiego a także cholernie wkurzonego kolesia. Rozejrzałam się szybko do okoła, aby sprawdzić, w która stronę skierowany jest ów warkot, gdy nagle ręce otaczające moją talię zniknęły tak jak mój tygodniowy koleżka. Spojrzałam zdezorientowana na mężczyznę, który w końcu zdecydował się zaszczycić mnie swoim spojrzeniem i usłyszałam tylko:
-Moja! - powiedziane niskim, seksownym głosem.

Otrząsnęłam się z chwilowego szoku i dosłownie się zaśmiałam. Wilkołaki i ich przedmiotowe traktowanie drugiego człowieka, w szczególności płci pięknej. Popatrzyłam w jego lśniące złote tęczówki i zdałam sobie sprawę, ze Pan Zaborczy, wcale nie żartuje. Przyjrzałam mu się dokładniej. Typowy Alfa - wysoki, umięśniony, drapieżny.  Spod rękawków białego t-shirta wystawał kawałek tatuażu, który ciągnął się aż na szyje. Przejechałam wzrokiem wyżej. Twarda, mocno zarysowana szczęka, kilku dniowy zarost, ładne usta, nie za wąskie nie zbyt pełne, lekko zakrzywiony nos. Lśniące oczy przykryte czarnymi rzęsami, grube czarne brwi i na koniec coś co uwielbiam najbardziej. Masa niesfornych kosmyków w kolorze brudnego blondu. W zasadzie nie byłam pewna czy to jeszcze blond czy już może brąz?

Moje rozmyślania przerwało pociągnięcie za rękę. W tym momencie zdałam sobie sprawę, ze muszę zatrzymać tą szopkę.

- Hola hola kolego! - powiedziałam i zatrzymałam się na środku pubu. - Gdzie Ty myślisz, że mnie bierzesz? - przysięgam, że tak zdezorientowanego i wkurzonego wyrazu twarzy to jeszcze nie widziałam.

- Do mnie. - odrzekł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Tak się składa, ze ja nigdzie nie idę. - powiedziałam spokojnie, a na dowód moich słów wyrwałam swoją rękę z jego uścisku, założyłam ręce na piersi i podniosłam na niego brew. Pan Wielki i Zły ( miał ponad metr dziewięćdziesiąt, sadzać po tym, że z moim metr sześćdziesiąt w kapeluszu sięgam mu mniej więcej do pachy) zrobił zirytowana minę, po czym podszedł do mnie i najzwyczajniej w świecie przerzucił mnie sobie przez ramie!

-Puść mnie! Zwariowałeś do cholery?! - zaczęłam na niego krzyczeć i okładać pięściami po plecach robiąc przy tym oczywiście scenę na cały pub.

- Jesteś moja, wiec idziesz ze mną. - tylko tyle odrzekł mi Pan Jesteś-Moja-Zabieram Cię na moje krzyki.

- Głupi jesteś? - zapytałam ze złością i zostałam nagrodzona złowrogim warknięciem. - Nie możesz mnie zmusić do Więzi, wiec puść mnie. - powiedziałam na tyle spokojnie na ile było mnie stać. Nagle poczułam że spadam, a chwile pózniej już stałam na ziemi. Szybko rzuciłam okiem na okolice. Najwyraźniej opuszczaliśmy już lokal i staliśmy na parkingu przy jakimś samochodzie. Rześkie nocne powietrze dotarło do moich nozdrzy i zaciągnęłam się tym zapachem.

- Że co?! - wycedził przez zęby.

- Dobrze słyszałeś. - odpowiadam grzecznie. - Wcale nie mam zamiaru sie z Tobą parować. A teraz żegnaj. - nie zdążyłam sie nawet dobrze odwrocić gdy zostałam wepchnięta do samochodu.

- Nie wiem czy wiesz Panie Rób-Co-Każę ale musisz mnie sobie odpuścić! - warknęłam już niezłe wkurzona. On popatrzył na mnie zdziwiony. - Przecież jesteś wilkiem tak jak ja, też powinnaś to czuć. - powiedział nie patrząc na mnie, gdyż właśnie odpalił samochód i zabierał mnie "do siebie", jak mniemam. Odwróciłam twarz do okna na jego słowa. Owszem czułam to, ale nie było to tak silne jak w opowieściach. Westchnęłam zrezygnowana.

Jechaliśmy już całkiem długo, gdy poczułam ze kilka drinków daje się we znaki mojemu pęcherzowi. Delikatnie dotknęłam dłoni mojego towarzysza. Mój Wybranek odwrócił zaskoczony głowę w moja stronę z ogromnym uśmiechem.

- Nie szczerz się tak. Możesz się zatrzymać? Potrzebuje do łazienki. - powiedziałam choć ten uśmiech wywołał przyjemny dreszcz wzdłuż mojego kręgosłupa. Mina mu trochę zrzedła, jednak cień uśmiechu wciąż błąkał się po jego twarzy. - Za 15 minut będzie stacja. Wytrzymasz? - zapytał i na szybko przeleciał po mojej sylwetce wzrokiem. Kiwnęłam głową na znak zgody.

Gdy niecałe 10 minut pózniej wyjeżdżaliśmy na stację benzynową zdałam sobie sprawę, ze moja ręka wciąż spoczywa na jego. Szybko ją zabrałam on jego zdążył ją chwycić i pocałować. - Poczekaj tutaj. - powiedział tylko i wyszedł z samochodu, żeby otworzyć mi drzwi. Wysiadając spojrzałam mu w oczy i niemo podziękowałam, w końcu jego zachowanie jest naprawdę słodkie. Gdy już miałam odchodzić przyciągnął mnie na chwile do siebie, objął rękoma w pasie, a głową dotknął boku mojej twarzy. Musiał się mocno pochylić, ale nie narzekał. Usłyszałam jak mocno wciąga powietrze i po chwili mruczy. Gdy już zadowolił się moim zapachem oparł delikatnie swoją skronią o moją, tymczasowo oznaczając mnie, swoim zapachem. Znów się uśmiechnęłam i oddałam gest. Może nie będzie tak źle?

Szepcząc [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz