|17|

53 8 7
                                    

Zrobiło mi się niedobrze.
Puściłem ją i odusunąłem się dwa kroki w tył.
-Co ty sobie wyobrażasz? -syknałem i wbiłem spojrzenie w jej nagą sylwetkę.
Chloe złapała za swój szlafrok i narzuciła go na siebie rzucając mi wyzywające spojrzenie.
-To co słyszałeś, to jak?

To nie tak miało wyglądać.
Kompletnie nie tak.
Z minuty na minuty mój poziom cierpliwości niebezpieczne przekraczał granicę. W przeciągu paru sekund wymyśliłem zbrodnie doskonałą, tak myślałem.

-A może tak pod prysznicem? -mówiąc to podchodziłem do niej coraz bliżej i uśmiechnąłem się zachęcająco.
Niczego nie świadoma, odpowiedziała entuzjazmem na mój pomysł. Świetnie. Naprawdę tak chcesz, załatwić tą sprawę? Myśli bombardowały mnie boleśnie, ale jedna przebijała wszystkie inne, nie ma nic ważniejszego niż on.
Chloe złapała mnie za moją drżąca dłoń i zaczęła iść w stronę łazienki, więc podążałem za nią. Przyciemniła światła i spojrzała na mnie wyzywająco, nie mogę się wycofać..
Cały się trzęsąc zacząłem rozpinać koszulę, a następnie spodnie.
-Teraz ty. -rzuciłem w jej stronę.
Jej uśmiech był przerażający, tak sztuczny czułem się jakbym został zamknięty w łazience z potworem, a jak na ironię okazuję się, że ja nim jestem. Ściągła ponownie szlafrok z niezwykłą zwinnością i zachęciła mnie bym do niej podszedł, wiec to zrobiłem. Zaczęła składać pocałunki na mojej szyi sunąc coraz niżej, gdy dotarła do mojego krocza już podemną klęczała. Brzydziłem się jej dotyku, jej ciała, jej całej. Chciałem płakać z bezsilności, jednak z zamyślen wyrwało mnie nieprzyjemne uczucie, że jej zimne dłonie zdołały zsunąć materiał moich bokserek i zająć się moim penisem. Chciałem ją odepchnąć. Prosto na ścianę. Tak by nie mogła się ruszać.
Nie patrzyłem na nią, złapałem się jedną ręką umywalki i patrzyłem pustym wzrokiem przed siebie.
Kochałem się z nią wiele razy, ale nigdy nie czułem się jakoś specjalnie spełniony. Chyba to wyczuła bo przyspieszyła i czy tego chciałem czy nie moje przyrodzenie stwardniało. Miałem ochotę zwymiotować.
-Chloe, zaraz dojdę.. chodź pod prysznic! -odusnąłem się od niej i złapałem za jej dłoń by pomóc jej wstać, uśmiechnęła się i chciała mnie pocałować, ale niezgrabnie się wychyliłem i spytałem czy ma jakieś prezerwatywy w domu. Skinęła głową i powiedziała bym się nie wygłupiał bo bardzo dobrze wiem, gdzie zawsze leżały. Mruknąłem na znak zrozumienia i podszedłem do zupełnie innej szafki w kuchni, a dokładniej szafki z nożami. Złapałem mniejszego i schowałem w dłoni, był naprawdę malutki, ale bardzo ostry.
Wróciłem do niej, była już pod prysznicem, stałem tam tak wystraszony, ale musiałem to zrobić. Po chwili stałem już za nią, chciała się obrócić w moją stronę, ale ja zaproponowałem, że umyję jej plecy, a w tym samym czasie odłożyłem nóż na małą szafkę przy brodziku przykrywając go ręcznikiem. Podała mi ze swoim uśmiechem nasączona już gąbkę i krokietyjnie się wypieła w stronę drzwi od prysznica. Zrozumiałem natychmiast. Złapałem ją ostro za biodra i wszedłem w nią gwałtownie. Piszczała, ale nie tak jak będzie zaraz. Poruszała się powoli i zmysłowo, a ja w tym czasie myłem jej plecy tą zajebana gąbką. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przypominało mi się jak Troye  poprosił mnie z tymi swoimi słodkimo rumiencami bym mu pomógł, bo jest zbyt obolały by się umyć. Tęsknię za nim. Boję się co oni mu zrobili.. mam nadzieję, że tylko ja zgrzeszę wystarczająco by uratować mojego aniołka. Moje oczy zaszły się łzami. Teraz albo nigdy. Złapałem ją za włosy i przyciągłem do siebie, agresywnie wbijając się jej w czuły punkt, jęczała jak rasowa suka i wypinała się bardziej w moją stronę. W chwili gdy była zajęta zadowalaniem samej siebie i nabijania się bardziej na mojego penisa, odrzuciłem ręcznik i złapałem za nóż. Prawa dłonią złapałem ją za szyję i przywarłem do siebie, a lewą podsunąłem nóż do jej tętnicy. Zesztywniała. Wyszedłem z niej natychmiast i zacisłem bardziej ucisk na jej szyi.
-A więc teraz powiesz mi gdzie jest Troye? Radzę ci mów do rzeczy, bo jesteś na cienkiej granicy! -wykrzyczałem do jej ucha.
Jej oddech był urywany, coś jakby harczała.
-C-connor nie zachowuj się nie poważnie! Proszę puść mnie! Jest bardzo blisko... jesteś okropny, jesteś jakimś psycholem! - mówiąc to, napierałem bardziej na jej szyję i po chwili ujrzałem małe kropelki krwi.
Zaczęła się szamotać, walić dłońmi w zaparowane drzwi kabiny i próbując wołać o pomoc.
-Spytam ostatni raz, gdzie on jest? -powiedziałem to niezwykle cicho i opanowanie.
Znów zastygła, chyba doszła do wniosku, że od tego co powie będzie zależało jej życie. I słusznie.
-Jest w starym magazynie mojego kolegi Chrisa, nie chcieliśmy go zabić, tylko się zemścić..! Connor do kurwy co ty sobie wyobrażasz? Nie jesteś gejem! To chore! -zaczęła swój wykład w chwili, gdy ma wydać ostatnie tchnienia, zabawne.

Znałem adres. Wiem gdzie jest Troye. Czułem się jak facet, który wygrał wielką fortunę. Ale.. a jeśli coś mu się stało przez ten czas? Gdybym wiedział wcześniej, gdzie szukać..

-A więc, to też jest zemsta. -wyszeptałem i popchnąłem ją na szafkę tak precyzjnie, że uderzyła w skroń i upadła na brodzik. Otworzyłem drzwi od prysznica i przykryłem ją ręcznikiem.

-Śpij słodko mała kurwo.

Ubrałem się pospiesznie, i wychodząc wstąpiłem do kuchni odkrecając gaz, spojrzałem jeszcze raz na to wszystko i wyszedłem zamykając za sobą drzwi.

Nie chciałem by tak wyszło.
Ale gdybym tego nie zrobił, poszłaby na obdukcję i zamiast zobaczyć swoje słoneczko ujrzałbym kraty.

Wiem gdzie jesteś Troye, jadę po ciebie i wszystko będzie już dobrze.

-------------------------
Ciężko idzie te opowiadanie, ale napisałam dalszą część bo chcieliście wiecej, wiec oto mój słaby ale jednak rozdział!:) Komentarze i głosy, zachęcają do dalszego pisania opowiadnia.
pozdrawiam, trxye

Two blue hearts | TronnorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz