|3|

147 16 3
                                    

Connor POV

Tego dnia niebo wydawało się pochmurne, a jednocześnie widziałem jak słońce próbowało wydostać się z ciemnych chmur, bezskutecznie. Najlepsze zdjęcia robiło mi się w ciszy, i tam gdzie ludzi najmniej, czyli poza centrum. Fotografowałem najczęściej ciekawe widoki, i to co wpadło mi w oczy. Uwielbiałem to, to było coś co naprawdę lubię, jednak rodzice tego nie rozumieją i nie chcą zrozumieć. Miałem dość kłótni z nimi, więc po skończonych 18 urodzinach wyprowadziłem się na obrzeża miasta LA, może nie miałem nie wiadomo jak dużego mieszkania, ale mi idealnie pasowało. 

Kierowałem się w stronę najbliższego przystanku autobusowego, jeśli chciałem zdążyć do domu o normalnej porze to nie miałem wyboru, albo to albo 10 kilometrów drogi przede mną, choć to wcale nie tak dużo, jednak tak, przyznaje się byłem leniem.

Zdjęcia wyszły mi dziś naprawdę dobrze, pochwalałem sam siebie przeglądając je w swoim telefonie. Gdy zbliżałem się do przystanku, ktoś tam siedział, chociaż nie będę tam sam. Nie zastanawiając się wiele, byłem coraz bliżej gdy nagle zamarłem, nie mogłem ruszyć się do przodu, instynkt podpowiadał mi, żeby uciekać, ale wtedy zobaczyłem jego twarz, a raczej to co się z nią stało i poczułem się słabo. Nie jestem jakimś tam tchórzem, ale widok tego chłopaka mnie przeraził! 

Jednak ruszyłem się w jego kierunku, gdy stałem już wystarczająco blisko niego wydawało mi się jakbym go z skądś kojarzył..jego powieki były zamknięte, a wyraz twarzy nie wyrażał niczego. Ktoś zdecydowanie pomógł mu zniszczyć jego życie, co? Cholerne gnoje, co oni mu zrobili? Przełknąłem ślinę, i wyciągnąłem dłoń w kierunku jego szyi by sprawdzić czy chłopak w ogóle oddycha. Jego ciało było okropnie zimne, ale wyczułem puls. Odetchnąłem z ulgą. Zauważyłem, że jego dłonie trzęsły się, tak samo jak jego ramiona, ile już tu siedzisz biedaku? Wyciągnąłem telefon i postanowiłem, że dziś nie będę oszczędzał, zadzwonię po taksówkę. 

---------------------------------------------------

Niewiem czy to przestępstwo, czy prędzej moja głupota, że miałem zamiar zabrać chłopaka do swojego mieszkania. Niestety taksówkarz nie mógł zajechać prosto pod mój dom, więc musiałem jakoś wyjść z chłopakiem i przejść się 10minut drogą przez centrum miasteczka, ale jak? Przez całą drogę leżał na tylnim siedzeniu, a taksówkarz rzucał mi podejrzane spojrzenia.

-Czy może mi pan pomóc?-spytałem.

-W czym? Chodzi o tego chłopaka?-spojrzał patrząc się nieprzytomnie.

Skinąłem głową, pomógł mi umieścić delikatnie chłopaka w moich ramionach i przykrył go szczelnie moją kurtką, podtrzymywałem jego ciało silną dłonią. 

-Dziękuje panu.

Wziąłem głęboki wdech i pomyślałem sobie, że nie mam przecież nic do stracenia, niech ludzie patrzą, niech gadają, ja wiem, że muszę mu pomóc.

 Jasne, mogłem zadzwonić po karetkę, ale pewnie nie zobaczyłbym go już nigdy więcej.

Szedłem powoli, nie mogłem przecież sprawić mu większego bólu, ludzie mijali nas bez słowa, zapatrzeni w siebie, pozbawieni jakichkolwiek uczuć, szli wyznaczając swoje własne ścieżki, a ja wyznaczałem swoją, z kompletnie obcym mi chłopakiem w ramionach..

---------------------------------------------------

Hejka! Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba, Troye nieźle się zdziwi!

Komentarze i głosy mile widziane:)

trxyex

Two blue hearts | TronnorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz