17

1K 68 25
                                    

Vivienne

Zamieszkaliśmy w Malibu. Postanowiliśmy tak dla dobra dzieci. Keva wróciła z Michael'em do Nowego Jorku, choć obiecała się przeprowadzić w najbliższym roku. Chciałam, żeby zamieszkała blisko. Żeby nie dzieliła nas cała Ameryka.

Nagle usłyszałam krzyk Derek'a.

- Mamo! Mamo!- krzyczał.

Nie wiedziałam skąd dokładnie dochodziły krzyki. Pobiegłam najpierw do sypialni, ale nie było go tam. Wróciłam do salonu. Okazała się, że stał przy otwartych drzwiach wejściowych.

- Dzień dobry - przywitał się mężczyzna.- Mam przesyłkę do Pani Stark.

- To ja - powiedziałam.

Pokwitowałam paczkę, pożegnałam się i zamknęłam drzwi.

- Nie ładnie tak straszyć mamę - powiedziałam, stawiając paczkę na kanapie.

Derek stanął na kanapie i próbował ją otworzyć. Poszłam do kuchni po nóż. Otworzyłam paczkę. W środku znajdowała się biała koperta, plastikowe pudełko i duża torba na dnie. Otworzyłam najpierw kopertę.

"W opinii tego świata zawarcie małżeństwa
jest uwieńczeniem wszystkiego jak w komedii.
Prawda jednak jest dokładnie odwrotna:
małżeństwo to początek wszystkiego."

Dlatego też z wielką radością zapraszamy
na uroczystość zawarcia przez nas
Związku Małżeńskiego, która odbędzie się
dnia 18 lutego roku o godzinie 16.00
w katedrze św Patryka w Nowym Jorku.

Keva Colville i Michael Scott


- Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! Derek, ciocia Keva bierze ślub! - powiedziałam przytulając Derek'a.- Chodź, pójdziemy powiedzieć tacie i Jack'owi - dźwignęłam go i schodami poszłam po warsztatu.

Wpisałam kod, zrobiony specjalnie dla mnie. Weszłam do środka i uderzył nas dźwięk ciężkiego brzemienia.

- Wyłącz, Jarvis - powiedziałam i muzyka ucichła.- Tony! Jack!

- Tutaj! - powiedział Tony, wyłaniając się zza samochodu. Na czole miał krechy smaru.

- Mama! - Jack obiegł samochód i cały brudny zaczął biec w moim kierunku.

- Nie, nie chcę być brudna - zaśmiałam się, zaczynając uciekać z Derekiem na rękach.

Chwilę goniliśmy się, po czym stanęłam przy samochodzie, który razem rozkładali i pokazałam list Tony'emu.

- Przecież to już jutro. Wieczorem musimy wylecieć, żeby zdążyć - powiedział.- Jarvis, zamów mój samolot na 19:00.

- Tak jest, sir - powiedział.

- To ja pójdę nas szybko spakować - powiedziałam, postawiłam Derek'a na ziemi i wybiegłam z warsztatu.

W sypialni położyłam dwie walizki na łóżku i zaczęłam je pakować. Nie wiedziałam nawet co ubrać. Tony'emu spakowałam czarny garnitur i wszystko do zestawu. Ale co ja miałam ubrać?

Przypomniałam sobie o torbie na dnie pudła. Poszłam do salonu, wyciągnęłam ją i otworzyłam. Moim oczom ukazała się piękna, błękitna sukienka. Uśmiechnęłam się do siebie. Zaplanowała wszystko. W plastikowym pudełeczku była biała różyczka do przypięcia do marynarki. Wróciłam do sypialni i to wszystko spakowałam do walizki. Potem zajęłam się pakowaniem rzeczy dla moich chłopców.

***

Lot do Nowego Jorku był dla nas strasznie męczący, mimo, że chłopcy już wcześniej latali. Byli strasznie rozbudzeni i wcale nie chcieli spać. Wiedziałam, że wtedy zasną albo w kościele albo na weselu.

***

18 luty 2018

- Może Pan pocałować Pannę Młodą - powiedział ksiądz.

Michael objął Kevę i połączył ich usta w pocałunku. Płakałam tak samo jak na swoim ślubie. Tak jak się spodziewałam chłopcy zasnęli na samym początku, więc teraz trzymałam w ramionach śpiącego Jack'a, a Tony Derek'a. Jako jedyni nie klaskaliśmy.

Wesele odbyło się w niewielkiej sali. Chłopcy obudzili się w samochodzie, więc nie było potem większych problemów. Biegali po sali, między tańczącymi parami. Tańczyłam właśnie kolejną piosenkę z Michael'em a Tony z Kevą. Tak bardzo się cieszyłam. Teraz już nic nie mogło zepsuć jej szczęścia.

Zabawa trwała w najlepsze do samego rana. Chłopcy spali ułożeni na złączonych krzesłach. Tony czasami miał okropne pomysły, ale co innego miałam zrobić. Miałam chłopców cały czas na oku a oni mogli spać spokojnie.

O 6:00 rano pojechaliśmy do Stark Tower. Keva z Michael'em od razu spakowani pojechali na lotnisko. Wybrali Kanadę jako miejsce docelowe. Oboje uwielbiali narty. Z uśmiechami żegnaliśmy się i już nie mogliśmy się doczekać powrotu.

~MARZEC~

Tony znów zaczął tworzyć w warsztacie. Postanowiliśmy na trochę zostać w Nowym Jorku. W końcu Keva była chrzestną Jack'a. Sama nie mogę uwierzyć, że Derek ma już 2 latka a Jack prawie 1,5 roczku. Czas na prawdę mija szybko, kiedy ludzie są szczęśliwi. A Tony jeszcze nie wie, że mam dla niego niespodziankę. Ostatnio spędzał w warsztacie dużo czasu. Pracował nad czymś, sama nawet nie wiem nad czym. Chłopcy bardzo lubili mu towarzyszyć.

W środę, w dzień powrotu Kevy i Michael'a postanowiłam przekazać mu dobre wiadomości. Mam nadzieję, że dobre. W końcu nie wiem, jak może zareagować.

Stanęłam a platformie i pojechałam do warsztatu, w którym pracował Tony. Weszłam do środka, omijając wszystkie porozrzucane po ziemi narzędzia. Chłopcy siedzieli na ziemi, grzebiąc w skrzynkach z narzędziami i śrubkami a Tony siedział przy blacie i pracował.

- Cześć - powiedziałam, podchodząc do nich. Pocałowałam chłopców w głowy.

- Cześć mamo! - odpowiedzieli chórem.

- Hej - powiedział Tony, patrząc na mnie przelotnie,

- Kiedy skończysz to coś, nad czym pracujesz?- zapytałam siadając na blacie.

- Nie wiem, a czemu?- zapytał ścierając pot z czoła.

- Bo mam dla Ciebie wiadomość - powiedziałam.

- Nie! Powiedz, że Twoi rodzice nie przylatują odwiedzić swoich wnuków i przy okazji zięcia - westchnął, przerywając pracę.

- Nie do końca to miałam na myśli - powiedziałam.

- Więc?- zapytał przysuwając się do mnie. Objął mnie ramionami w pasie i oparł głowę na mojej piersi, jakby potrzebował chwili ciszy i odpoczynku. Siedziałam cicho, gładząc go po plecach.

- Jestem w ciąży, Tony - powiedziałam cicho.

Oderwał się ode mnie i spojrzał w oczy. Świeciły się jak dwie gwiazdki na niebie. Zaśmiał się w głos, objął w pasie, podniósł i zaczął kręcić się po całym warsztacie. W końcu postawił mnie na ziemi i pocałował w usta. Chłopcy obserwowali nas uważnie.

- Który to miesiąc?- zapytał.

- Nie byłam jeszcze u ginekologa. Umówiłam wizytę na weekend - powiedziałam.

- Oh Viv, nawet nie wiesz jak się cieszę! - powiedział.- Tym razem to znów musi być chłopczyk.

- Nie - zaprotestowałam.- Teraz to musi być nasza mała Katie.

- To na późniejszych badaniach zapytamy o płeć - powiedział.

- Dobrze - zaśmiałam się, przytulając do jego piersi.

Byłam tak niezmiernie szczęśliwa. Kto by pomyślał, że znów zajdę w ciążę. Tym razem to musi być dziewczynka.



(POPRAWKA)I Don't Remember You. You're My Mission.✔T.S.(Tom III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz