Minęło kilka dni od tamtego wieczoru, a mój związek z Kingą przeszedł na zupełnie nowy poziom. Jakby wyznanie „Kocham cię" przeniosło nas w całkiem inny wymiar. Najwyraźniej czasami powiedzenie pewnych rzeczy na głos sprawia, że stają się one bardziej rzeczywiste. Kiedy byłam z Kingą, miałam wrażenie, że miłość staje się prawie namacalna wokół nas. Chociaż groźba Marcina wisiała nad nami, my nie zamierzałyśmy się tym przejmować, nie chciałyśmy dawać mu tej satysfakcji.
W sobotę rano, około ósmej, dostałam smsa od Kingi:
Mam dla ciebie niespodziankę! Ubierz się w jakieś wygodne ciuchy i spakuj torbę, zrobimy sobie małą wycieczkę :) Będę po ciebie o 8:30.
Byłam bardzo podekscytowana, ubrałam się w pośpiechu i zrobiłam lekki makijaż. Nie wiedziałam, gdzie jedziemy, więc spakowałam tylko jakieś przekąski i portfel. Punktualnie o wpół do dziesiątej dostałam kolejną wiadomość.
Czekam na parkingu.
Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę Kingę. Biegłam po schodach na klatce schodowej, ryzykując skręceniem kostki, ale nic nie miało takiego znaczenia, jak możliwość przytulenia się do miłości mojego życia chociażby kilka sekund szybciej.
Kiedy wypadłam za drzwi, zobaczyłam ją siedzącą na ławce koło parkingu. Musiała usłyszeć odgłos otwieranych drzwi, bo podniosła głowę i uśmiechnęła się promiennie. Wpadłam w jej ramiona i objęłam ją, zupełnie jakby mnie widziała jej od tygodnia, a minęło zaledwie kilkanaście godzin. Kiedy za kimś tęsknisz, czas czy odległość nie ma znaczenia. Liczą się tylko dwie dusze, które desperacko pragną ze sobą przebywać.
- Musimy się pośpieszyć, bo za 15 minut odjeżdża nasz autobus – powiedziała Kinga.
Odsunęłam się od niej na tyle, żebym mogła spojrzeć jej w oczy i zapytałam:
- Autobus? Gdzie ty mnie zabierasz?
Łobuzerski uśmiech wkradł się na usta Kingi. Pochyliła się, pocałowała mnie w policzek i odparła:
- Jak nie pojedziesz, to się nie przekonasz.
- W takim razie lepiej chodźmy już na autobus.
Na dworzec dotarłyśmy kilka minut przed czasem. Zajęłyśmy miejsca w autobusie i czekałyśmy na odjazd. Byłam strasznie ciekawa, dokąd mnie Kinga zabiera, ale wiedziałam, że nie przekonam jej, żeby mi powiedziała. Miałam nadzieję, że uda mi się podsłuchać rozmów innych pasażerów i z nich wywnioskować, dokąd możemy jechać. Wiedziałam, że ten autobus jest na trochę większy dystans niż do następnego miasta, co tylko zwiększało moje zainteresowanie.
Kiedy wreszcie ruszyliśmy, położyłam głowę na ramieniu Kingi i powiedziałam:
- Zaczynam podejrzewać, że to może być twój sposób na „chronienie" mnie. Wywieziesz mnie gdzieś daleko za miasto i będziesz mnie trzymać w jakiejś chatce w lesie. Mam rację?
Kinga wybuchła śmiechem i pogłaskała mnie czule po głowie.
- Akurat nie to mam w planie, ale muszę przyznać, że to kusząca wizja. Miałabym cię tylko na własność.
- I co takiego byśmy robiły, jakbyśmy były tylko we dwie? - spytałam prowokująco.
- Może nauczyłybyśmy się robić na drutach? Wydziergałybyśmy sobie takie wielkie koce, bo zima w lesie pewnie nie jest zbyt przyjemna – odparła Kinga, z zamyślonym wyrazem twarzy, a po chwili dodała. - No i pod tymi kocami byłoby nam ciepło, bo zakładam, że przez większość czasu i tak byłybyśmy nago.
Zachichotałam i przymknęłam powieki. Było mi bardzo wygodnie, głowę miałam opartą o Kingę, moje kolana były oparte o siedzenie przede mną. Współczułam Kindze, bo jako osoba o niesamowicie długich nogach, miała bardzo niewiele miejsca na małym, autobusowym siedzeniu.
- Kładziesz się spać? - zapytała.
- Chyba tak. A ty?
- Nie udałoby mi się to, nawet gdybym chciała. Ale ty śpij, musisz mieć dużo sił, bo czeka nas dużo chodzenia.
~~~~~~~~~~
Obudziłam się, kiedy autobus zatrzymywał się na jakimś parkingu. Miałam wrażenie, że przespałam co najmniej kilka godzin, bo strasznie mnie bolał kark. Rozejrzałam się dookoła, ale nie widziałam nic znajomego.
- Jesteśmy na miejscu. Zbieraj się, księżniczko.
Wyszłyśmy z autobusu. Inni pasażerowie rozchodzili się różnych kierunkach, a ja próbowałam się zorientować, gdzie jesteśmy. Kinga zaczęła prowadzić mnie w górę wzgórza, nie mówiąc ani słowa o celu podróży. Imponowała mi tym, że potrafiła zachować to w tajemnicy tak długi czas, ja pękłabym już dawno.
Po kilku minutach spaceru doszłyśmy do wielkiej czarnej bramy. Tłoczyło się pod nią wiele ludzi, widziałam też kasę biletową. Kinga stanęła pod bramę, odwróciła się do mnie twarzą, rozłożyła ręce i powiedziała podekscytowanym głosem:
- Niespodzianka! Witamy w Zoo w Pradze!
CZYTASZ
Her
RomansaOstatnia klasa liceum. Jedna dziewczyna, która zmienia wszystko. A przede wszystkim mnie.