8

1.1K 70 19
                                    

Tony

Wpadam do sypialni. Viv siedzi na ziemi i szlocha. Okrążam łóżko i widzę pełno krwi.

Nie, nie! To nie może być prawda!

- Viv - szepczę. Biorę koc z łóżka i okrywam jej ramiona.

Biorę ją na ręce, od razu wtula się w moją pierś i płacze cicho. Stoję chwilę cały spięty. W końcu wychodzę do salonu. Bez słów idę na platformę, zjeżdżam do garażu, kładę Vivienne na tylnych siedzeniach ferrari i wyjeżdżam. Na dworze zapada zmierzch. Jadę prosto do szpitala. Po drodze o mało co nie rozbijam samochodu. Nadal słyszę cichy szloch Viv.

- Będzie dobrze - wyciągam dłoń za siebie i dotykam jej nogi.- Obiecałem. Obiecałem Ci, Viv.

Kładę dłoń z powrotem na kierownicy i dopiero po chwili zauważam, że jest cała od krwi. Przyciskam pedał gazu, żeby czym prędzej dotrzeć do szpitala. Nie możemy go stracić. Nie możemy.

Po długich minutach w końcu docieramy pod szpital. Wychodzę na mróz, otwieram drzwi, mocno otulam Viv kocem, biorę na ręce i biegnę do szpitala. Nie zatrzymuję się na oddziale ratunkowym. Biegnę prosto na oddział ginekologiczny.

- Lekarza, potrzebujemy lekarza!- krzyczę jak opętany.

Podbiega do nas lekarka, która operowała Viv, razem z dr. Bailey.

- Co się stało?- zapytała.

- Krew, Viv krwawi. Robiliśmy testy ciążowe i wyszły pozytywnie - powiedziałem kładąc ją, trzęsącą się na łóżko, które przysunięto.

- Zabieramy ją na usg - powiedziała lekarka.

Ruszyła w stronę gabinetu. Przy drzwiach dwaj lekarze musieli mnie przytrzymać, żebym nie wtargnął tam siłą.

- Proszę poczekać - poprosiła.

- Nie zostawię jej, nie teraz - powiedziałem.- Muszę z nią być. Rozumie Pani? Ona się boi do cholery i ma być sama? Wejdę tam nawet siłą - warknąłem.

- No dobrze - powiedziała.

Wszedłem do środka. Usiadłem przy kozetce, na której leżała Viv. Była lekko skrępowana. Ująłem jej dłoń.

- Obiecałem - szepnąłem.

Spojrzała na mnie z bólem w oczach. Obawiałem się najgorszego. Kobieta zaczęła badanie. Viv cały czas patrzyła na mnie. Lekarka wpatrywała się w ekran monitora. W końcu usłyszałem ciche westchnięcie.

- Jest, tutaj - wskazała mały punkt na ekranie.- To rozwijająca się komórka.

- Czyli dziecko nadal żyje?- zapytałem z nadzieją.

- Z badania wychodzi, że tak - pokiwała głową.

- To dobrze, ale skąd tyle krwi?- zapytałem.

- Przeprowadzimy badania. Najprawdopodobniej to tak jak podczas menstruacji. Zdarza się czasami, ale bardzo rzadko bo w 10% przypadków. Kobieta wtedy może podejrzewać, że test ciążowy był nieprawidłowy. Zarodek mimo krwawienia utrzymał się w macicy - wyjaśniła.

- To wogóle możliwe? - podrapałem się po głowie.- Nie ważne. Co teraz będzie?

- Zatrzymamy Pannę Leviera na naszym oddziale. Wykonamy podstawowe badania, podłączymy kroplówkę - powiedziała.- Proszę tu poczekać. Przyprowadzę wózek i zabiorę Państwa na salę. Przyniosę też jakieś rzeczy na przebranie.

- Dziękuję - odezwała się Vivienne.

- To drobiazg. Jest Pani teraz naszą pacjentką - powiedziała i wyszła.

- Przepraszam Tony - szepnęła.

- Co? Za co niby? Nie masz za co przepraszać - powiedziałem cicho, siadając przy niej.

Viv do oczu napłynęły łzy.

- Tylko nie płacz. Wszystko jest już dobrze - szepnąłem, kładąc dłoń na jej brzuchu.

Vivienne

Przyglądałam się chwilę Tony'emu.

- Byłam nieodpowiedzialna. Myślałam, że będziesz zły, kiedy dowiesz się o ciąży - powiedziałam cicho.

- Zły?- zaśmiał się cicho.- Nigdy nie będę na Ciebie zły. Co najwyżej lekko wkurzony, że nie powiedziałaś mi, że źle się czujesz.

- Przepraszam. Kiedy zrobiłam test, powinnam zapisać się do ginekologa - westchnęłam.- Ale wiesz. Derek, przyjazd rodziców. Nie myślałam o tym. Myślałam, że mam jeszcze czas, bo to tylko zapłodniona komórka.

- Już nie tylko zapłodniona komórka. To nasze dziecko - powiedział cicho, przytulając się do mojego boku.- Cześć mały. Narobiłeś mi strachu, wiesz? Już myślałem, że zniknąłeś, ale nie. Jesteś i widać jesteś silny po tacie. Masz się tam trzymać, słychać?- mówił cicho, gładząc mój brzuch.

Uśmiechnęłam się lekko, gładząc go po włosach. Dopiero docierało do mnie, co mogło się stać. Mogłam poronić, gdybym nie zawołała Tony'ego w czas. Zachowałam się jak jakaś nastolatka. Przecież po operacji, kiedy już się udało i komórka została zapłodniona, powinnam iść do lekarza. Ze względu na to, co się wcześniej stało. A ja najnormalniej w świecie to zlałam, bo nie pomyślałam o skutkach. I jaką ja mam być matką, dla naszego dziecka?

Po chwili wróciła lekarka. Tony pomógł mi usiąść na wózku i zawiózł mnie na salę, wskazaną przez lekarkę. Poszłam się umyć i przebrać. Położyłam się w świeżej pościeli a Tony usiadł przy łóżku.

- Na prawdę przepraszam, byłam taka nieodpowiedzialna - powiedziałam, przerywając ciszę.

- Nie Viv. Powinienem Cię zaciągnąć na badania siłą - powiedział cicho.- Obydwoje zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie. Kiedy testy pokazały pozytywny wynik cieszyliśmy się, ale nie myśleliśmy o Twoim zdrowiu. A przecież powinniśmy po tym co przeszłaś.

- Przepraszam - szepnęłam.

Tony przytulił się do mnie najbardziej jak mógł.

- Ja też przepraszam.


(POPRAWKA)I Don't Remember You. You're My Mission.✔T.S.(Tom III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz