-Chodź ze mną się napić. -zmienił nagle temat i uniósł delikatnie jeden kącik ust ku górze.
Zgodzić się czy nie?
Przygryzłam delikatnie wargę i odpowiedziałam...
-Nie, przykro mi, ale ja już wrócę do domu. - uśmiechnęłam się przepraszająco.
-To chociaż pozwól mi się odprowadzić. - puścił mi oczko.
-Nie musisz, mieszkam niedaleko.
-Ale chcę - wyszczerzył się, a ja mimowolnie uniosłam jeden kącik ust do góry.
-Skoro tak bardzo ci zależy, to czemu by nie? - wzruszyłam ramionami niby obojętnie, ale tak naprawdę w środku cieszyłam się z tego.
-Jak już tak spacerujemy, to może się lepiej poznamy? -poruszył zabawnie brwiami na co ja zachichotałam.
-Oki, gra w pytania?
-Jasne, ja zaczynam - wyszczerzył się ukazując rząd białych ząbków -Ulubiony kolor?
-Różowy - odpowiedziałam poważnie, a on spojrzał na mnie z niedowierzaniem, przez co nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać -Żartowałam, granatowy, a twój?
-Czarny. Ilu miałaś takich "poważnych" chłopaków w sensie nie liczą się tacy z przedszkola -zaśmiał się, ale mi niestety nie było do śmiechu, raczej czułam się skrępowana.
-Ymm... Zero -odpowiedziałam dość cicho, ale na tyle, żeby usłyszał.
-Co? Nie, nie wierzę, aby taka laska nigdy nie miała chłopaka. - spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.
-Ja nie będę pytać o to samo, bo pewnie było ich mnóstwo...
-No, tu masz racje. - przerwał mi z wielkim uśmiechem na ustach.
-Gdzie się widzisz za pięć lat? Jak sobie wyobrażasz swoje życie wtedy?
-Hmm... Ja z jakaś zajebistą laską u boku, taką jak ty. - puścił do mnie oczko -Będziemy podróżować po całym świecie na motorach, samolotami, jakimiś jachtami i w ogóle full luksus.
-Widzę, że masz wygórowane marzenia. - skwitowałam z lekką kpiną.
-Marzyć każdy może. - zaśmiał się -A ty jak wyobrażasz sobie swoje życie za pięć lat?
-Będę żyć.
-I tyle? Nie wyobrażasz sobie, że będziesz miała męża, dzieci...
-Nie! -przerwałam mu gwałtownie, chyba aż za bardzo -Nigdy nie będę miała ani męża, ani dzieci. - oznajmiłam pewnie.
-Czemu? -zapytał wyraźnie zaciekawiony.
-O! Zobacz już jesteśmy pod moim domem! Dzięki za odprowadzenie i w ogóle... No to pa! -powiedziałam w pośpiechu i nie czekając na jego odpowiedź uciekłam do domu.
****
Niedziela aż do wieczora minęła mi zwyczajnie, rano byłam z moimi dziadkami w kościele. Wiem, nie możecie sobie tego wyobrazić, ja w kościele, ale każdy ma prawo tam chodzić bez względu na to jak wygląda czy jak zachowuje się. Możecie mnie wyśmiać, ale jestem osobą wierzącą, a każda modlitwa jaką odmówię jest skierowana za osoby z mojej rodziny, które odeszły, a były całym moim światem.Ten dzień w szczególności poświęciłam mojej rodzinie. Wraz z babcią upiekłyśmy przepyszną szarlotkę, z dziadkiem obejrzałam jego ulubiony serial, a później z obojgiem udałam się na spacer. Około godziny dwudziestej dostałam SMS-a o tym, że dzisiaj odbędzie się wyścig o 24:00, na którym muszę się pojawić. Poinformowała o tym moją ekipę i już o 23:40 gotowa wyjeżdżałam z mojego garażu.
****
Gdy wjechałam na miejsce wyścigu kilka osób zwróciło na mnie uwagę, ale większość zajmowała się swoimi sprawami nie zważając na to kto przyjechał. Jedna osoba rzuciła mi się w oczy, był to Noah, który patrzył na mnie inaczej niż wcześniej. Nie widziałam już tej nienawiści i chęci mordu, a raczej ciekawość. Boje się, że będzie starał się odkryć moje tajemnice.Popełniłam błąd wracając z nim do domu ubiegłej nocy, za dużo mu o sobie powiedziałam, a to wszystko wina alkoholu, na trzeźwo nie postąpiła bym tak głupio. Nie mogę pozwolić mu się do siebie zbliżyć.
****
Po wyścigu, który oczywiście wygrałam (zaraz za mną, prawie na równi był Noah) pragnęłam jak najszybciej wrócić do domu, gdyż nie miałam ochoty nawiązywać rozmowy z chłopakiem. Jak najszybciej pożegnałam się z moimi znajomymi i wsiadłam na moją maszynę. Gdy chciałam już odpalać motor usłyszałam jak ktoś mnie woła.-Be... Yyy... Queen -poprawił się.
Odwróciłam się w stronę właściciela głosu i przeklęłam pod nosem widząc biegnącego w moją stronę Noah.
-Sorry nie mam czasu. -rzuciłam pospiesznie.
Odpaliłam moją maszynę i odjechałam. Chłopak starał się mnie zatrzymać, ale mu to nie wyszło.
****
Dojechałam do mojego domu, przedtem robiąc sobie krótką przejażdżkę po okolicy. Potrzebowałam ochłonąć i przemyśleć kilka spraw. Gdy wjeżdżałam na podjazd zdałam sobie sprawę, że stoi tam motor, a o niego opiera się jakiś mężczyzna, którego nie potrafię rozpoznać przez panującą ciemność. Światła mojego motoru go oświetlony i zobaczyłam osobę, którą teraz najmniej chciałam widzieć, Alan. Jest to mój daleki kuzyn, z którym nie mam najlepszego kontaktu. Zatrzymałam się tuż przed nim, zeszłam z mojej maszyny, zdjęłam kask i zmierzyłam go spojrzeniem. Nie zmienił się dużo od naszego ostatniego spotkania rok temu. Te same brązowe włosy, grzywka na czoło, duże, niebieskie oczy i malutkie usta.-Co ty tu robisz? - zapytałam niemiło.
-Jak zawsze miła. - prychnął, a ja posłałam mu zirytowane spojrzenie -Minęło pięć lat i widzę, że już zapomniałaś co jest za kilka dni.
-Nigdy nie zapomnę. -warknęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy -Czemu przyjechałeś tak wcześnie?
-Żeby bardziej podenerwować moją kochaną kuzyneczkę. -uśmiechnął się cwaniacko.
-Zaraz zedrę ci z ryja ten uśmiech. -warknęłam.
-Spróbowałabyś tylko.
-No co? Uderzysz mnie? Dajesz!
-Zamknij się suko, bo naprawdę zrobię ci krzywdę! - wykrzyczał, a ja już nie wytrzymałam.
Moja pięść wylądowała na jego szczęce. Chłopak się wkurzył, złapał mnie za nadgarstki i przyszpilił do najbliższej ściany.-Mnie się tak nie traktuje - warknął.
Alan już robił zamach ręką, by mnie uderzyć, ale ja postanowiłam kopnąć go z kolana w krocze, lecz żadne z nas nie zdążyło wykonać swojego ruchu. Chłopak został ode mnie odciągnięty siłą i dostał kilka razy po twarzy od Noah, który nie wiem skąd się tu wziął.
-Nigdy więcej nie traktuj tak żadnej kobiety, a zwłaszcza Beth. - powiedział ze złością brązowooki.
-Pogadamy jak nie będzie tego twojego chłopczyka. - oznajmił Alan i nie dając mi dojść do słowa po prostu wszedł do domu.
-Kto to był?
-Co ty się tak interesujesz?! Co ty w ogóle tu robisz?! Człowieku odpieprz się ode mnie! - krzyczałam chaotycznie wymachując rękoma.
-Ratuje cię od jakiegoś idioty, a ty zamiast podziękować to się na mnie wydzierasz! Chciałem z tobą pogadać, ale widzę, że masz jakieś humorki, nie wiem okres masz czy co?!
-Odwal się ode mnie! Zostaw mnie w spokoju! Nie chce cię widzieć, nie chcę z tobą gadać! Po prostu się odpieprz!- wykrzyczałam i po prostu odeszłam.
Weszłam do domu, zostawiając tam zdezorientowanego i wkurwionego Noah. Zakluczyłam drzwi i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się w łóżku i zaraz usnęłam. Zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. Jutro, a w sumie dzisiaj odpuszczę sobie szkołę.
★★★
Rozdział poprawiony przez @Magiagala
CZYTASZ
Queen of Death ✔
Fiksi RemajaBethany, dziewiętnastoletnia dziewczyna o ostrym charakterze, przez większość nazywana szkolną bad girl, do której trzeba się zwracać z szacunkiem. Znana również pod ksywką "Queen of Death", pod tą właśnie nazwą jest rozpoznawana na wyścigach motocy...