[9] Przygotowani na zagrożenie

3.3K 237 43
                                    

Merlin P.O.V

- Wyglądam jak przygłup. - powiedziałam gdy Carey związywał mi drugiego kucyka sznurkiem.

- Nieprawda, jesteś urocza. - zaprzeczył uśmiechając się przy tym do siebie.

- Błagam, miejmy to jak najszybciej z głowy. - jęknęłam cicho robiąc grymaśną minę, jednocześnie sprawdzając poczynania chłopaka przez lusterko. 

Na reszcie wtrącamy mój plan w życie. Czas zebrać parę cennych informacji! Gdy wszystko było już gotowe, wyszliśmy z pomieszczenia i zaczęliśmy się kierować w stronę bazy zwiadowców. Jack rozmawiał z generałem i zezwolił mu na oprowadzenie mnie. Widocznie ma zaufaną reputację. Po chwili znaleźliśmy się przed wejściem do siedziby. Gdy szliśmy, w oczy rzuciły mi się osoby kręcące się przy stajni. Po chwili podeszła do nas niebieskooka dziewczyna. W mojej głowie powstała myśl, że gdzieś tę dziewczynę już widziałam. Być może należy do osób z Jeonsy.

- Hej Jack! To ta twoja siostrzyczka? Sądziłam, że... jest troszkę młodsza. - zaczęła się mi przyglądać. 

- Jestem Merlin, a ty...? - zapytałam udając nieśmiałą i powstrzymując zażenowanie. 

- Kapitan Julie Rossel, miło mi poznać. - odpowiedziała po czym wyciągnęła do mnie rękę na powitanie.

Niechętnie oddałam gest i lekko się uśmiechnęłam. Więc to właśnie jest Julie Rossel. Pamiętam, że kiedyś z nią rozmawiałam i strasznie mnie irytowała. Wbrew pozorom mnie zainteresowała. Dlatego zebrałam o niej informację i nieco się o niej dowiedziałam.

- Uśmiechasz się chociaż masz za sobą taką nieprzyjemną przeszłość. Nigdy cię nie pojmę. - powiedziałam do siebie w myślach, myśląc o rudej, wesołej dziewczynie. 

Po chwili podszedł do nas kapitan oddziału Carey'a - Miche Zacharius.

- Jack, kto to? - zapytał bacznie mi się przyglądając. 

- To moja młodsza siostrzyczka, Merlin. - przedstawił mnie mój kompan lekko przyciągając mnie do swojego boku, co mnie zdenerwowało, jednak starałam się tego nie okazywać. 

- Nie widzę jakoś między wami podobieństwa. - oświadczył Zacharius opierając swoją brodę na dość dużej dłoni.

W sumie się mu nie dziwię. Jack Carey jest wysokim brązowookim brunetem, a ja , białowłosą niską dziewczyną o czerwonych oczach. Nietypowy kolor oczu prawda? Można powiedzieć, że moje oczy skrywają za sobą moje pochodzenie. 

- Nie każde rodzeństwo musi być podobne. Po za tym... Merlinuś jest adoptowana. - to ostatnie powiedział szeptem jakby to była jakaś niesamowita tajemnica. 

- Dobra, muszę jej jeszcze pokazać wiele rzeczy więc... - dodał wydłużając ostatnią sylabę jednocześnie zaczął powoli kierować się w inną stronę, jednakże w tym przerwałam mu ja.

- Ale Jakcuś! Wolałabym, żeby ta słodka dziewczyna mnie oprowadziła! - powiedziałam niczym małe, rozwydrzone dziecko wskazując palcem na Julie. 

O mój boże, co ja właściwie wyrabiam? 

- Och Merlin, ale Kapitan na pewno jest teraz zajęta... Poza tym ona nie jest stąd i nie zna zbyt dobrze tego miejsca. A przynajmniej nie tak jak ja. Co nie, Kapitan Rossel?

- Ależ nie ma problemu. Jeśli Julie ma czas, pójdę z wami. Przy okazji pokaże jej inne miejsca. - odezwał się Miche.

Rudowłosa przytaknęła głową co oznaczało, że się zgadza. Niedługo po tym pożegnałyśmy szatyna i udałyśmy się na niewielką wycieczkę. Ciekawe, ile zdołam od niej wyciągnąć... Droga przebiegała sprawnie. Nie chciałam zadawać jej pytań od razu, bo to mogłoby spowodować niepowodzenie mojej misji. Miche nie wydawał się problemem. Po prostu udawałam, że jestem tym wszystkim zafascynowana by w pewnym momencie '' zaatakować " .  Kiedy miałam pewność, że nikogo oprócz mnie i Julie tu nie ma. Przeszłam do ataku. 

Attack on Titan | HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz