Levi P.O.V
Wyszedłem z pokoju. Nie chce czekać na rozwój sytuacji, może być jeszcze gorzej bez naszego zaangażowania. Każda sekunda jest ważna. Było dość chłodno, miałem zamiar znaleźć moją drużynę. Dopiero 20.00, nie powinni jeszcze spać. I tak, w jadalni znalazłem Petrę.
- Petra, musimy porozmawiać i to dość poważnie. - zacząłem z moim codziennym tonem.
- Coś się stało? - zapytała zmartwiona.
Usiadłem i oparłem ramię na stole, po czym spojrzałem na Petrę poważnym wzrokiem. Już miałem przejść do rzeczy, gdy nagle do jadalni przyszedł nie kto inny jak... Carey. Idealnie wycelował w moment.
- O, kogo my tu mamy? Dobry wieczór Kapitanie Levi, szanowna Petro. - mówił to z takim dziwnym rozbawieniem.
- Także miło mi Cię widzieć Jack. - odburknęła Petra krzyżując ręce na piersi.
- Przykro mi, że wam przeszkadzam w rozmowie, ja tylko zgłodniałem. Nie przeszkadzajcie sobie.
Jack Carey wszedł do kuchni i znikł pomiędzy blatami. Nie miało sensu mówienie o jego wstrętnym planie w jego obecności. Widocznie niestety będę musiał poczekać do jutra. Niech go licho weźmie...
- Jak ja go nie lubię... - bursztynooka mówiła cicho do siebie.
- To, co chciałeś mi powiedzieć Kapitanie? - dodała po chwili
No przecież nie powiem tego teraz. Mogło by się wydać, że wiemy i wplątałbym Nathalie w kłopoty. Cholera co ja jej ma teraz powiedzieć? Można powiedzieć, że od tej sytuacji uratował mnie nasz wróg. Usiadł obok nas z herbatą i przyglądał się z szyderczym uśmiechem na mordzie.
- No to co? Jestem światkiem rozmowy nowej pary? Nie sądziłem, że nadzieję ludzkości kręcą takie niewielkie... kobiety.
Dostałem nagłej chęci mordu. Najchętniej teraz bym bo pobił, ale wolę zachować spokój. Tak czy owak, zignorowałem to i zacząłem wpatrywać się w ścianę z nadzieją, że zaraz sobie pójdzie.
- A no tak, wybacz Petruniu, pomyliłem Cię z tą z Jeonsy. Jak ona była... Nathalie Watson, tak? Mam rację Kapitanie? Ma takie ładne szare oczy, nie dziwię się, że stała się obiektem westchnień Kapitana. Sam bym chętniej do niej zagadał. No ale skoro jest już zajęta, to nie będę wchodził wam w drogę.
Moja chęć mordu jest większa z każdym jego słowem na jej temat. Dla wszystkich było by lepiej gdyby się udusił tą herbatą. Jednak wiedziałem, że ignorancja tego debila w niczym mi nie pomoże. Tym razem popatrzyłem wprost na niego moim wrednym wzrokiem.
- Nie denerwuj się Kapitanie, ale przyznaj, że chyba między wami coś jest. Normalnie dałbyś sobie spokój gdyby zaatakowała Cię mąką inna osoba. Z Kapitan Nathalie było inaczej, prawda? Nawet nie próbuj zaprzeczyć.
- Zamknij się! Ja, Nathalie oraz Petra to tylko i wyłącznie przyjaciele. Współpracownicy z oddziałów i sojusznicy. - powiedziałem oschle i z kapką agresji.
Postanowiłem że muszę się uspokoić, więc po prostu wyszedłem z pomieszczenia. Ciekawe, czy Nathalie nadal śpi? Nim się obejrzałem, byłem już przed drzwiami do mojego gabinetu. Gdy już miałem wchodzić, usłyszałem za sobą kobiecy głos.
Kapitanie... - tak, ten głos zdecydowanie należy do Petry.
Odwróciłem się w jej stronę. Różnicę między nią i Nathalie można dostrzec gołym okiem. Petra jest od niej niższa, ma inny kolor włosów i inny kolor oczu. Obie mają podobny, jednak w jakiś sposób inny charakter. W sumie mogłem jej to powiedzieć teraz, w gabinecie. Tak, to chyba dobry pomysł. Tylko co ona powie na śpiącą na kanapie Nathalie? Trudno, przecież między nami nic nie ma.
CZYTASZ
Attack on Titan | Hope
FanfictionLevi x OC Zadaniem najsilniejszego żołnierza ludzkości jest walka oraz poświęcenie za swój naród. Z tym przychodzi ogromna odpowiedzialność. Nie możesz być czymś rozproszony. Dlatego Levi, nie dbał o takie rzeczy jak przyjaźń czy miłość. Swoje czuci...