11.Tęskniłam

221 19 9
                                    

Musiałam się oderwać od niego, bo poczułam, że mój telefon zaczął wibrować.Wyciągnęłam go z torebki i na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie mamy.

-Tak?

-I jak tam? - spytała.

Spojrzałam na Adasia i uśmiechnęłam się do niego szeroko.

-Dobrze.

-Czyli jesteście pogodzieni?

-Mamo - jęknęłam. - Powiem ci w domu, okej?

-No dobrze - powiedziała i mogłam usłyszeć w jej głosie złość.

-Nie bądź zła.

-Nie jestem, to twoje życie.

-Okej, pogadamy jak wrócę do domu.

-Dobrze.

Rozłączyłam się i schowałam telefon spowrotem do torebki.

-Coś się stało?

-Nie - pokręciłam głową.

Kłamstwo.Moja mama zrobi mi jazdę o tym, że mu wybaczyłam.Już to sobie wyobrażam.

-Przecież widzę - dotknął mojego policzka.

-Wydaje ci się - uśmiechnęłam się.

-Znam cię już wystarczająco.

Przewróciłam oczami i zaśmiałam się.

-Co cię śmieszy?

-Że przychodząc tutaj, nie zamierzałam ci wybaczać.

-No wiesz co? - spojrzał na mnie spod byka.

-Zraniłeś mnie, wiesz o tym.

-Wiem - powiedział smutno - Ale to już nigdy się nie zdarzy.

-Nigdy nie mów nigdy - uniosłam jeden kącik ust.

-Przestań mi tu cytować Biebera! - fuknął.

Akurat nie miałam tego na myśli, ale i tak wybuchnęłam śmiechem.

***

Siedzę przed salą ginekologiczną i czekam na swoją kolej żeby wejść.Minęły dwa tygodnie, a ja z każdym dniem czuję jakbym miała rodzić.Dosłownie mnie rozrywa w środku.

Zobaczyłam jak szatynka wychodzi z gabinetu.Wstałam ostrożnie i kierowałam się do pokoju.Nagle zobaczyłam koło siebie Adama.Zmarszczyłam brwi na jego widok, a ten dał mi buziaka.

-Cześć - uśmiechnął się.

-Co ty tu robisz?

-Przyszedłem z tobą na konrolę, mogę?

-Tak - skinęłam głową i weszliśmy do pomieszczenia.

Uśmiechnęłam się do pani doktor i usiadłam na krześle.

-Jak się pani czuję? - zapytała i spojrzała na mnie.

-Okropnie.Coraz częściej boli mnie brzuch - przyznaje.

-To zrozumiałe.A pan to kto? - spytała Adama.

-Chłopak - uśmiechnął się.

-Nie widziałam pana jeszcze z Ritą.

Przełknęłam ślinę i spojrzałam na niego

-Tak jakoś wyszło - uśmiechnął się niezręczniem

-Dobrze.Proszę się położyć na łóżku, zrobimy USG.

Skinęłam głową i zrobiłam tak jak kazała pani doktor.

Po 20 minutach wyszliśmy z przychodni.Adam złapał mnie za dłoń i ruszyliśmy w stronę mojego domu.

Sprawy z moją mamą mają się tak: Adam może przebywać w naszym domu, ale nie chcę go napotkać na swojej drodzę, bo to zakończyło by się się ostrą wymianą słów.

-Tęskniłam - odezwałam się.

Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.

-Ja bardziej, kwiatuszku - pocałował mnie w policzek.

Zachichotałam i złapałam się za brzuch.

-Dobrze, że z nią wszystko w porządku.

-Tak - uśmiechnął się.

Po 30 minutach doszliśmy do mojego domu.Weszlismy do środka, a ja usłyszałam jak mama ewidentnie się z kimś kłóci.Zmarszczyłam brwi i weszłam do kuchni.Zobaczyłam tam ją i mojego ojca.

-Jesteś takim dupkiem! - krzyknęła.

-Bynajmniej jestem szczęśliwy bez ciebie -powiedział, za co automatycznie dostał z liścia.

Odchrząknęłam, a oni odwrócili się w naszą stronę.

-Cześć, Rita - odezwał się ojciec.

-Cześć.

Mama patrzyła gniewnie w stronę Adama.

-Mamo! - wydarłam się.

-Idźcie na górę, okej? - powiedziała.

Złapałam go za rękę i poszliśmy więc do mojego pokoju.Usiadłam na łóżku i spuściłam głowę w dół.

-Nie smuć się, księżniczko - przytulił mnie.

-Moja mama cię nie akceptuje.

-Nie dziwie jej się.

-W sumie ja też - zaśmiałam się.

Po chwili złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.

----------

Sorki, że nie było wczoraj rozdziału, ale nie chciało mi się pisać XD Wybaczcie xx

Jak się podoba?

W sumie to taki trochę nudny :DD

W końcu musi być dobrze (cz.2 "Wszystko będzie dobrze") [Naruciak]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz