|4|

149 17 4
                                    

Gdy dotarłem do mieszkania, wyciągnąłem niezdarnie klucze z tylnej kieszeni spodni i próbowałem otworzyć drzwi, gdy poczułem jak chłopak lekko przysuwa swoją twarz i chowa ją w moją szyje, tak, że czuje jego gorący oddech.

Gdy w końcu drzwi się otworzyły, przeszedłem prosto do mojej sypialni i położyłem go delikatnie na łóżku. Jego ubrania były wilgotne i trochę poszarpane, a rany wymagały dezynfekcji, z resztą kto wie czy on ma te rany tylko na twarzy? 

Wróciłem się do korytarza zamykając drzwi, ściągnąłem kurtkę i buty, następnie skierowałem się do łazienki, by znaleźć odpowiednie rzeczy, wróciłem do sypialni ze wszystkim i usiadłem dalej od chłopaka i rozłożyłem to. Nie miałem wyboru więc, zacząłem powoli ściągać z niego kurtkę, potem koszulkę, spodnie i skarpetki. Ten widok był okropny, nie dość, że jego twarz była cała w ranach to jego ramie było w siniaku, brzuch zaczerwieniony i lekko siny, na udzie parę ran a na łydce jakieś przetarcie, coś ty odwalił? 

Zacząłem powoli przemywać te rany i te poważniejsze bandażować, ciągle przyglądałem się jego twarzy, była taka spokojna jak spał, z resztą spał za długo..może zarwał noc, a może coś mu dosypali? Zrobiło mi się go jeszcze bardziej przykro, gdy skończyłem podszedłem do swojej szafy, wyciągnąłem swoje dresy oraz jakiś luźny sweter i założyłem na niego, odkryłem kołdrę i przykryłem go nią kompletnie nie wiedząc co dalej, przecież mam w swoim łóżku obcego chłopaka..

Poszedłem do kuchni i wstawiłem wodę na kawę przyglądając się jak za oknem zaczyna padać deszcz i chmury robią się coraz ciemniejsze.

---------------------------------

Troye POV

-I co teraz zrobisz? Nikt Ci nie pomoże! -usłyszałem wokół siebie okropnie głośne śmiechy, Ci ludzie byli we mnie wpatrzeni, na ich twarzach widziałem uśmiechy zadowolenia. 

Próbowałem uciec, ale oni byli wciąż zbyt blisko, próbowałem krzyczeć, ale nic nie słyszałem, próbowałem się obronić, ale widziałem tylko siebie leżącego w kałuży krwi, pozbawionego rodziny, przyjaciół, pozbawionego samego siebie, pozostawionego na pastwę losu. Bezdźwięcznie płakałem, błagałem o pomoc, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi. 

Obudziłem się cały spocony, i szybko ruszyłem się by złapać za głowę, ale gdy poczułem ból opadłem z powrotem, bałem się otworzyć powieki, bałem się, że ten koszmar na jawie wciąż trwa. Jednak przemogłem się i otworzyłem jedną powiekę i zdziwiłem się...leżałem w jakimś jasnym pokoju z wielką szafą na łóżku przykryty kołdrą w nie swoich ciuchach!

Nie dość tego, dłoń miałem zabandażowaną, tak samo jak udo, a na reszcie ciała znajdowały się pojedyncze plastry, co to ma być? Chciałem stąd uciec, wiec wstałem szybko i zacząłem kierować się w stronę drzwi, ale w połowie drogi moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i opadłem na ziemie jęknąłem z bólu.

Connor POV

Gdy od paru godzin siedziałem w salonie i próbowałem jakoś zasnąć, usłyszałem z sypialni huk i jakby ktoś jęknął? Od razu odechciało mi się spać, i wszedłem do sypialni. Ten chłopak leżał na ziemi i miał schowaną twarz w dłoniach, trząsł się. Chyba mnie usłyszał, bo cały się spiął i spojrzał niepewnie w górę, wtedy nasze wzroki spotkały się i zamarliśmy. Jego oczy wyrażały więcej smutku i strachu niż mógłbym sobie wyobrażać, ale mimo wszystko były tak cholernie piękne, że nie mogłem oderwać od nich wzroku, on chyba też bo dopiero po paru minutach jakby się ocknął i spuścił głowę w dół.

-Kim ty jesteś? Dlaczego tu jestem? Co to za miejsce? Co ty chcesz mi zrobić? Proszę wypuść mnie!-powiedział za jednym tchem. Podszedłem do niego niepewnie i przysiadłem na ziemie w odpowiedniej odległości do niego, zaczynając mówić.

-Nazywam się Connor Franta, znalazłem Cię jak siedziałeś na przystanku autobusowym poza centrum, byłeś w okropnym stanie i nieprzytomny, a to miejsce to moje mieszkanie. Nic nie chce Ci zrobić, po prostu bezinteresownie Ci pomogłem bo wpakowałeś się chyba w niezłe kłopoty, nie bój się mnie. -powiedziałem, starając się uspokoić chłopaka i chyba podziałało bo znów na mnie spojrzał i uśmiechnął się niepewnie. 

-Więc możesz mi pomóc jeszcze raz, i zabrać mnie z tej podłogi? Trochę zimna. -powiedział szeptem. 

- No pewnie. 

Wstałem i podszedłem do niego, delikatnie przejeżdżając po jego plecach dłonią złapałem go w pasie i podniosłem delikatnie tak, że stał oparty o mnie, był mojego wzrostu, zauważyłem jak ucieka wzrokiem w bok i przełyka nerwowo ślinę. Podszedłem z nim powoli do łóżka i położyłem go, przykrywając z powrotem kołdrą. Usiadłem na końcu łóżka tyłem do niego i oparłem się łokciami o swoje kolana, przecierając twarz dłonią, jak on mógł się teraz czuć?

-Dlaczego? -spytał.

Popatrzyłem się na niego pytającym wzrokiem.

-Dlaczego mi pomogłeś?-powtórzył.

- Wyglądałeś jakbyś miał zaraz umrzeć, twoje ciało było zimne, trząsłeś się, z resztą te siniaki...nie mogłem tak obojętnie przejść, prawda? -spojrzałem na niego i zauważyłem, że jest mu przykro.

-Co się stało? Dlaczego jesteś w takim stanie? Kto Ci to zrobił?-nie wytrzymałem i spytałem.

Ścisnął swoimi obolałymi dłońmi kołdrę i przegryzł wargę.

- A więc...

-------------------------------------

Hej! Mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział:)

Komentarze i głosy bardzo motywują:)

trxyex

Two blue hearts | TronnorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz