Rozdział 13

9.2K 471 7
                                    

Wydawało się to czymś co powinnam zrobić, a jednak bałam się. Gdy tylko stanęłam przed rezydencją żołądek miałam ściśnięty, pot zwilżał moje czoło. Obecność Jareda tylko pogarszała sytuację, nie mogłam się zmusić aby choćby przekroczyć próg. Alan, beta stada, zaniósł moje walizki do sypialni, w której miałam mieszkać. Podobno Alfa zadbał, aby było tak jak sobie tego życzę.

Siedziałam po turecku przed rezydencją i patrzyłam na nią, próbując zwalczyć swoje obawy. Spędziłam w tej pozycji ponad godzinę, gdy dołączył do mnie Alan.

- Daya, jak chcesz możesz na razie spać gdzieś indziej. Nie ma sensu, żebyś aż tak się męczyła. To zrozumiałe jak się teraz czujesz. - powiedział z troską w głosie.

Byłam mu bardzo wdzięczna, że proponuje mi takie rozwiazanie. Wiedziałam jednak, że aby zacząć nowy rozdział w moim życiu musiałam przezwyciężyć swoje słabości. Jeśli nawet nie mogłam wejść do tego domu to jak mogłam oczekiwać ocieplenia moich stosunków z Jaredem?

- W porządku, dam radę. Chcę tu jeszcze chwilę posiedzieć. - kiwnął głową - Czy na jutro wszystko jest gotowe? - zapytałam. Ważne było dla mnie, żeby oprócz lokalizacji, nic się nie zmieniło. Chciałam, żeby stado czuło stabilizację, zresztą mnie samej ona była potrzebna.

- Tak, wszystko jest tak, jak sobie tego życzyłaś. Nie musisz niczego organizować, omegi były bardziej niż chętne pomóc. Wystarczy, że przyjdziesz. - Zapewniał mnie mężczyzna z uśmiechem. - Jared chciał się dołączyć do zabaw ze szczeniakami. - Powiedział po chwili, cichszym niż zwykle głosem.

Zesztywniałam. Alfa nie powinien przebywać zbyt często młodych. Szczeniaki nie panują nad swoimi zachowaniami i emocjami, więc przywódca stada może odebrać ich zachowanie jako wymagające jego ingerencji. Ilekroć słyszałam o takiej sytuacji, ta zawsze kończyła się śmiercią młodego, dlatego nie chciałam Jareda podczas moich spacerów.

- Nie. - powiedziałam. - On nie może z nami iść. - Alan spojrzał na mnie zaskoczony ale opanował się, kiwnął głową i wrócił do środka.

Przyszedł czas abym i ja weszła do rezydencji. Zebrałam się w sobie, po czym przekroczyłam próg domu, do którego przysięgłam sobie, że już nigdy nie wrócę, a nawet jeśli to tylko po zemstę. Wzięłam głęboki oddech i postawiłam pierwsze kroki we wnętrzu. Wreszcie miałam czas aby porządnie się rozejrzeć.

Znajdowałam się w małym holu, ściany w kolorze ciemnego brązu zdobiły przeróżne fotografie. Na większości z nich byli członkowie stada. Po lewej stronie było wejście do kuchni, zaś po prawej znajdował się salon, do którego zaprowadził mnie Jared za pierwszym razem. Na przeciw drzwi znajdowały się schody prowadzące na wyższe piętra.

Wspięłam się powoli na pierwsze z nich, patrząc przez barierkę widziałam zejście do lochów. Ciarki przeszły mi po kręgosłupie na samą myśl o tamtym miejscu. Nieprzyjemne wspomnienia wciąż nie chciały mnie opuścić.

Moja sypialnia znajdowała się na czwartym, a zarazem, ostatnim piętrze. Na prawo od schodów znajdowała się sypialnia Jareda, połączona z łazienką znajdującą się na wprost. Po lewej znalazłam dwie pary drzwi. Nacisnęłam klamkę pierwszych, lecz te nie ustąpiły. Spróbowałam z drugimi i tu odniosłam sukces.

Wchodząc do pomieszczenia, odczuwałam motylki w brzuchu. Teoretycznie wiedziałam, że pokój urządzony jest w taki sposób aby mi się podobał, z drugiej jednak strony zrobił to Jared. Wykazał się inicjatywą, pomyślał o mnie, moich potrzebach i zachciankach. Powinnam się cieszyć, a tymczasem skrzywiłem się na samą myśl, że jestem mu coś winna.

Rozejrzałam się w około. Znalazłam spory pokój w odcieniach lawendy, szarości oraz bieli. Cieszyłam oczy tym widokiem. Jedyne słowo jakie przychodziło mi na myśl w tamtej chwili to: miękki. Taki właśnie wydawał się pokój. Przytulny, w łagodnych odcieniach, kilka fotografii leżała obok pustych ramek, aż prosząc się o umieszczenie w środku.

Podeszłam do białej komody znajdującej się najbliżej drzwi po lewej stronie. Oglądając zdjęcia, uśmiechałam się do siebie. Wszystkie przedstawiały mnie wraz z członkami stada, najwiecej oczywiście ze szczeniakami. Zastanawiałam się, kto mógł zrobić te zdjęcia i dać je Alfie? Zapewne ktoś kto bardzo chce żebyśmy byli razem. Westchnęłam i kontynuowała oglądanie pomieszczenia. Pod ścianą najbardziej oddaloną od drzwi znalazłam ogromne łóżko. Spojrzałam na nie z rozkoszą i postanowiłam podejść. Dotknęłam delikatnie lawendowej pościeli i z uśmiechem spojrzałam na kilkanaście poduszek. Na przeciwko łóżka znajdowała się duża biała szafa, a między nią a łóżkiem znajdowało się biurko a także mała toaletka.

Usiadłam na środku wielkiego łóżka po turecku. Dlaczego Jared wstawił je takie duże? Czy on coś sugeruje? Na samą myśl, że będzie próbował mnie do czegoś namówić najeżyłam się. Nie ma nawet takiej opcji, żeby ten sukinsyn coś ode mnie dostał! Pewnie to dlatego jest taki miły! Wilczyce skłonne wskoczyć mu łóżka się skończyły! Robiłam się coraz bardziej jak tylko o tym myślałam.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi i poczułam ten zapach. Nawet nie wiedziałam kiedy a już stałam w mojej wilczej formie warcząc w kierunku drzwi.
________________________________
Wróciłam! Cieszycie się? :D wiem wiem, mega długo mnie nie było, ale 1 rok medycyny daje się we znaki :( wracam z nową dawką weny i obiecuje pisać w miarę regularnie :) buziaki Wilczki ❤️

PS. WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! 🎄💫

Szepcząc [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz