-A więc..-zaczął drżącym głosem.
Patrzył się w okno i mógłbym przysiąc, że ten chłopak zaraz się popłacze.
-Więc?- ponagliłem go, patrząc się na niego.
-Po koncercie dowiedziałem się, że mój przyjaciel nie żyje, załamałem się w zasadzie to wpadłem w histerie, wyszedłem z garderoby kompletnie ignorując moją ekipę, zabrałem swój telefon i ten pieprzony portfel ze swoimi wszystkimi kartami i wybiegłem na miasto, którego nawet nie znam...-powiedział za jednym tchem i nabrał szybko powietrza.
Jeszcze przez jakieś parę minut opowiadał mi co działo się potem, a mnie przeszły zimne dreszcze i czułem się okropnie, gdy słyszałem jak z każdym zdaniem jego głos się załamywał miałem ochotę odnaleźć tych ludzi i ich zabić. Tylko jedno mi się nie zgadzało.
Jakiej garderoby?
Koncercie?
-A potem zostawili mnie samego na pastwę losu, m-może to dobrze..bałem się, że to już mój koniec..-i wtedy wybuch płaczem. Ogarnął mnie szok, co ja mam zrobić, co ja mam zrobić?
Niepewnym krokiem podszedłem do niego, i dotknąłem jego ramienia delikatnie okazując, że już nie jest sam i nic mu nie grozi, jednak on spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, choć teraz przepełnionymi smutkiem i jednym szybkim ruchem znalazł się przy mnie wtulając się w moje ramiona.
Znieruchomiałem, czułem na swoim ramieniu wilgoć, pewnie od łez chłopaka.
Potrzebuje wsparcia, więc je dostanie.
Objąłem go przeczesując delikatnie jego włosy, dałem mu trochę czasu, aż się wypłacze.
-A tak właściwie jak masz na imię?-spytałem dalej go obejmując.
-Troye Sivan Mellet...-odpowiedział nadal trzymając swoją głowę na moim ramieniu.
Wiedziałem, że skądś Cie znam.
-Dobrze, masz może ochotę coś zjeść i napić się gorącej herbaty?-spytałem.
Odsunął się ode mnie i wbił we mnie wzrok. Bałem się, że będzie chciał stąd uciec i nie da sobie pomóc, ale on tylko kiwnął głową i uśmiechnął się do mnie lekko.
-Tylko pomożesz mi? Jestem strasznie obolały i każdy krok to ból. -powiedział spuszczając głowę w dół.
-No pewnie, że tak Troye! -wstałem i delikatnie go podniosłem, był lekki więc nie robiło mi to różnicy.
Chłopak delikatnie objął moją szyje i wpatrywał się we mnie, gdy spojrzałem na niego szybko odwrócił wzrok.
Gdy doszliśmy do kuchni, delikatnie usadowiłem chłopaka na krześle i podałem mu kubek z gorącą herbatą, następnie zająłem się robieniem kolacji.
Po paru minutach ciszy, podałem mu talerz z kanapkami, i usiadłem naprzeciwko niego.
Spojrzał na mnie.
-A ty nie jesz?- spytał, biorąc się za jedzenie.
Uśmiechnąłem się, wyglądał jakoś lepiej, miał zarumienione policzki i powoli zaczynał mi ufać.
-Już jadłem. Smacznego, jak będziesz jeszcze chciał to jestem do usług. -odpowiedziałem i wziąłem łyk swojej ulubionej kawy.
Kiwnął tylko głową.
Troye POV
Byłem rozbity, kompletnie nie wiedziałem komu mogę ufać, postanowiłem, że będę silny.
Gdy usłyszałem pytanie co się wydarzyło tamtej nocy z każdym słowem łamałem się jeszcze bardziej i złapałem się na tym, że na samym końcu moje łzy mimowolnie spływały mi po policzkach, byłem roztrzęsiony.
Wtedy poczułem jego ciepłą dłoń, poczułem chęć przytulenia go to ponoć pomaga.
I faktycznie pomogło, jednak on był przez chwilę zdezorientowany, ale gdy poczułem jak jego dłoń oplata się wokół mojego ciała, a druga lekko przeczesuje moje włosy poczułem się bezpieczny, w końcu.
Wtedy on zaproponował mi posiłek, o mój boże byłem bardzo głodny, kto przysłał mi tego anioła hm?
Wiadomo, że się zgodziłem, tylko problem był w tym, że gdy szedłem czułem ból nie chciałem by musiał na to patrzeć, wiec poprosiłem go o pomoc myślałem, że mnie podeprze przez ramie, albo cokolwiek innego, ale nie to, że mnie podniesie i zaniesie jak jakąś księżniczkę!
Czułem się zażenowany, ale w jego ramionach było mi tak przyjemnie ciepło, że marzyłem by ta kuchnia była jakieś dobre parę kilometrów stąd, ale Troye o czym ty marzysz?
Dopiero wtedy zauważyłem jego profil twarzy był niezwykle przystojny, a jego oczy miały w sobie to coś. Odwrócił wzrok w moją stronę i jak poparzony spuściłem wzrok w stronę podłogi, czułem jak moje policzki oblewa fala czerwieni.
Po dotarciu do kuchni, pomógł mi usiąść na krześle i podał gorącą herbatę, naprawdę gorącą bo poparzyłem się dotykając kubka, małe cholerstwo!
Gdy Connor zajmował się robieniem kanapek, rozglądałem się wzrokiem po mieszkaniu, było całkiem niezłe, na ścianach wisiały fotografie muszę przyznać, że naprawdę dobre! Nie odzywałem się, po prostu nie wiedziałem co powiedzieć.
Po paru minutach, podał mi talerz pełen kanapek i już chciałem brać się za jedzenie, gdy przypomniała mi się grzeczność.
-A ty nie jesz?-spytałem i dopiero wtedy zabrałem się do jedzenia tych przepysznych kanapek.
On spojrzał tylko na mnie jakoś tak inaczej i uśmiechnął się.
Odpowiedział, że jadł i jak zechcę to przygotuje więcej kanapek, więc przytaknąłem i spuściłem głowę w dół, myślę, że to początek dobrej znajomości, choć w złych okolicznościach.
--------------------------------------------
Hej! W końcu skończyłam pisać ten rozdział, mam nadzieję, że spodoba się wam!
Komentarze i głosy naprawdę motywują do dalszego pisania:)
Piszcie co sądzicie o tej opowieści, może coś w niej zmienić?
trxyex
CZYTASZ
Two blue hearts | Tronnor
FanficW jedną noc w Los Angeles może stać się tak wiele, że na drugi dzień obudzisz się z uczuciem, że zabrano Ci wszystko i czujesz się jak nikt przechodząc ulicą wśród tych wszystkich zapatrzonych w siebie ludzi. Wydajesz się niewidzialny, a jednak ktoś...