Vivienne
Jestem z siebie tak cholernie dumna. Wychowuję trójkę cudownych chłopców, wytrzymuję z moim geniuszem od 4 lat. To wprost niewyobrażalne. Minęły 4 lata, od kiedy wzięliśmy ślub. 5 lat, od kiedy jest z nami Derek. 4 lata, od kiedy urodził się Jack. 2,5 roczku, od kiedy urodziłam drugiego chłopca. Rok, od kiedy urodziły się Skylar i Nora. Postanowiliśmy, że zostaniemy trochę w Nowym Jorku. Lubiliśmy to miasto, Keva także tu została. Mieszkaliśmy razem w Stark Tower, gdzie roiło się od dzieci. Dosłownie. Wieża Tony'ego jakby ożyła. Biegała po mniej mała gromadka dzieci. Świetnie się razem dogadywali, mimo różnicy wieku. Nie mogłam się na nich napatrzeć.
Kto wie, gdzie bym teraz była i co miała, gdybym podjęła inne decyzje kilka lat temu.Mam rodzinę. Mam cudownych synów i kochającego męża. Niczego innego nie oczekiwałam od życia, niż własnej rodziny i bliskiej przyjaciółki.
Cieszę się też ze szczęścia Kevy. Mimo tych przeciwności udało się jej. Odnalazła miłość, zakończyła tamten rozdział życia i zaczęła nowy u boku Michael'a. Mieli dwie, cudowne córeczki. Widziałam, jak bardzo je kocha.
A jednak okazało się, że moglibyśmy być jeszcze szczęśliwsi. Myślałam, że bardziej szczęśliwymi nie można już być.
***
Pierwszy dzień wiosny. Dzieci wesoło biegają po parku, przewracają się i pomagają sobie nawzajem, jak rodzina. Ja, Tony, Keva i Michael siedzieliśmy na kocu, przyglądając się naszym pociechom. Nie mogłam uwierzyć, że są już tak duzi. Cały czas trapiła mnie jedna rzecz. Nie wiedziałam, czy powinnam mówić o tym Tony'emu, ale w końcu byłam jego żoną. Miałam w nim oparcie i wiedziałam, że zawsze będzie ze mną. Ramię w ramię.
- Hej, Viv - Keva machała mi dłonią przed twarzą.- Jesteś jakaś zamyślona.
- A mam kilka powodów - westchnęłam.
- No to pozbądź się ich. Mów - powiedziała.
- Nie chcę Was martwić - powiedziałam.
- Kochanie, od tego jesteśmy. Jestem Twoim mężem i geniuszem, więc pomogę jakkolwiek będę mógł - powiedział Tony, sunąc dłonią po moim udzie.- No chyba nie może być aż tak źle, prawda?
- No nie wiem - mruknęłam.
- No Vivienne, mów bo wybuchniesz od natłoku emocji - powiedziała Keva.
Wzięłam głęboki oddech, spojrzałam na Tony'ego po czym wzrok skierowałam ku dzieciom. Chyba jeszcze nie byłam gotowa im powiedzieć.
- Powiem Wam w domu - szepnęłam przeklinając się w myślach.
Resztę dnia milczałam, przytulona do Tony'ego. Po prostu nie wiedziałam, jak im to przekazać.
Kiedy wracaliśmy do domu, zahaczyliśmy o budkę z lodami. Wiedziałam, że to nie najlepszy pomysł, bo dzieci na prawdę się ubrudzą. Ale czego się nie robi dla ich uśmiechów?
Siedząc na ławce obok Tony'ego byłam cała spięta. Czułam na sobie wzrok męża. Wiedziałam, że teraz mi nie odpuści i do wieczora zmusi mnie, żebym powiedziała mu wszystko.
Jak się spodziewałam dzieci ubrudziły się jak małe prosiaczku. Serwetkami bie dało się wyczyścić wszystkiego, więc postanowiliśmy już wracać.W domu przebrałam chłopcom koszulki brudne od lodów i umyłam rączki i buzie. Do wieczora bawili się razem w pokoju chłopców. Układali klocki, bawili się lalkami Skylar i Nory i autkami James'a. Po kąpieli nie byli zmęczeni, więc razem z Keva zbudowaliśmy im namiot z koców i masy poduszek. Tam dzieci położyły się, zapaliły małą lampkę, która pokazywała na suficie konstelacje gwiazd. Usunęli razem. Przykryłam ich kocem i nie zgaszając lampki poszłam do sypialni. Tony leżał już wykąpany. Ściągnęłam spodnie i wsunęłam się pod kołdrę obok niego.
CZYTASZ
(POPRAWKA)I Don't Remember You. You're My Mission.✔T.S.(Tom III)
Fanfiction"Lepsza szczera ucieczka, niż fałszywe trwanie." Tony i Vivienne wiele przeszli. Wzloty i upadki, jednak ich związek przetrwał, ich miłość przetrwała. Nowa sytuacja jeszcze raz wystawi ich związek na próbę. Czy tym razem także się uda?