Nathalie P.O.V
Następnego dnia...
Kiedy wstałam rano czułam się inaczej. Domyślałam się, że w Kabe będzie inaczej, ale to nie jest takie złe uczucie. Na krześle spoczywał mój mundur, oczywiście oczyszczony z brudu po tej 6-dniowej drodze. Szybko się ogarnęłam i wyszłam z mojego pokoju. Fajnie jest być kapitanem. Kocham to uczucie. Uczucie odpowiedzialności, poczucie uwagi. No i nie musisz dzielić z kimś pokoju. Przynajmniej u nas w wojsku i tu teraz. Zaczęłam iść przed siebie. Szłam pewnym krokiem dopóki nie uświadomiłam sobie, że nie pamiętam gdzie znajduje się jadalnia. Świetnie. Zaczęłam błądzić po korytarzach. Zaglądałam do większości pomieszczeń. W pewnym momencie miałam dość. Postanowiłam poprosić kogoś o pomoc. Obok mnie znajdowały się drzwi. Zgaduję, że do czyjegoś gabinetu. Miałam już pukać ale zawahałam się. Kto normalny siedzi w gabinecie o piątej rano? No trudno, warto spróbować. Prawie zawału dostałam gdy usłyszałam zimne '' no idę, idę ". Skądś kojarzyłam ten głos, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Chwilę potem dostałam odpowiedź. Drzwi otworzyły się, a ja zobaczyłam przed sobą trochę niższego ode mnie bruneta. Tak, to on.
- Czego chcesz? - zapytał tym swoim zimnym tonem.
- Słuchaj Levi... Masz może chwilę? Potrzebuję...Um, pomocy. - powiedziałam trochę zawstydzona całą tą sytuacją.
Młody mężczyzna westchnął i odpowiedział nadal utrzymując swój znudzony wzrok.
- O co chodzi?
- Zgubiłam się... Nie wiem gdzie jest jadalnia i teraz tu błądzę. Znalazłam pierwsze lepsze drzwi i okazało się, że są od twojego gabinetu... I teraz stoję tu i proszę o pomoc.
Levi patrzył na mnie jeszcze przez moment z lekkim zdziwieniem a potem westchnął. Zamknął po cichu drzwi od gabinetu i zaczął kierować się w stronę schodów.
- Zamierzasz coś zjeść czy tu tak sterczeć? - zapytał się z zirytowaniem gdy zauważył, że za nim nie podążam a stoją tam gdzie stałam.
Westchnęłam i dogoniłam go szybkim krokiem. Droga była pełna ciszy. Nie spodziewałam się tego, że mi pomoże. Raczej, że zamknie drzwi z powrotem a ja będę musiała szukać pomocy dalej. Martwię się tylko jednym...
- Um... Levi? - zaczęłam nieśmiało.
Brunet nie zaszczycił mnie nawet jednym spojrzeniem.
- Czego? - ponownie usłyszałam ten pełen pogardy głos.
- Pewnie nie ma sensu cię o to prosić, ale można zaryzykować...
- O co ci chodzi?
- Możesz nie mówić innym, że poprosiłam cię o pomoc?
Nic nie mówił. Super. Wiedziałam, że będzie miał to najzwyklej w nosie. Czego ja się po nim spodziewałam? Jednakże po chwili w końcu raczył się odezwać.
- A mogę wiedzieć dlaczego?
- Niezbyt... To prywatne... - powiedziałam spuszczając głowę w dół.
Jeśli chodzi o mój problem w stosunku do mówieniu o pomocy, nikt o tym nie wie. Jedynie Julie z Magdą. Tylko im ufam. A, no i mój brat też wie. Po prostu czasem sądzę, że kapitan powinien dawać przykład innym żołnierzom. Dlatego kiedy już przychodzi do proszenia o pomoc, to często nie mówię o tym publicznie. Chcę pokazać, że jestem silna i samodzielna. Swoją drogą, ciekawe co u mojej rodziny... Rodzice pewnie się bardzo martwią. Ale powinni dostać list, że nic mi nie jest. Gdy doszliśmy na miejsce, Levi otworzył masywne drzwi i wszedł do pomieszczenia, ja szłam zaraz za nim. Potem skierował się w stronę kuchni i krzycząc do mnie:
CZYTASZ
Attack on Titan | Hope
FanficLevi x OC Zadaniem najsilniejszego żołnierza ludzkości jest walka oraz poświęcenie za swój naród. Z tym przychodzi ogromna odpowiedzialność. Nie możesz być czymś rozproszony. Dlatego Levi, nie dbał o takie rzeczy jak przyjaźń czy miłość. Swoje czuci...