|11|

111 9 3
                                    

Troye POV

Jego usta były mieszanką słodkiego zapachu gumy miętowej wymieszanego z alkoholem.

W tej chwili jedyny smak, którego pragnąłem powtórzyć nie zważając na konsekwencje, ale nie mogłem.

Czułem się w tej chwili tak cholernie spełniony, a zarazem źle.

To przez alkohol.
To ja go prowokowałem. To ja dopuszczałem do sytuacji by czuł się niezręcznie. To moja pieprzona wina, i jej nie odwrócę. Osobiście nie przejmowałbym się tym tylko zatapiał pocałunki w tym słodkim chłopaku raz po raz, smakując go na nowo, ale był jeden wielki, rażący, wręcz denerwujący problem. CHOLE.
Nie mogłem rozbic związku, to nie w porządku, nawet jeśli jego dziewczyna jest totalną jedzą bez serca i wyśmiewa jego pracę, jego marne zarobki, jego koleżanki, jego kolegów, kurwa. Kim ona jest? Jak ona może go tak traktować. Zajął bym się nim jak skarbem, traktował jak najdelikatnieszy kwiat, który nigdy by nie uschł, bo zawsze byłbym blisko i do tego nie dopuścił.

Przeniosłem wzrok na Connora, jes przerażony tym co właśnie zrobił, ale jednocześnie uśmiecha się do mnie tak jakby był dumny z tego co zrobił. Sprzeczność.
Nie mogę rozbić tego pieprzonego związku. Nawet jeśli po tym pocałunku pragnę chociażby złapać go za dłoń i powiedzieć jak bardzo jestem mu wdzięczny. Okazał mi swój czas, cierpliwość, bezinteresowną pomoc i przede wszystkim swoje anielskie serce.

Uśmiechnąłem się.

Nawet nie wiesz jak dużo kosztował mnie ten uśmiech byś nie zauważył jak bardzo mam ochotę teraz się przed tobą rozpłakać.

-Troye, czy... czy to w porządku? - zaczął i dotknął mojego ramienia.

TAK! JAK NAJBARDZIEJ! CHCĘ WIĘCEJ!

-Connor.. nie powinniśmy. Jesteś słodki, ale to nie w porządku w stosunku do Chole. -odparłem zaciskając szczękę.
Nie dałem mu odpowiedzieć, nie mogłem.
Wstałem i ubrałem kurtkę po czym kiwnąłem na niego głową by zrozumiał że wracamy do mieszkania.
Zrozumiał natychmiast, jednak nie był tym zachwycony.

Uwierz mi, najchętniej nie wypuścili bym Cię z moich objęć.

Nie wypuścił z pocałunku, nie wypuścił aż do zatracenia tchu.

Najchętniej pozwolił spalić na stosie, za tak szczeniackie zakochanie się w Tobie.

-Chodź, chodź bo zimno jeeest. -pogoniłem go i uśmiechnąłem lekko.
Spojrzał na mnie zamyślony, po czym wrócił on.
Uśmiechał się jak zawsze i odgryzł głupią gadką.
Na dworze pruszył śnieg i wiało chłodem, jednak mimo wszystko podobała mi się ta pogoda. Connorowi mniej bo narzekał na uroki zimy. Nasze śmiechy rozbrzmiewały po całym osiedlu, jednakże żaden z nich nie był szczery dzisiejszej nocy.

---------------
Connor POV
Zrobiłem to. Pomyślałem, po co czekać, zrobiłem to po swojemu. Jego usta drżały, by po chwili wykrzywić się w uśmiechu. Zrobiłem swój ruch. Pocałowałem go. Ale co ja głupi mogłem myśleć? Rzuci się na mnie i powie, że również kocha mnie do szaleństwa? A może będzie chciał mnie jeszcze raz pocałować? Jestem głupi, a przy okazji czuję się skreślony.

Troye, pokazałeś mi świat po swojemu i taki najbardziej mi się spodobał.

Twój uśmiech z rana jest dla mnie jak ukojenie po koszmarach życia codziennego.

Odkąd się pojawiłeś obudziłeś we mnie coś nowego, Chole zagasiła to we mnie bardzo dawno temu.

Myślałem, że jest ze mną coś nie tak.
Ale to ty jesteś nie tak.
Oboje jesteśmy nie tak.
Oboje beznadziejnie w sobie zakochani, a jednak nie osiągalni?

Uśmiechasz się do mnie, czy tak samo jak ja pragniesz to powtórzyć? Daj mi znak.

Twój wzrok ucieka w bok i oddalasz się ode mnie myślami, wywołałem u Ciebie, aż tak dużo myśli? Błagam odezwij się.
Nie wytrzymuje i dotykam Cię za ramię pytając, czy to w porządku, czy tylko ja oszalałem..
A ty wypowiadasz tak łamiące mnie słowa, że mam ochotę dać się podpalić żywcem byle by inny ból zagłuszył ból mojego łamanego serca.
Chloe, Chloe, Chloe, nie widzę jej w swoim sercu. Widzę Ciebie, tak wyraźnie, że łapie się za głowę. Ty wstajesz niewzruszony i zakładasz kurtkę, moją kurtkę. Dałem Ci ją, bo jest ciepła, a ty szybko marzniesz.
Wstałem i uśmiechnąłem się do niego.  Wyszliśmy na dwór, nienawidzę zimy.
Przy każdym kroku ocieraliśmy się o siebie ramionami, jednak, żaden z nas nie odsunął się nawet na krok. Śmialiśmy się wracając do mieszkania, te śmiechy były przepełnione bólem.

Ja zrobiłem swój ruch, i to wszystko było o Tobie.

--------------------------------
Hejka! Następny rozdział aż za szybko, ale naszła mnie wena i skonczyłam go pisać o prawię 3 nad ranem. Rodział wyjątkowo smutny, ale to chiloowe! Komentarze i głosy baardzo mile widziane 💜 trxyex

Two blue hearts | TronnorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz