12

1.1K 69 14
                                    

Moja mama zawsze mówiła: „Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi."~ Forrest Gump


Zaw­sze trze­ba po­dej­mo­wać ry­zyko. Tyl­ko wte­dy uda nam się pojąć, jak wiel­kim cu­dem jest życie i szczęście. Cza­sami trze­ba usiąść obok i czyjąś dłoń zam­knąć w swo­jej dłoni, wte­dy na­wet łzy będą sma­kować jak szczęście.


Praw­dzi­we szczęście jest rzeczą wy­siłku, od­wa­gi i pracy.


Każdy ra­nek da­je szansę na to, by wie­czo­rem móc po­wie­dzieć: to był szczęśli­wy dzień.


Tony

Leniwie otwieram oczy. Mrugam kilka razy, odganiając sny. Przecieram dłońmi twarz i przekręcam się na drugi bok. Vivienne śpi. Jak zawsze uśmiecha się, dłoń trzymając na wystającym brzuchu. Gdyby ktoś wcześniej powiedział mi, że czas będzie biegł tak szybko, zaplanowałbym każdy dzień.

To już 35 tydzień. Jeszcze trochę i urodzi się mała Katie albo mały Jack. Postanowiliśmy, że nie chcemy znać płci. Poczekamy do porodu, zobaczymy.

Przysuwam się do niej, wyciągam dłoń, żeby poczuć, czy dziecko śpi czy nie. Dotykam delikatnie boku i placami rysuję kółka. Po chwili czuję ruch pod dłonią. Uśmiecham się jak głupi, czując kopnięcie. W tym momencie Viv otwiera oczy.

- Co robisz?- pyta cicho.

- Nic - robię niewinną minę.

- Wiesz, kręciło się dzisiaj w nocy - powiedziała.

- Czuję - uśmiechnąłem się.

Naszą rozmowę przerwał słodki śmiech. Przewróciłem oczami i podniosłem się.

- Krócej nie da się spać?- zapytałem Derek'a, który stał w łóżeczku, jedną rączką trzymając się szczebelka a w drugiej ściskając misia. W odpowiedzi dostałem tylko wypowiadane niewyraźnie głoski. Zaśmiałem się, wstałem i podszedłem do łóżeczka.- Chcesz znów pogadać z bratem albo siostrą? - pochyliłem się i wyciągnąłem go z łóżeczka.

- Chodźcie - powiedziała cicho Viv. Leżała już na plecach.

Podszedłem do łóżka, usiadłem na skraju, patrząc na jej brzuch na którym widoczne były wyraźne zniekształcenia, ale po chwili znikały. Derek wyrwał mi się, poraczkował przez pościel i wspiął się na uda Viv. Rozsiadł się, położył rączkę na jej brzuchu a misia ułożył na samym jego szczycie.

- To Twój braciszek albo siostrzyczka - uśmiechnęła się Viv.

Przysunąłem się do nich, położyłem na plecach obok Viv z dłonią na jej brzuchu. Zamknąłem na chwilę oczy, czując kolejne ruchy dziecka. Nigdy wcześniej nie przypuszczałbym, że to takie cudowne uczucie. Tak bardzo lubiłem siedzieć z nimi rano, czuć jak dziecko kopie, nie śpi nie czując kołysania.

***

- Wiesz, raz mogłabyś z nami pochodzić - powiedziałem, chodząc za Derek'iem wokół koca.

Była ciepła wrześniowa niedziela, więc postanowiliśmy pójść do parku. Ostatnio często sprzyja nam pogoda, więc wychodzimy kiedy tylko możemy. Viv boi się ruszać z domu, bo za kilka tygodni ma termin porodu. Zawsze muszę ją zapewniać, że dziecko nie urodzi się tak nagle.

- Ja nie mogę, dobrze wiesz, że plecy mi dokuczają, jeżeli długo się schylam - prychnęła, siedząc na kocu i układając klocki Derek'a, które koniecznie chciał dzisiaj zabrać.

(POPRAWKA)I Don't Remember You. You're My Mission.✔T.S.(Tom III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz