Rozdział 18

7.8K 509 21
                                    

Kochani kolokwium zdane, także super się cieszę, dziękuje za wsparcie ☺️  Jak zwykle gwiazdkujcie i komentujcie ⭐️✍🏼
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia, jak codziennie wyszłam na dwór ze śniadaniem w ręku, po drodze oczywiście dziękując Anicie za posiłek. Witając się z członkami stada dowiadywałam się nowych ploteczek a także ciekawych informacji z życia wilków.

Nagle większość rozmów ucichła a w naszym kierunku z domu głównego szedł Jared z talerzem pełnym naleśników. Patrzyłam na niego w niemałym szoku. Nasze relacje nie poprawiły się przecież tak bardzo od poprzedniego spotkania?

Przypatrywałam się temu, równie przystojnemu co niebezpiecznemu, mężczyźnie. Jego oczy były skupione na mnie i choć twarz nie wyrażała żadnych emocji, w spojrzeniu tańczyły iskierki rozbawienia. Pewnym krokiem podszedł do mnie i najzwyczajniej na świecie pocałował mnie w policzek. Przymknęłam oczy na ten miły gest, ale zaraz się zganiłam w myślach. Jedna taka sytuacja, a on już ma mnie owiniętą wokół palca? Nie-do-cze-ka-nie! Zawarczałam na samą myśl i przybrałam maskę obojętności, wiedziałam jednak, że muszę się zgodzić na takie czułości z jego strony. Musiałam przecież pomóc Adrien'owi.

Postanowiłam zignorować jego obecność przez którą niestety większość stada się spięła. Widząc to zachowanie odwróciłam się twarzą do Alfy i wytknęłam go palcem.

- Masz przestać. - powiedziałam oskarżycielsko. Mężczyzna spojrzał na mnie jak na wariatkę.

- Ale co mam przestać Kochanie? - zapytał uprzejmie choć jego twarz wyrażała zdziwienie.

- Być Wielkim-Złym-Ponurym-i-Groźnym-Panem-i-Władcą. - powiedziałam. Przecież to oczywiste. Czy ten gbur nie widzi, że wilki czują się nieswojo w jego towarzystwie?

Wyszczerzył wszystkie zęby w uśmiechu i pokręcił głową rozbawiony, po czym odwrócił się do tłumu i zakomunikował z wyraźną radością w głosie.

- Luna uważa, że zachowuje się jak Pan- Wielki-i-Ponury, na dodatek mówi, że jestem gburem. Chciałbym ją wyprowadzić z błędu, więc proszę zachowujcie się przy mnie naturalnie. Przychodzę tu nie jako Alfa, a jako członek stada i Partner cudownej kobiety. - mówiąc ostatnie zdanie spojrzał na mnie czule. Po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło, a ja naprawdę zaczęłam się zastanawiać czy nie zawiesić broni i oddać mu swoją duszę w pełni.

Wataha zareagowała entuzjastycznie na słowa swego Przywódcy i wszyscy wrócili do poprzednich rozmów. Nagle poczułam delikatne szarpnięcie za łokieć. Odwróciłam się w takim kierunku i dostrzegłam Jarę.

- Dzisiaj babski wieczór! Będzie wino, czekolada i jeszcze więcej wina! - powiedziała zadowolona z siebie. Każdy kto mnie znał choć trochę wiedział, ze moją słabością było dobre winko. Uśmiechnęłam się do niej i juz miałam się zgodzić gdy usłyszałam chrząknięcie Alfy.

- Dzisiaj przypada Nasz wieczór. - upomniał mnie spokojnie, nie patrząc mi w oczy. Wyglądał jakby nie chciał zabierać mi wieczoru, a jednak nie chciał odpuścić.

- W takim razie możemy przełożyć nasz wieczór na następny dzień? - zapytałam. Mężczyzna spojrzał na mnie rozważając tą propozycję.

- Dobrze. - powiedział, a ja spojrzałam na niego z wdzięcznością i postanowiłam mu to wynagrodzić. Stanęłam na palcach, delikatnie pociągnęłam go w dół za ramię i złożyłam słodkiego buziaka na jego policzku. Nagle usłyszeliśmy mnóstwo gwizdów i okrzyków radości.

- Gorzko, gorzko! - krzyczeli rozbawieni nastolatkowie, a także ku mojemu zdziwieniu i rozbawieniu moje "przyjaciółki".

Ni stąd ni zowad ktoś puścił muzykę a Jared spojrzał na mnie z błyskiem w oku i uśmiechnął się złowieszczo. Przestraszona cofnęłam się o krok ale on tylko wystawił rękę i czekał aż ja przyjmę. Kiedy to zrobiłam przyciągnął mnie do siebie i zaczął... tańczyć?

Zaczęłam się dziko śmiać i dołączyłam do niego. Leciała moja ulubiona piosenka, wiec wywijałam ciałem w rytmie 'Shape of You' Eda Sheerana. Po chwili kilka osób do nas dołączyło i tańczyliśmy na trawie przed moim domem w blasku przedpołudniowego słońca.

Kiedy Jared zaśpiewał mi do ucha wraz z piosenkarzem I'm in love with the shape of you, myślałam, że się rozpłynę. Nie mogłam uwierzyć, ze człowiek, który wyrządził mi tyle krzywdy teraz tańczy ze mną, śmiejąc się z siebie. Patrzyłam na niego i zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem się nie zakochuje. Po tylu latach na tej ziemi powinnam chyba być bardziej odporna na takie zagrywki?

Reszta śniadania przebiegła w spokoju, a ja postanowiłam od razu iść do Jareda i mieć spotkanie z głowy. Weszliśmy do jego gabinetu i rozsiedlimy się jak zwykle. On przy biurku, ja po drugiej stronie. Usmiechnal się do mnie i chwycił delikatnie moja dłoń w swoją. Chciałam się odruchowo wyrwać, ale pomyślałam o Adrianie i postanowiłam zignorować gest Alfy. Patrząc na to wstecz, nastolatek był tylko wymówką.

- Wyjaśnisz mi o co chodziło z Ryanem? Dlaczego większość Delt jest w terenie? - zapytałam prosto z mostu. Chciałam wyjaśnić sytuacje z dnia poprzedniego, nie podobało mi się, że nie jestem na bieżąco ze sprawami watahy. Jared westchnął i delikatnie pomasował moją dłoń kciukiem.

- Nie chciałbym Cię martwić, ale obiecałem Ci wszystko mówić. - spojrzał mi w oczy smutnym wzrokiem. - Kilka miesięcy temu na teren blisko nas przeniosło się obce stado. Jego Alfa jest nieprzewidywalny i agresywny. Nie znalazł swojej Luny, a skoro ma trzydziestkę na karku raczej się to już nie stanie. Wiem, że porywał i gwałcił kobiety z innych stad, zabijał obce wilki dla zabawy. Nie chcemy problemów z nimi, ale chcę wiedzieć co robią, ponieważ było kilka przypadków gdzie znaleźliśmy członków naszego stada pobitych,  torturowanych albo nawet zabitych. - wstrzymałam oddech, bo nie mogłam zrozumieć jak można zachowywać się w taki sposób.

- To straszne. - wyszeptałam. Jared podszedł do mnie i posadził sobie na kolanach. Przytulił do swojej klatki i masował uspokajająco po plecach.

- Wiem Kochanie, dlatego chcemy ich obserwować. Jeżeli przyłapiemy ich na gorącym uczynku, możemy ich stracić. - powiedział w moje włosy.

- Dobrze. - powiedziałam odruchowo. - Czekaj, chwila! Wróć! - podniosłąm się i spojrzałam na niego w szoku. - Stracić?! Chcesz ich zabić? - zapytałam nie wierząc w to co słyszę.

- Tak, muszę bronić stada. Jeśli oni torturują, zabijają i gwałcą naszych, dlaczego mam ich oszczędzić? - zapytał zdziwiony. Wiedziałam, że miał rację niby takie było prawo, ale nie mogłam pozwolić aby zabijał więcej naszych. Wilkołaki i tak były na skraju wyginięcia w porównaniu z poprzednimi wiekami, a moim zadaniem było pilnować aby żaden więcej wilk nie zginał.

- Nie możesz zabić wszystkich. Możliwe, że są pod wpływem swojego Alfy. - powiedziałam patrząc na niego poważnie. Mężczyzna wyglądał jakby się zastanawiał.

- Zastanowię się, jeśli dojdzie do tego. - Myślę, że to najlepsze co mogłam ugrać, więc postanowiłam odpuścić temat. Nagle zrobiło mi się słabo, przez co oparłam się znowu o Jareda i przymknęłam oczy.

- Kochanie? -  głos docierał jakby spod wody, a ja robiłam się coraz słabsza i coraz bardziej śpiąca. Nie mogałm skupić się na niczym, czułam, że całe moje ciało się trzęsie, ale nic nie mogłam z tym zrobić. Oczy zamykały się bez mojej zgody, a ja nie miałam siły z nimi walczyć. Odpływała coraz bardziej, aż w końcu nastąpiła ciemność.

Szepcząc [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz