6

1.2K 79 16
                                    

"Let's raise a glass or two

To all the things I've lost on you

Tell me are they lost on you?

Just that you could cut me loose


After everything I've lost on you

Is that lost on you?" *


Tony

Kolejne dni mijały tak samo. Coraz częściej zabieraliśmy Derek'a na dwór. Chodziliśmy do Central Parku, przyglądać się dzieciom, które budują kolejne bałwany do "białej armii". Uśmiechałem się wtedy. Wyobrażałem sobie, jak za rok Derek będzie mnie ciągnął do tego parku, żeby zbudować bałwana.

Szliśmy właśnie aleją. Śnieg delikatnie prószył. Tym razem ja w chuście niosłem Derek'a. Spał przytulony do mojej piersi. Ramieniem obejmowałem Vivienne. I nie mogłem uwierzyć, że jestem tym samym Tony'm Starkiem, który jeszcze niedawno nie chciał dzieci ani żony.

A teraz?

Mam wspaniałą narzeczoną. Przeze mnie przeszłą przez zbyt wiele, ale każdego dnia staram się jej to rekompensować.

Mam synka. W prawdzie nie jest z mojej krwi, ale traktuję go, jakby był nasz.

Z zamyślenia wyrywa mnie czyjś krzyk.

- Panie Stark!- za nami biegł reporter.

Stanąłem jak wryty. Stanął właśnie przed nami i zrobił masę zdjęć.

- Został Pan ojcem?- wypytywał.

- Właściwie to nie - Vivienne ścisnęła mocniej moją dłoń.- Siostra mojej narzeczonej urodziła syna, ale zamarła niedługo po porodzie. Vivienne zadeklarowała się rodzinie, że się nim zajmiemy.

- A ślub?- zapytał.

- Wie Pan, nie myśleliśmy jeszcze o tym. Na razie zajmujemy się dzieckiem. Na ślub też przyjdzie czas. Przepraszam, ale musimy wracać do domu - powiedziałem.

- Czy świat może poznać imię dziecka?- zapytał.

- Derek, Derek Stark - powiedziałem szybko i pociągnąłem Viv za sobą.

Przez całą drogę Vivienne się nie odzywała. Od paru dni jest przygaszona. Nie wiem co jej jest. Boli ją jeszcze od operacji? Może to coś z jej głową? Albo po prostu ma gorsze dni?

Kiedy wróciliśmy do Stark Tower, Derek się obudził i chyba zgłodniał. Viv pomogła mi rozwiązać chustę. Wzięła Derek'a do sypialni i rozebrała. Zostawiła mu tylko koszulkę i spodnie. Przyszła z nim do salonu.

- Możesz go nakarmić?- poprosiła.

- Jasne. Słuchaj, coś się stało?- zapytałem.

- Od paru dni nie czuję się najlepiej. Pójdę do apteki po jakieś leki - powiedziała podając mi Derek'a.

- Ale na pewno wszystko dobrze?- zapytałem, chwytając ją za dłoń.

- Tak - uśmiechnęła się blado.

- Jarvis pójdzie z Tobą - powiedziałem.

- Nie musi, na prawdę wszystko dobrze - zaprotestowała.

- No dobrze, ale uważaj na siebie - powiedziałem, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem w czoło.

- A ty na młodego - uśmiechnęła się lekko, pocałowała Derek'a w czoło i wyszła.

- Chodź mały, idziemy zjeść - powiedziałem na co malec uśmiechnął się.

Pokręciłem głową i pojechałem do kuchni. Jarvis przygotował już mleko. Wziąłem butelkę i wróciłem do salonu. Usiadłem na kanapie. Derek pił z chęcią i już nawet rączkami próbował trzymać butelkę. Uśmiechałem się, patrząc na niego. Nie był podobny do swoich prawdziwych rodziców. W końcu i Rogers i Keva są blondynami z niebieskimi oczami. A Derek miał brązowe włosy i zielone oczy. Może jest podobny do dziadków?

(POPRAWKA)I Don't Remember You. You're My Mission.✔T.S.(Tom III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz