Rozdział 20

812 48 4
                                    

20 luty 2017

*Vision*

Siedzieli w pokoju hotelowym w Waszyngtonie. Powoli ogarniały go wątpliwości. Tony i Bruce byli uwięzieni prawe trzy miesiące, a on nadal nie miał żadnego tropu, mimo że całymi dniami kontrolował umysł Starka za pomocą Kamienia Umysłu. Przecież Rumlow musi kiedyś w końcu powiedzieć coś, czego nie powinien. Zwłaszcza że się boi. Z Tonym nadal działo się coś dziwnego i to rosło na sile. Rumlow ostatnio zaczął podawać Starkowi jedzenie za pomocą wysięgnika, którego zwykle używają pirotechnicy do podnoszenia ładunków wybuchowych. I robił to w stroju sapera. Oczywiście w towarzystwie żołnierzy, również ubranych w saperskie kombinezony.

- Thor, powiesz wreszcie co dzieje się z Tonym? - zapytał. Milczenie Gromowładnego najbardziej go irytowało.

- Nadal nie mam pewności, ale... myślę że mogę wam zdradzić, że to najprawdopodobniej jego reaktor sprawił, że projekt Life Orb nie poszedł po myśli Rumlowa - powiedział bóg grzmotów. - Wpływ Kamienia Umysłu na umysł Starka dodatkowo wzmocnił reaktor.

- Nie rozumiem, co Kamień Umysłu ma wspólnego z reaktorem łukowym? - zapytał.

- Pierwiastek, który napędza reaktor Tony'ego nie jest zwykłym pierwiastkiem. Z tego samego pierwiastka zbudowany jest Tesseract - odpowiedział.

- Kamień Przestrzeni. Gdy jestem w umyśle Starka, tak jakby działają na niego dwa Kamienie Nieskończoności, tylko że z Tesseractu ma tylko pierwiastek - powiedział patrząc w bliżej nieokreślony punkt.

- Jak pewnie się domyślasz, połączenie pierwiastka z terrigenem nie mogło skończyć się dobrze - powiedział.

*Lena*

Leżała na łóżku w sypialni przyciskając do piersi swoje "skarby" i gładząc duży brzuch. Już chyba straciła nadzieję, że Tony zdąży na poród bliźniaków, no chyba że nie będzie im się śpieszyć na świat i posiedzą w jej macicy trochę dłużej. Ale też nie będzie mogła przenosić ciąży w nieskończoność. Jim i Ed będą musieli w końcu się urodzić. Nawet nie wiedziała kiedy zapadła w sen. 

Tata wiózł ją do szpitala, miała silnie skurcze. Bliźniacy wytrzymali dwa tygodnie po terminie, ale w końcu zaczęli pchać się na świat. A Tony i Bruce wciąż nie zostali odnalezieni. Miała w sobie sprzecznie emocje. Jednocześnie cieszyła się, że już nie długo zobaczy swoich synków, ale z drugiej strony była smutna, że ich taty nie będzie przy ich narodzinach, że nikt nie przyprowadzi ich starszego brata na porodówkę, żeby ich zobaczył. Zatrzymali się przed kliniką. Szybko znalazła się na sali operacyjnej, bo zdążyły już odejść jej wody. Dostała znieczulenie zewnątrzoponowe. Minęły zaledwie dwie minuty, gdy usłyszała płacz noworodka, a po kolejnych dwóch usłyszała płacz drugiego. Po policzkach pociekły jej łzy. Miała dwóch wspaniałych synków. Tony byłby dumny, szkoda że nie może ich zobaczyć.

Leżała na sali poporodowej przytulając do piersi dwóch maleńkich czarnowłosych chłopców. Byli tacy podobni do taty... Usłyszała pukanie i po chwili do sali wszedł Rhodey. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego. 

- Znaleźli ich - powiedział słabym głosem.

- Znaleźli Tony'ego i Bruce'a? Gdzie oni są? - zapytała wyciągając szyję, jakby się spodziewała że jej mąż i synek chowają się za Rhodesem.

Potrzebujemy siebie 2✔T.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz