Rozdział 20

7.4K 548 54
                                    

Kochani jesteście niesamowici! 🙈😘Dziękuje bardzo za 11 tys wyświetleń i ponad tysiąc gwiazdek! 😍😍 Szalejecie nie ma co! Powiem szczerze że nie sądziłam iż dobijem do takiego wyniku! ❤️❤️❤️

Z zaliczeniem nie poszło, ale no trudno, poprawka za dwa tygodnie.

Póki co odpoczywam w domku na świętach, staram się nie przytyć 15kg (jak to zwykle bywa w okresie świątecznym) i pisze rozdziały.
_____________________________________________

Przez te kilka następnych dni sprawy miały się dość... dziwnie. Większość wilkołaków płci męskiej, szczególnie na pozycji od gammy w górę, kręciła się koło mnie powarkując na siebie nawzajem i pozostałych członków stada. Jared bił ich wszystkich na głowę. Nie odstępował mnie praktycznie na krok, cały czas musiał być przy mnie. Z tego też powodu przez pierwsze dwa dni spał na kanapie w moim domku, a następnie po wielkiej kłótni przenieśliśmy się do rezydencji. Westchnęłam lekko na wspomnienie naszej "wymiany zdań".

~ Mam już tego dość! Jestem Twoim Partnerem i się o Ciebie martwię! Potrzebuje Cię obok siebie! Przez dwa dni znosiłem spanie na kanapie jak jakiś idiota ale to już jest koniec! ~ mówił wkurzonym głosem Jared. Sama musiałam przyznać że od kilku dni lepiej się czuje w jego towarzystwie.

~ Dobrze. ~ powiedziałam tylko.

~ Tak nie może być! Chce żyć z Tobą i ... czekaj co? Zgadzasz się? ~ mężczyzna już chyba odruchowo był gotowy na moja odmowę i szykował dalszą tyradę.

~ Tak. ~ powiedziałam śmiejąc się z niego.

~ Ale jak to? Tak po prostu? ~ Naprawdę nie mogłam powstrzymać rozbawienia.

~ Tak po prostu. Zamieszkam z Tobą, ale pracować nadal chciałabym w moim domu. Czy to Ci odpowiada? ~ zapytałam

~ Tak. ~ odpowiedział po prostu, wciąż będąc w ciężkim szoku.

Roześmiałam się na to wspomnienie. Dlatego od tygodnia mieszkam w domu Alfy i śpię z nim w jednym łóżku. On zadowolony, ja zadowolona, każdy szczęśliwy i tak ma być.

Siedziałam na kanapie w salonie rezydencji i oglądałam jakiś serial gdy nagle do budynku wbiegła Amelia. Rozwiane włosy, rozbiegany wzrok, jednym słowem wyglądała jakby ją coś goniło. Gdy mnie zobaczyła, doskoczyła do mnie w trybie natychmiastowym. Kobieta po prostu chwyciła mnie z rękę i pociągnęła z kanapy. Gdy weszłyśmy do gabinetu Jareda, ta w końcu wyglądała na spokojniejszą.

- Amelia? Coś się dzieje? Dlaczego wyglądasz jakby sam diabeł Cię gonił? - Nie rozumiałam jej zachowania.

- Przyszły wyniki. - powiedziała tylko. Zdziwiona popatrzyłam na nią, nic nie rozumiejącym, wzrokiem.

- To dobrze? - powiedziałam pytającym tonem. Amelia jakby wybudziła się z transu i spojrzała na mnie oburzona a później niesamowicie radosna.

- No oczywiście, ze dobrze, kobieto Ty się jeszcze pytasz! Jared już wie? - Chyba nigdy nie byłam tak skołowana w całym swoim bardzo długim życiu jak w tym momencie.

- Że przyszły wyniki? No chyba nie? A powinien? - Nie wiem czy ona była bardziej skonfundowana czy ja.

- Ale o czym ty mówisz? - zapytała ostrożnie.

- Sama nie wiem! - wyrzuciłam ręce do góry w rozpaczy. - Mówisz mi o jakiś wynikach, pytasz się czy Alfa wie, a później jeszcze na mnie krzyczysz. - rozłożyłam ręce, bo już sama nie wiedziałam co mam myśleć . Wilczyca roześmiała się szczerze i mnie przytuliła.

- Przyszły wyniki Twojej krwi. Jesteś w ciąży. - Jak stałam, tak usiadłam.

Milion myśli przeleciało mi przez głowę, zaczęłam się zastanawiać jak będzie teraz wyglądało moje życie i przede wszystkim ile będzie trwało. Poczułam jakbym miała cały ciężar świata na barkach.

- Czy to dlatego wilki zachowują się tak dziwnie? - zapytałam nie patrząc nawet na kobietę.

- Tak, wydaje mi się, ze podświadomie wyczuły zmiany w Tobie. Sama wiesz, że są niesamowicie opiekuńczy dla swojej Luny. W stanie błogosławionym tym bardziej. - powiedziała szczęśliwie.

- To świetnie. - powiedziałam z przekąsem. - Chyba muszę powiedzieć Jaredowi?

Wyszłam z gabinetu nawet nie patrząc na Amelię. Miałam kompletnym mętlik w głowie. To nie jest najlepszy czas na posiadanie potomka, szczególnie z wrogim stadem w pobliżu.

Znalazłam mężczyznę na polanie parę minut od domu. Przez te kilka minut jak szlam, próbowałam sobie ułożyć w głowie jak przekaże mu te wieści. Polana to miejsce gdzie wilkołaki albo trenowały, albo odbywały się tam pikniki i ogólnie wydarzenia dla całego stada. Jared zauważył mnie i podszedł od razu porzucając swoje dotychczasowe zajęcie.

- Wszystko Ok? Nigdy mnie tu nie odwiedzasz. Coś się stało? - zarzucił mnie wieloma pytaniami na raz. Chwycialam go za rękę i odciągnęłam jeszcze kawałek na bok, aby chociaż pozorować odrobine prywatności.

- Będziemy mieli dziecko. - postanowiłam zrzucić bombę od razu.

- No tak, pewnie, wiadomo, ale myślałem że chcesz jeszcze poczekać, ale jeśli chcesz to możemy się od razu zabrać za robienie dziecka. - powiedział ze śmiechem.

- Nie, Jared, posłuchaj. Będziemy mieli dziecko. - powiedziałam już lekko zirytowana.

- No ja rozumiem Kochanie, powiedziałbym nawet że więcej niż jedno. - Czy on jest głupi czy głupi?

- Nie, Pacanie! JESTEM W CIĄŻY. - wydarlam się wkurzona. Jak on może nie rozumieć co ja do niego mówię, czy ja tak wiele wymagam?!

Pacan stał z ultra kretyńskim wyrazem twarzy. No aż mi go było żal, jak tak patrzyłam. Przysięgam ze ten facet jest gorszy niż Internet Explorer. Zanim coś się załaduje w jego mózgu mijają wieki.

- Ale jak to? Że teraz? - zapytał. Nie wytrzymałam i strzeliłem sobie facepalma. Słyszałam śmiech wilków za nami. Tamci już dawno zorientowali się, co próbuje przekazać, ale widać że Alfa nie jest pod tym względem bardzo rozumny.

- Nie, wiesz, za rok! - Mój głos aż ociekał sarkazmem.

Postanowiłam zostawić Pacana w szponach pozostałych wilków i wrócić do domu. Tyle emocji mi chyba starczy na jeden dzień.

Szepcząc [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz