15.Happy

252 19 14
                                    

Siedzę już 4 godziny przed salą porodową i zaraz mnie krew zaleje.Marcin ze Stuartem pojechali do domu, bo musieli się wyspać.Jest godzina 23 w nocy i oczy mi się zamykają.Igor został ze mną dla wsparcia.Bzdura, pewnie chcę być przy Ricie jakby mnie nie było.Dobrze wiem, że coś do niej czuję, ale przecież to mój kumpel.

-Stary, może jedźmy się przespać - ziewa blondyn.

-Ty jedź, ja zostaje.Moje dziecko się rodzi i nie ma mowy abym gdziekolwiek się ruszał - mruknąłem i odchyliłem głowę do tyłu.

Oparłem ją o ścianę i zamknąłem oczy.

-Zostaje z tobą - mówi.

-Okej.

Po chwli słyszę dźwięk otwieranych drzwi.Otwieram oczy i patrzę na salę porodową.Widzę jak pielęgniarki wiozą na łóżku Ritę.Wstaje szybko i podchodzę do niej.Moja dziewczyna leży i śpi.Łapie ją za dłoń i idę razem z pielęgniarkami.

-Przepraszam, kim pan jest? - zapytała jedna.

-Narzeczonym - spojrzałem na nią.

-Pacjentka jest zmęczona i musi odpoczywać.

-Rozumiem.Chcę tylko z nią być.Nie będę jej budził.

-Dobrze - skinęła głową i ruszyliśmy.

Westchnąłem i spojrzałem na Igora.

-Ja poczekam - powiedział.

Nie powiedziałem nic, tylko poszedłem razem z moją ukochaną.

Zatrzymaliśmy się przed salą numer 34.Musiałem odejść od Rity, bo musieli wjechać do pokoju i ją podpiąć do różnych urządzeń.Niecierpliwiłem się z każdą minutą.

Zobaczyłem koło siebie jej siostrę, Konstancję.

-Chcesz zobaczyć Adę? - spytała.

Uniosłem swoje brwi do góry i przełknąłem ślinę.Cz jestem gotowy żeby zobaczyć własne dziecko?Chyba tak.

Skinąłem głową, a Konstancja gestem ręki pokazała abym za nią szedł.

Po 2 minutach doszliśmy pod salę.Przez szybę zobaczyłem małe istotki, które znajdowały się w inkubatorze.Westchnąłem głośno i spojrzałem na Konstancję.

-Z nią wszystko w porządku, tylko jest wcześniakiem i musi poleżeć w inkubatorze - uśmiechnęła się.

-Tak, wiem - mruknąłem. - Możemy już iść?

Byłem ciekaw jak wygląda.Czy jest podobna do mnie czy do Rity.

-Okej, chodź.

Po chwili weszliśmy do pomieszczenia,  ale wcześniej oczywiście musieliśmy założyć fartuch.

-Panie doktorze - zwróciła się do starszego pana, który stał koło jednego z inkubatorów. - Przyszłam z ojcem Ady Zimmermann.

Gdy usłyszałem swoje nazwisko, moje serce zaczęło szybciej bić.Nie ustalaliśmy nazwiska dziecka, ale byłem przekonany, że Rita da swoje nazwisko, a jednak dała moje.Jestem zaszczycony.

-Dobrze - spojrzał na mnie i przerwał swoją pracę - Panie Zimmermann, gotowy na poznanie córki? - spytał.

-Tak, chyba - westchnąłem.

-Spokojnie - dotknął mojego ramienia. - To jest stres, ale wart tego wszystkiego -uśmiechnął się.

-Dziękuję - także się uśmiechnąłem.

Prowadził mnie przez chwilę i zatrzymał się.Spojrzałem przez szybkę i zobaczyłem najpiękniejszego bobaska na świecie, mojego bobaska.

***

Posiedziałem u Ady godzinę i nie mogłem się jej oprzeć.Niby jest w tym inkubatorze,  ale ja przez tą głupią szybę mogę poczuć ciepłą energię, która bije od niej.

Wyszedłem z sali i kierowałem się do Rity.Na korytarzu zobaczyłem Igora.Wciąż tutaj był.Tylko po co?

-Możesz już jechać, serio-powiedziałem,  kiedy do niego podszedłem.

-Spoko, dotrzymam ci towarzystwa.

-Jedź - naciskałem.

-Posiedzę tutaj, naprawdę.

-Kurwa, Igor nie denerwuj mnie.Jedź do tego domu! - krzyknąłem.

Wzdrygnął się.Wstał z krzesła, a ja się zaśmiałem, bo przy mnie wyglądał jak krasnal.Ja mam niecałe 197 cm wzrostu, a on może 179 cm?Nie wiem, nigdy się go nie pytałem.Szczerze, mało mnie to interesuje.

-Nie wściekaj się - mówi.

-Nie rozumiem dlaczego tutaj siedzisz zamiast jechać do domu i się porządnie wyspać.

-Nie zostawię cię w takiej sytuacji.

-Przecież nikt mi nie umiera, stary! -przewróciłem oczami. - Możesz jechać.

-Zadzwonię do ciebie.

-Okej, ale nie musisz.

-I tak zadzwonię.Cześć!

Pomachałem mu jak odchodził.Wreszcie mam go z głowy.

Wszedłem do sali gdzie leży moja dziewczyna i zobaczyłem ją jak leży nieruchomo na łóżku.Rozumiem, że śpi ma do tego całkowite prawo.W końcu jest wykończona.Nie wiem jak przebiega poród, ale mogę się domyślić, że boli.

Usiadłem na krześle obok łóżka i wziąłem jej dłoń w swoją.Splotłem nasze palce i popatrzyłem na nią.Jej twarz jest jak z kamienia.Nie wyraża żadnych uczuć.Westchnąłem i pocałowałem wierzch jej dłoni.

-Cieszę się bardzo, że z naszym słoneczkiem wszystko dobrze -powiedziałem szeptem. - Naprawdę.Nie wierzę do końca, że to się stało.Że zeszliśmy się i urodziłaś mi córkę.Boże mówię ci jaka ona jest cudowna.Taka delikatna jak ty - uśmiechnąłem się.

Wstałem z krzesła i pochyliłem się nad jej twarzą.Dałem jej całusa w usta, a potem cmoknąłem ją w czoło.

-Kocham was, moje kruszynki.Choćbym był najgorszym dupkiem na świecie, zawszę będę was kochał.Zapamiętaj.

----------------

Przybywam z nowym rozdziałem kochani! ;*

Jak się podoba?Tak szczerze to ja nie wiedziałam, że umiem takie sceny pisać XD

Komentujcie xx

W końcu musi być dobrze (cz.2 "Wszystko będzie dobrze") [Naruciak]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz