Usiadłem i wpatrywałem się w niego, słyszałem jego spokojny oddech i zapragnałem by mój każdy poranek tak wyglądał. Ochronił mnie, wsparł i za wszelka cenę nie dał się zbyć moim słowom, a ja mu zaufałem.
Nie pewnie wyciągnąłem dłoń i położyłem ją na jego rozgrzany policzek. Zabrałem ją po chwili i popatrzyłem się przed siebie, co ja robię?
Nagle w pokoju rozległ się głośny dźwięk telefonu Connora. Wystraszyłem się i uświadomiłem, że w porę się opanowałem z tymi czułosciami.
Con tylko zaklnąl i z zamkniętymi oczami odebrał, by po chwili wstać jak oparzony i wyjść z pokoju. Kto to? Położyłem się z powrotem i zacząłem rozmyślać o tym jak ten skurwysyn dobrał się do moich wszystkich pieniędzy co mam, a w zasadzie miałem, i od razu zrobiło mi się źle. Byłem zdany na Connora, a nie chce być dla niego ciężarem.
Po 15minutach Connor stanął w drzwiach.
- Troye, jak się dziś czujesz? - mówiąc to uśmiechnął się lekko.
- Hm, w porządku, całkiem znośnie. Jeśli mogę spytać to co się stało? -spytałem.
Najpierw spojrzał na mnie pytająco, a po chwili jakby się zorientował o co mi chodzi.
- Dzwoniła Chloé, moja dziewczyna dziś wraca do LA, była na wycieczce z rodzicami we Francji i przyjedzie do nas za godzinę.- odpowiedział poważnie.
Spojrzałem na niego i poczułem jak moja głowa zaczyna płonąć, ale jedynie zacisnałem zęby i uśmiechnąłem się lekko.
- Nie mówiłeś mi, że masz dziewczynę, ale cieszę się. Chętnie ją poznam, Con. - odpowiedziałem bez przekonania.
Tak, chętnie poznam tą jędze.
Odechciało mi się wszystkiego.
Wstałem i minąłem bez słowa Connora wpatrujacego się we mnie w dziwnym zamysleniu. Podszedłem do szafki kuchennej i wycianąłem tabletkę na głowę i połknąłem. Nastawiłem wodę na herbatę, i zacząłem przygotowywać dla nas śniadanie. Byłem rozczarowany, ale jednocześnie nie powinnenem był się rozmarzać, przecież to było pewne, że Con jest hetero, i do tego ma dziewczynę.
Mam aż takiego pecha?
-Śniadanie, chodź. - powiedziałem do Connora, leżącego w łóżku i przeglądajacego cos w telefonie.
- Juuż Troye. - wstał i podszedł do mnie uśmiechajac się. Zignorowałem to, a Con szybkim ruchem złapał mnie w tali i podniósł, tak jak wtedy gdy byłem tak po odbijany że nie mogłem chodzić.
Kurwa co? Co ty odpierdalasz?
Spojrzałem na niego morderczym wzrokiem, na co on jedynie zaśmiał się tym swoim pięknym głosem. Zaraz, zaraz ja jestem przecież zły! A ty masz dziewczynę, więc o co Ci chodzi?
-Daruj sobie Franta.
- Dobra, ale uśmiech do mnie i Cie postawię. - odpowiedział nadal rozbawiony. Chyba śnisz. Ale wyboru nie miałem, uśmiechnąłem się. I w końcu poszlismy na śniadanie jak normalni ludzie, o ile można tak to nazwać. Był w bardzo dobrym humorze, to pewnie przez tą Chloé. Rozmawialiśmy jak gdyby nic. Po śniadaniu, oczywiście czekaliśmy na tą laskę, znaczy kto czekał to czekał. Miałem nadzieje, że zaraz zadzwoni i powie, że coś ja zatrzymało, i nie da rady, ale niestety po paru minutach usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Connor poszedł otworzyć drzwi i po chwili wrócił do mnie do pokoju z trochę wyższą dziewczyna ode mnie, była blondynką o ciemnych oczach, do tego jej ostry makijaż dodawał jej lat, więc na oko wyglądała na 24 lata. Była piękna, ale miała też w sobie coś co nie podobało mi się. Przypatrywała mi się ma co poczułem się nie zręcznie, gdy w końcu powiedziała.
- Chloe Kahner, a ty to kto? - jej ton był nieprzyjemny, przesłodzony.
-Troye Sivan, przyjaciel Connora. - odpowiedziałem na co uśmiechnęła się dziwnie i poszliśmy do salonu. Con spojrzał na mnie jakby przepraszjąco?
Usiedliśmy i oczywiście zaczęły się opowieści z jej wyjazdu, gdy nagle nasze wzroki się spojrzały.
- Connorek powiedział, że u niego mieszkasz, mam nadzieje, że nie na długo, co?- powiedziała, czym mnie jeszcze bardziej zniechęciła.
-Wiesz, że jesteś dla niego ciężarem? Jak on niby utrzyma siebie i w dodadku jeszcze Ciebie, w tej swojej marnej pracy? - wycedziła wręcz jakbym jej coś zrobił, a może zdenerwowała się tym, że ona jeszcze nie mieszka z Connorem? W sumie wątpie by wytrzymał z tą egoistką.
- Ja..Connor robi to co lubi robić, i wychodzi mu naprawdę dobrze, zarabia wystarczająco, nie ma co narzekać i nie jest to marna praca. Tak masz racje, jestem ciężarem, ale nie martw się, niedługo znikam. - odpowiedziałem bez emocji, w środku czułem jak cos mnie rozrywa, miałem ochotę wyjść i zaszyc się gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Connor zareagował szybko.
- Chloe, co ty wygadujesz? Troye jest cudowny, pomaga mi, dogadujemy się, rozumiemy się. On nie jest i nie będzie dla mnie ciężarem. A ta, jak to powiedziałaś marna praca, jest dla mnie bardzo ważna i lubię to robić. - jego ton nadal był przyjemny i spokojny. Jak ty to robisz?
Jednak Chloé, zaśmiała się.
-Tak? A jak niby się poznaliście?
CZYTASZ
Two blue hearts | Tronnor
FanfictionW jedną noc w Los Angeles może stać się tak wiele, że na drugi dzień obudzisz się z uczuciem, że zabrano Ci wszystko i czujesz się jak nikt przechodząc ulicą wśród tych wszystkich zapatrzonych w siebie ludzi. Wydajesz się niewidzialny, a jednak ktoś...