Epilog

2.3K 152 58
                                    

Rok 850... Jeonsa.

Nathalie P.O.V

Właśnie wracałam z treningu na manekinach. Ostatnio mam wrażenie, że jestem coraz lepsza, moje umiejętności wzrosły. Dzisiejsza pogoda była dość ładna. Wiał lekki wiatr a niebo było prawie, że bezchmurne. Zaczęłam myśleć. Ostatnio zwiadowcy dostali wolne, niektórzy mogą wrócić do rodzin aby je odwiedzić. Ja myślałam o tym by odwiedzić mojego brata, w końcu Tara nie dawno urodziła a ja jeszcze nie widziałam swojego małego bratanka. Od czasu powrotu do Jeonsy wiele się zmieniło, 10 miesięcy temu moja zastępczyni - Tara odeszła z korpusu zwiadowczego na rzecz zajęcia się na poważnie macierzyństwem. Nasz dowódca - generał Hiedaki zmarł na poważną chorobę po czym aktualnym - 16 Generałem korpusu zwiadowczego Jeosny jest moja przyjaciółka - Magdalena Dabrowska. I szczerze, radzi sobie na tym stanowisku niesamowicie. Jeonsa wiele przez to zyskała. Ostatnio do mojego oddziału doszedł nowy chłopak. Jest mniej więcej w moim wieku, nazywa się Victor Walker. Jest całkiem miły. Wszyscy wokoło się zmienili, Magda jest jeszcze bardziej poważniejsza niż była te siedem lat temu, Julie znalazła miłość i traktuje to naprawdę poważnie, a ja... Ja stanęłam w miejscu. Jestem wręcz identyczna wyglądem i charakterem, no może jestem lepsza w manewrze ale to nie tak dużo. Nareszcie idąc tak, uderzyłam w kogoś po czym upadłam na trawę. Okazało się, że wpadłam na Victora.

- Kapitan Watson, powinna kapitan uważniej patrzeć gdzie idzie. - mówiąc to podał mi pomocną dłoń z czego skorzystałam.

Podnosząc mnie przyjrzał się bardziej mojej dłoni po czym zrobił lekki wytrzeszcz.

- N-nie wiedziałem, że jest kapitan... mężatką. - powiedział.

- Słucham? Co? Nie, ja... Victor to nie obrączka. - odpowiedziałam rumieniąc się na twarzy. - To naprawdę ważna pamiątka po kimś mi bliskim. - dodałam po chwili uśmiechając się do siebie.

- To była... miłość kapitan? - zapytał trochę zakłopotany.

- Tak, moja pierwsza prawdziwa miłość. - odpowiedziałam nadal szczerząc się do pierścionka.

- Czy on... nie żyje? - dopytywał się dalej.

- Nie wiem tego, jest z Kabe nie mieliśmy kontaktu od jakiś... siedmiu lat.

Nie zapomniałam o nim, nigdy nie zdjęłam tego pierścienia. Dotrzymałam obietnicy którą mu złożyłam. Często w snach spotykałam go... jednak to były tylko sny. Nie odwzorowywały dokładnie tego co było naprawdę. Ciekawe czy nadal mnie pamięta... Może już sobie kogoś znalazł? Po jakimś czasie Victor poszedł załatwić własne sprawy za to ja przechadzałam się po bazie. Wtedy spotkałam zabieganą Julie.

- Natii! Ważna informacja! Madzia kazała się wszystkim stawić na głównym placu! - krzyczała.

Nie zadając zbędnych pytań ruszyłam w stronę placu. Wiedziałam, że Julie poradzi sobie z poinformowaniem o tym ludzi. Po 15 minutach wszyscy byliśmy już w komplecie. Magda wyszła na środek i zaczęła przemowę.

- Wiem, że wśród nas jest masa nowych osób, które zapewne nie znają paru rzeczy z przeszłości. Dla tych co nie wiedzą, przypomnę. Siedem lat temu, zostaliśmy sojusznikami narodu zwanego Kabe. Po siedmiu latach, w roku 850 po raz pierwszy zostaliśmy wezwani do pomocy temu narodowi. Tak jak wtedy, wyruszymy do Kabe i pomożemy w odbiciu muru Maria, który pięć lat temu został naruszony przez tytanów. - mówiła poważnym tonem.

Wyruszamy... do Kabe?

- Ale skoro wydarzyło się to pięć lat temu, to czemu wzywają nas dopiero teraz? - zapytał jakiś zwiadowca.

- Ponieważ uważają, że jednak potrzebują naszej pomocy. To zmniejszy liczbę ofiar. - odpowiedziała pewnie Magda.

Potem padało paręnaście innych pytań, jednak ja ich nie słuchałam. W głowie miałam tylko jedną myśl...

Wyruszamy do Kabe, ponownie będę mogła go zobaczyć. Powrócę do swojego bezuczuciowego żołnierza...

Merlin P.O.V

Siedem lat wcześniej po opuszczeniu Kabe...

Z powrotem powróciłam do Jeosny, tylko na te parę chwil by załatwić jedną rzecz. Umówiłam się z nią wcześniej więc zaraz powinna tu być, nie myliłam się. Zaraz za sobą zauważyłam niską kobietę o brązowych, kręconych włosach oraz zielonych oczach. To ona - Marion Watson.

- Przyszłam tak ja chciałaś, zadanie wykonane? Coś ci długo z tym zeszło. - zaczęła powoli do mnie podchodząc.

Nie zdejmując kaptura, nie pokazując swojej twarzy, odwróciłam się w jej stronę starając się wyglądać jak najgroźniej.

- Słuchaj, przykro mi to mówić ale misja się nie powiodła. - powiedziałam.

- Słucham? Ale... jak? Przecież zapewniano mnie, że twoje metody zawsze skutkują!

- Widocznie nie doceniłam pańskiej córki, a po tym co widziałam radziłabym także pani docenić to co ona robi. Jest naprawdę dobra w swojej pracy, proszę jej od tego nie odciągać. Nie satysfakcjonuje pani to, że pańska córka jest szczęśliwa? Wystarczy mi współczuć jej takiej rodziny. Żegnam. - powiedziawszy to zniknęłam w drzewach nie przejmując się tym jak zareagowała na to Pani Watson.

Pora znaleźć to czego szukałam, to z pewnością pomoże mi pozbyć się tej mocy.

****

Dwóch żołnierzy ponownie połączy siły, jednak czy nadal czują do siebie to co siedem lat temu? Czy zdołają poprowadzić ludzkość do zwycięstwa nad tytanami?
Jeśli, drogi czytelniku, spodobała ci się ta historia, to zapraszam na jej kontynuację. Nowe postacie, nowe kłopoty, nowe wspomnienia. Co tym razem czeka Nathalie i Levi'a? 

Dziękuję wam za wyświetlenia i głosy oddane na tą książkę <3 Nawet nie wiecie jak się ciesze że komuś naprawdę się to podoba.
Drugą część - Attack on Titan | Return, znajdziecie całą na moim profilu, także zapraszam do jej przeczytania. 

Jeszcze raz dziękuję! 

Attack on Titan | HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz