Rozdział 19

7.5K 497 32
                                    

Coś słabo wam idzie pisanie komentarzy, przez co nawet nie wiem czy powinnam kontynuować? Przepraszam, że długo nie było rozdziału ale miałam problemy ze zdrowiem, którymi musiałam się zająć. Niestety uczelnia też nie odpuszcza, zbliża się kolejne zaliczenie 👎🏼
----------------------------------------------------------------------

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy w nieznanym pomieszczeniu, ale zanim zdążyłam się dobrze rozejrzeć usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

- Obudziłaś się! Tak się martwiliśmy! - odezwała się Amelia. Uśmiechała się do mnie miło, podchodząc do łóżka na którym leżałam. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że jestem w sypialni Jareda. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na kobietę przede mną.

- Długo spałam? - zdałam sobie po chwili sprawę, że słowo "spałam" chyba nie odpowiadało.

- Całą dobę. Ale dobrze Ci to zrobiło, także się nie przejmuj. - powiedziała Amelia z uśmiechem. Przejechałam ręka po twarzy i podniosłam się do pozycji siedzącej.

- Ale w zasadzie co się stało? - przecież omdlenia nie są normalne. Jak to się stało, że straciłam przytomność na ponad dwadzieścia cztery godziny. Czułam jak głowa nieprzyjemnie mi pulsowała, wiec przymknęłam oczy.

- Nie mam diagnozy. Nie wiem dlaczego zemdlałaś. Będę Cię obserwować, ale póki co bym się nie martwiła. - kobieta delikatnie dotknęła mojej ręki. Westchnęłam cicho. Wiedziałam, że nie mogę być poważnie chora, miałam jeszcze wiele do zrobienia na tym świecie, jakkolwiek banalnie to brzmiało.

Po około godzinie ogarnęłam się i poszłam do mojego domku. Byłam piekielnie głodna i po cichu liczyłam, że Anita zostawiła mi coś do zjedzenia. Gdy dotarłam do kuchni, mój narząd węchu został zbombardowany pięknymi zapachami. W centrum tego zamieszczania znajdowała się oczywiście moja ulubiona wilczyca.

Po zjedzeniu posiłku udałam się do biura. Obawiałam się, że podczas mojej nieobecności wilkołaki dały mi do wiwatu. Otworzyłam drzwi do małego pomieszczenia z szarymi ścianami i wielkim oknem zajmującym całą ścianę na przeciwko drzwi. Na środku pokoju znajdowało się sporej wielkości białe biurko, obok którego stał czarny skórzany fotel. Niedaleko biurka pod ściana stał biały regał wypełniony książkami a także zdjęciami. Usiadłam do biurka i znalazłam tam mnóstwo papierów, podań a także listów. Westchnęłam. Lubiłam czytać listy i pomagać stadu, ale niestety było tego bardzo dużo. Wolałabym w tym czasie wygrzewać się na słońcu, szczególnie że tego dnia pogoda dopisywała.

Po około dwóch godzinach w końcu przebrnęłam przez wszystkie papiery i w mogłam iść spotkać się ze szczeniakami. Brakowało mi maluchów, od kilku dni czułam jeszcze większą potrzebę przebywania w ich towarzystwie.

Wyszłam na zewnątrz i od razu dopadły mi dzieciaki. Z ogromnym uśmiechem na ustach podeszłam z nimi do Jareda. Na jego widok obejmującego małą dziewczynkę z pięknymi blond loczkami, zmiękły mi kolana. Ciepło rozlało się po mojej klatce, a spojrzenie stało się delikatniejsze.

- Cześć Skarbie. - powiedział z uśmiechem i cmoknął mnie w kącik ust. - Idziemy? - zapytał.

- Jared wiesz, że wole abyś nie chodził z nami na te spacery. Instynkt może wziąć nad Tobą kontrole i skrzywdzisz dzieci. - powiedziałam ostrożnie.

Nie chciałam urazić mojego partnera ale z drugiej strony nie mogłam narażać wilczków. Mężczyzna westchnął ciężko i spojrzał na mnie smutno. Odstawił dziewczynkę, a następnie podszedł do mnie. Mimo, że chciałam się automatycznie skulić w sobie, powstrzymałam ten odruch. Nie chciałam jeszcze bardziej urazić mężczyzny.

Szepcząc [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz