Rozdział 7

1.1K 56 20
                                    

*Tony*

Po raz pierwszy od wielu miesięcy wszedł do bazy Avengers. Co prawda na chwilę załatwić coś, co powinien zrobić już dawno, ale i tak cieszył się, że mógł tu wejść. Tęsknił za walką i za lataniem, więc przyleciał tu w zbroi. No i był też problem, kto obejmie dowództwo w zastępstwie za niego. Tym razem Rhodey też miał żonę w ciąży, więc on odpadał. A żadnego innego Avengersa nie widział w tej roli. No cóż, będą musieli sobie jakoś poradzić - pomyślał. Dotarł do centrum dowodzenia bazy. Byli tu wszyscy Avengersi oprócz Leny, która została w domu z Bruce'em i Michaelem, który przyleciał jak najszybciej mógł, gdy tylko dowiedział się, że znowu będzie dziadkiem. Na jego prośbę był tu też Bucky.

- Więc po nas zebrałeś, Tony? - zapytał Clint.

- Po pierwsze chciałem wam przekazać, że znowu muszę wziąć urlop od Avengers. Lena jest w ciąży, i to bliźniaczej. Ginekolog potwierdził to na drugim badaniu. Jak wiecie Rhodey też będzie ojcem, więc tym razem nie może mnie zastąpić. Nie chcę was urazić, ale nie widzę żadnego z was w roli dowódcy, więc... no jakoś będziecie musieli dać sobie radę sami. Mam nadzieję że obejdzie się bez kłótni - odpowiedział.

- Wow, bliźniaki? Gratulacje - powiedziała Natasha.

- Dzięki - uśmiechnął się.

- Nie musisz martwić się o Avengers, przez jakiś czas damy sobie radę bez was. Ty i Rhodes zajmijcie się swoimi żonami - powiedział Thor.

- Dowiem się po co ja tutaj jestem? - zapytał Bucky.

- No właśnie? Po co on tutaj? - zapytał Sam. - Wiem że zwerbowali go do T.A.R.C.Z.Y, ale tutaj się go nie spodziewałem.

- Już przechodzę do najważniejszej rzeczy, dla której was tu wszystkich wezwałem - powiedział. Miał nadzieję, że jego pomysł nie spotka się z odmową i że Barnes się zgodzi. - Jak wiecie straciliśmy Kapitana Amerykę. Początkowo myślałem, że Avengers mogą istnieć bez niego. W końcu to był tylko superżołnierz z tarczą. Nie było w nim nic nadzwyczajnego jak uważał mój ojciec. Tyle że nie wziąłem pod uwagę, że Steve Rogers to jedno, a Kapitan Ameryka to drugie. Odkąd straciliśmy Kapitana, zaufanie do Avengers spadło. To Kapitan kiedyś dawał nadzieję ludziom, a barwy narodowe jakoś zawsze wzbudzały zaufanie wśród cywili. W dodatku to żołnierz, a żołnierzom z reguły się ufa. Żaden z nas nie wzbudzi takiego zaufania. Rhodey jest żołnierzem, ale nigdy nie był na wojnie z prawdziwego zdarzenia. Sam już poznał okrucieństwo prawdziwej wojny, ale jest zbyt krótko w Avengers, żeby wzbudzać zaufanie. Poza tym jest już Falconem. Teoretycznie mógłbym pomalować mu skrzydła na barwy narodowe i dać mu kostium Kapitana i tarczę, ale wyobraźcie sobie jak komicznie by wtedy wyglądał.

- Dzięki - powiedział Sam przewracając oczami. - W takim razie kto ma zostać Kapitanem Ameryką? To przecież musi być ktoś, kto był blisko z oryginalnym. Skoro ja odpadam, a Rita to kobieta, to... Hej, chyba nie masz na myśli Bucky'ego? - zapytał.

- Tak, właśnie jego mam na myśli. Uważam że Bucky jest najlepszym kandydatem na Kapitana Amerykę. I będzie lepszym Kapitanem od Rogersa. Od niego każdy byłby lepszy - odpowiedział.

*Bucky*

Słowa Starka kompletnie go zatkały. On naprawdę uważa, że on byłby najlepszym Kapitanem Ameryką? Przecież jest Zimowym Żołnierzem, do niedawna był maszynką do zabijania, stworzoną przez Hydrę.

- Mówisz poważnie? - zapytał w końcu. - Jesteś gotów dać mi tarczę swojego ojca, wiedząc co zrobiłem 20 lat temu?

- To było 20 lat temu. I tak, jestem gotów ci ją dać - odpowiedział Tony. - Wiem że nie zhańbisz tytułu Kapitana Ameryki jak Rogers. To może być dla ciebie szansa, Bucky. Pokażesz ludziom, że nadal jest w tobie dobro, część starego Bucky'ego Barnesa. Wśród ludzi nadal jest żywy obraz tego grzecznego chłopca, którym kiedyś byłeś, mimo że już wszyscy wiedzą, że to ty jesteś... byłeś Zimowym Żołnierzem. Powinieneś to wykorzystać. Zrobiłeś już pierwszy krok wstępując do T.A.R.C.Z.Y. Czy zrobisz drugi? - zapytał.

Potrzebujemy siebie 2✔T.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz