18. Już nie Voldemort...

617 28 0
                                    

Voldemort
Moja córka zabiła kobietę w której się zakochałem... Hermiona jest teraz panią świata, a ja tkwie w askabanie. Po co oddałem jej te rzeczy... Byłbym żył normalnie tylko bez Jasmin.
Moje przeklęte serce! Będąc Tomem Riddlem nie zakochałem się, ani razu. To dla czego teraz jako potwór się zakochuje... To wszystko nie ma sensu... Po co stałem się Lordem Voldemortem? Mogłem żyć normalnie. Jednak kiedy będę miał okazję zastąpie moją córkę w obowiązkach... Ale kiedy będę mógł wrócić do postaci zwykłego czarodzieja zrobię to.
Do moich lohów zawitał strażnik z gościem. Tym gościem była moja córka!
-Co tu robisz? - wyszpetałem.
-Chcę złożyć uczciwą propzycje -odpowiedziała.
-Już ci nie wierzę straciłaś moje zaufanie, Hermiono - odparłem.
-Jeśli chcesz, aby Jasmin ożyła choć ze mną do Hogwaru, bez strażników, bez nikogo, tylko ja i meszkańcy Hogwaru
-mówiła nie zwracając uwagi na moją słowa. Bardzo kochałem tą dziewczynę, więc stwierdziłem, że warto spróbować.
-Zgadzam się! - oznajmiłem.
-Chwila, kto pani pozwoli wziąść najniebezpieczniejszego więźnia askabanu? - rzucił strażnik.
Hermiona spojrzała na niego groźnie i pokazała Insygnię. Ten się jej ukłonił i otorzył kraty.
-Chodź za mną! - rozkazała.
Niestety nie miałem różdżki , wtedy bym ją znieruchomił i zabrał trzy rzeczy tworzące Insygnię Śmierci.
Teleportowaliśmy się do Hogwartu. Na głównym placu już czekali zgromadzeni nauczyciele oraz uczniowie. Wszyscy mieli niewyraźnie miny. Nadal się mnie bali. Z Hermioną ustawliśmy się przed całym zgromadzeniem.
-Zobaczycie, uda mi się to co obiecałam - krzyknęła moją córka.
Chyba chciała mnie zabić. W sumie to nie dziwię się jej. Powiedziała chcesz spotkać Jasmin, chodź ze mną. Już wiem o co chodziło...
Jednak nie! Wręczyła mi kamień wskrzeszenia.
-Przywróć życie wszystkim tym których zabileś... Jeśli przywrócisz życie Jasmin zginiesz i to z rąk własnej córki - na te słowa przeraziłem się. Wszystko mi jedno czy ich wskrzesze czy nie, ale umierać nie chce... Pierwsza osoba, poczułem lekkie ukłucie. Miona nie wiem dla czego uśmechnęła się. Uczniowie patrzyli na mnie z zaciekawieniem, ale to mnie nie obchodziło. Druga osoba, zabolało mocniej. Trzecia, jeszcze mocniej. Czwarta, poczułem jak mi coś pekalo. Piąta, ból był prawie nie do zniesienia. Moja córka zaczęła się śmiać, a Ginny i Harry zajmowali się ożywionymi ludźmi. Szósta, skręcałem się z bólu. Chciałem przestać, ale Hermiona wyciągnęła w moim kierunku różdżkę. Siódma, leżałem na podłodze, nie mogąc wytrzymać z bólu. Czółem jakbym miał za chwilę umrzeć. Ósma, zrobiło mi się ciemno przed oczmi. Ostatnie to co usłyszałem to głośny śmiech Miony.

Hermiona
Leży na podłodzę, za chwilę będzie przemiana. Wskrzesił tyle osób ile miał Horkruksów. Wszystkie je zniszczył. Pośród wskrzeszonych znalazła się Lily, matka Harrego. Zaraz, gdzie Potter?! Zapomniałam, on był jednym z horkruksów! Ósmym którego czarny pan nie chciał stworzyć! Wszyscy patrzeli na mnie przerażeni, Harry umarł, a Voldemort leży nieruszając się.

Harry
Gdy Voldemort ożywił ósmą osobę, moją mamę, ja ujrzałam światło. Umarłem..., tylko jak?

Voldemort
Ciemność, nagle budzę się, jako Tom Riddle, tak! Hermiona sprawiła, że jestem normalnym czarodziejem. Jednak już się nie śmiała, po jej policzkach ciekly łzy.
-Co się stało? - zapytałem.
-Harry był jedym z horkruksów, nie można go wskrzesić, bo ty przez wieczność będziesz w takim stanie, a jakim byłeś zabijając siódmą osobę
-mówiąc to wybuchła głośnym płaczem, jak zresztą większość uczniów.

Harry
Znalazłem się na dworcu. Nikogo, ani niczego tam nie było. W głowie miałem mnóstwo pytań. Nagle ujrzałem napis znajdujesz się tam gdzie chciałeś. Po dłuższej chwili namysłu przyjechał pociąg. Wsiadłem do niego, bo nie miałem co robić. Usłyszałem głos gdzie chcesz się znaleźć? - zapytał.
-Przy Hermionie, Ginny, Lunie i mojej mamie - odpowiedziałem. Ciemność. Promienie słoneczne zaczęły mnie budzić. Przy mnie siedziała płacząca Hermiona i moja mama. Szybko wstałem i rzuciłem się mojej rodzicielce w ramiona. Później pocałowałem Hermionę. Wszyscy mieli oczy pełne łez. Wtedy Hermiona oddała mi pelerynę niewidkę. Kamień
i czarną różdżkę Dumblerdorowi.

Hermiona
-Chwilia - krzyknęłam do profesora.
-Co tam Hermiono? - odparł.
-Mogę jeszcze na chwilę pożyczyć kamień? - na te słowa staruszek mi go przekazał, a ja przywróciłam do życia Jasmin.

-----------------------------------------------------------
Hej wszystkim! To chyba koniec.
Żartuję, jeszcze sporo rozdziałów, bo czeka nas jeszcze siódmy rok dla naszego Harrego i Hermiony. Śledźcie dalej rozdziały, bo nudno nie będzie.
Pozdrawiam i dziękuję za dwieście wyświetleń 😘

To już nie HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz