14

1.2K 73 9
                                    

Tony

Dość późno położyłem Derek'a w łóżeczku. Poszedłem wziąć szybki prysznic i dołączyłem do Viv. Zauważyłem, że nie śpi. Zaciskała powieki.

- Wszystko dobrze?- zapytałem, kucając po jej stronie łóżka.

- Nie wiem. Skurcze się nasiliły - powiedziała.

- Zabrać Cię do kliniki?- zapytałem cicho.

- Nie. Poczekajmy do rana. Jeżeli skurcze się nasilą to znaczy, że to już - powiedziała.

- Ale jeżeli będziesz czuła się gorzej, od razu mi powiedz, ok?

- Jasne - pokiwała głową.

- Potrzebujesz czegoś?- zapytałem cicho, gładząc ją po brzuchu.

- Nie, nie. Połóż się. Musisz być wyspany, jakbyś musiał prowadzić - powiedziała cicho.

Położyłem się obok niej, objąłem ramieniem i zamknąłem oczy. Po chwili zasnąłem.

***

Obudziło mnie trącanie w ramię. Otworzyłem oczy. Viv leżała na plecach.

- Tony. Powinniśmy jechać. Skurcze są mocniejsze - powiedziała cicho.

- Okej. Pomogę Ci się ubrać - powiedziałem wstając z łóżka.- Aha, Jarvis, dzwoń do Rhodes'a. Niech przyjedzie - dodałem.

Wstałem z łóżka, wyjrzałem przez okno i wybrałem ubrania dla Vivienne. Pomogłem jej wciągnąć skarpetki, spodnie i koszulkę. Wziąłem ją za dłoń i pomogłem wstać. Na ramię zarzuciłem torbę do szpitala. W salonie ubraliśmy buty. Na platformie pojawił się James.

- W samą porę - powiedziałem prowadząc Viv na platformę.

- Dasz radę - powiedział do niej.- To już dzisiaj Viv. Będziesz mamą.

- Wiem - uśmiechnęła się z grymasem bólu na twarzy.

- Jakby co, Keva jest w domu - powiedziałem stając na platformie.- Do zobaczenia.

- Powodzenia, stary.

***

Nie dobrze pamiętam drogę do kliniki. Cały czas trzymałem Vivienne za dłoń. Ściskała ją z całych sił. Widziałem jak cierpiała i byłem gotowy zrobić wszystko, żeby uśmierzyć jej bólu. Byliśmy w szkole rodzenia. Dobrze wiedzieliśmy, że to dopiero początek, skoro jeszcze nie odeszły jej wody.

Dojechaliśmy do kliniki parę minut po 8:00. Wysiadłem i pomogłem Viv. Wyciągnąłem torbę i powoli poszliśmy do drzwi. Tuż przy schodach Viv zatrzymała się.

- Co jest?- zapytałem.

- Boję się Tony - szepnęła.

- Już, choć, musisz być na porodówce - powiedziałem.- Ja też się boje. Ale kochanie... na to w końcu czekaliśmy.

- Wiem, ale strasznie się boję - powiedziała.

- Zrobię wszystko, żeby poszło zgodnie z planem porodu - powiedziałem.

Uśmiechnęła się do mnie. Nagle jednak uśmiech zniknął z jej twarzy. Stała w bezruchu. Trzymała się za brzuch.

- Co się stało? Coś nie tak z dzieckiem?- zapytałem.

- Wody mi odeszły - szepnęła trzęsącym się głosem.

Zdecydowanym ruchem wziąłem ją na ręce, wszedłem po schodach i podszedłem do kobiety, siedzącej w recepcji.

(POPRAWKA)I Don't Remember You. You're My Mission.✔T.S.(Tom III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz