Rozdział 5

12.4K 690 14
                                    

Przepraszam za taką zwłokę ale praca mnie wykańcza i nie miałam ani czasu ani siły pisać
-------------------------------------------------------

- Szeptucha - prawie wypluł to słowo mój domniemany partner. Mimo powierzchniowego obrzydzenia w jego postawie widać było także szacunek, dystans a także strach. Na to ostatnie uśmiechnęłam się wrednie w duchu. Część mnie bardzo chciała się z nim związać jednak ta druga cześć niekoniecznie. Nie jest to jednak dokładny opis. Moja ludzka część nie chciała tego człowieka, moja wilczyca pragnęła tego z całych sił zaś szepczącą... Ta część była obojętna. Racjonalna. Wiedziała, że muszę się z nim związać, choć nie pałała ani chęcią ani niechęcią. Nie byłam normalnym wilkiem. Moja dusza nie dzieliła się na dwie standardowe części. Było to błogosławieństwo ale głownie przekleństwo. Moje życie od dnia poczęcia, a nawet i wcześniej było zaplanowane. Nie miałam wpływu na wiele rzeczy.

Uśmiechnęłam się, gdy myślałam o jego strachu, na co Alfa się skrzywił. Wszedł do mojej obskurnej celi i wymierzył mi siarczysty policzek. Głowa odskoczyła mi na bok, zobaczyłam kamienne ściany. Całe pomieszczenie składało się z takich ścian, jedyną różnicą była wielka krata zajmująca całe wyjście i tym samym wejście do celi. Znajdowaliśmy się głębiej niż przeciętna piwnica, wiec od podłogi i ścian ciągnął chłód. W moich krótkich spodenkach i t-shirtcie było mi dość zimno, nawet pomimo wilkołaczej podwyższonej ciepłoty ciała.

Postanowiłam nie reagować, nawet nie zmieniłam pozycji w której się znalazłam. Jeszcze chwila i sobie pójdzie. Wytrzymasz. Powtarzałam to sobie w myślach jak mantrę, niestety mój żołądek buntował się przeciw takiemu postępowaniu. Byłam cholernie głodna i mój upór powoli malał, chciałam po prostu coś zjeść.

- Masz zamiar zagłodzić mnie czy pozwolić mi umrzeć z pragnienia? - zapytałam z goryczą nawet na niego nie patrząc. Nie dlatego, że okazywałam posłuszeństwo, ale dlatego, że się nim brzydziłam.

- Wciąż się zastanawiam. - odparł po prostu i wyszedł z celi.

Popatrzyłam tęsknym wzrokiem na miejsce gdzie wychodził. Nie miałam szans opuścić tej piwnicy, byłam zmarznięta, głodna, chciało mi się pić. Całe moje ciało było poobijane przez Jareda a także przez spanie na ziemi. Dodatkowo byłam zamknięta w celi, do której klucz miał tylko Alfa. W piwnicy spędziłam już około trzech dni. Tak przynajmniej sądzę, ale cieżko mi było stwierdzić. Jared przychodził raz dziennie, siadał na ostatnim schodku i mi się przyglądał. Nie wiem czego we mnie szukał, ale nie odezwał się aż do dzisiaj.

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i wiedziałam, że ktoś schodzi do miejsca w którym się znajdowałam. Czułam też piękny zapach jedzenia. Odruchowo ślinka napłynęła mi do ust a ja usiadłam bliżej krat i czekałam. Po chwili moim oczom ukazał się młody chłopak. Nerwowo spoglądał na swoje stopy, aby nie spaść ze schodów przez co ciemne przydługawe włosy opadały mu na oczy. Był dobrze zbudowany, pod zwykłą koszulką były lekko zarysowane mięśnie. Kiedy w końcu zszedł ze schodów zauważyłam, że był wysoki, miał około metra osiemdziesiąt. Spojrzał na mnie a ja zobaczyłam piękne niebieskie tęczówki. Uśmiechnęłam się lekko widząc jego zszokowaną minę. Mój uśmiech zbladł gdy uklęknął przede mną i pochylił głowę.

- Luna. - wyszeptał, niemal z zachwytem. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Owszem byłam, a raczej miałam zostać Luną, ale dopiero gdy Alfa mnie oznaczy. W tej chwili byłam jedynie więźniem w jego domu.

Chłopak podszedł do celi i powoli otworzył drzwi, po czym wniósł tacę z jedzeniem, z tylnej kieszeni spodni wyciągnął butelkę wody. Pierwsze co zrobiłam to szybko wypiłam pół butelki. Od razu poczułam się lepiej. Spojrzałam na tace i dostrzegłam kilka plastrów szynki, kawałek sera i trzy kromki chleba. Zabrałam się za jedzenie nie przejmując się niczym i nikim.

Po chwili spojrzenie chłopaka, które od dłuższego czasu na mnie ciążyło, zaczęło mnie denerwować. Westchnęłam i spojrzałam na niego.

- Co jest? Dlaczego tak na mnie patrzysz? - spytałam zmęczonym tonem. Teraz kiedy choć trochę uspokoiłam mój żołądek zrobiłam się senna.

- Jesteś moją Luną, a traktują Cie gorzej niż psa! - warknął zły. Słysząc ten ton, spięłam wszystkie mięśnie i przyglądałam mu się uważnie. Nie wyglądał jakby chciał mnie uderzyć, ale po wilkach nie można się niczego spodziewać. 

- Nie uderzę Cie Luno - powiedział zdziwionym tonem, przysunął się do mnie i chwycił za rękę - Nigdy bym Cie nie skrzywdził. Moim zadaniem jest Cie chronić. - kontynuował spokojnym, lecz mocnym głosem. - Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. - dokończył. Popatrzyłam na niego zdziwiona, szczególnie gdy zobaczyłam ciepły uśmiech. Po chwili zdecydowałam się go odwzajemnić.

- Nie martw się, zrobię wszystko, żeby Cie stad jak najszybciej wydostać, a do tego czasu będę o Ciebie dbać jak najlepiej potrafię, tutaj. - powiedział, a ja nie mogłam powstrzymać łez. To nie ona powinien mowić mi takie rzeczy, tylko jego Alfa. Właśnie!

- Jak masz na imię? - zapytałam.

- Jason - odparł z uśmiechem.

- Wiec Jason, posłuchaj mnie. Twój Alfa to człowiek bardzo łatwo wpadający w szał. Nie chce żeby coś Ci się stało, gdy będziesz próbował za mnie walczyć, ok? Obiecaj mi, ze gdy wyczujesz zagrożenie wycofasz się i nie będziesz siebie narażał. - mówiłam patrząc mu w oczy. Poczułam ogromną chęć chronienia tego wilka. Zaczynasz spełniać swoje przeznaczenie. Usłyszałam wewnętrzny głos Szeptuchy. A to oznacza tylko jedno. Moje przygoda właśnie się zaczyna, ale także kończy.

Szepcząc [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz