16.

103 19 2
                                    

Tłumy.

Tłumy fanek, zgromadzone przed halą, czekały na wejście do środka. Miała to szczęście, że udało jej się jakoś przecisnąć na samiutki przód.

Okej, to nie szczęście. Po prostu taranowała ludzi i groziła młodszym od siebie laleczkom z iphone'ami większymi od twarzy, że jak jej nie przepuszczą, to nie wie, co im zrobi.

Jak widać, poskutkowało, prawda? Po trupach do celu, czy coś w tym stylu.

W każdym razie, udało jej się. Właśnie osiągała swój cel, swoje... marzenie? Chyba mogła tak nazwać nieodpartą chęć zobaczenia... i zniszczenia życia... swojego dawnego przyjaciela. Wiedziała, że to złe, ale nie mogła tego powstrzymać. Jakoś specjalnie jej to nie przeszkadzało, ba, czuła coś na kształt ulgi, takiej samej, jak tej podczas jedzenia czekolady na diecie.

Trzy minuty.

Trzy minuty dzieliły ją od wejścia, przebiegnięcia się korytarzami i dotarcia na swoje miejsce na płycie. Chociaż nie. Nie na swoje miejsce, po prostu chciała iść jak najbliżej barierek. Mimo że wiedziała, że to niemożliwe, ciągle liczyła na coś, na jakiś cud – żeby Calum ją zauważył, rozpoznał. Może nawet zszedł ze sceny, przytulił, i, tak jak dawniej, powiedział te trzy słowa, które mimo że fałszywe, to dawały coś na kształt nadziei: "wszystko będzie dobrze".

Coraz głośniejsze piski, coraz głośniejsze krzyki, coraz głośniejsze rozwrzeszczane nasti fangirls, które tak naprawdę o niczym nie wiedziały. Bo, okej, znały chłopaków z mediów społecznościowych czy gazet, może z jakichś meet and greets czy innych soundchecków, ale co wiedziały rzeczywiście?

Nawet Sharron nie była już pewna, czy jeszcze znała swojego przyjaciela.

Minuta.

Głośne odliczanie pozostałych sekund. Sześć, pięć, cztery...

I wchodzą. Bramki zostają otwarte, trwa wyścig szczurów, ktoś się potyka, ktoś przewraca, a Sharr pędzi ile sił w nogach, byle by tylko dostać się tam, gdzie pragnie. Na jej farta, jest jedną z pierwszych, mimo przeciętnej kondycji, ale, powielając fakt, czego się nie zrobi by osiągnąć cel?

Zakwasy i siniaki będą warte miejsca, które udało jej się zająć.

Barierki. Jedno z najgorszych, jednocześnie najlepszych pozycji na płycie. Jednocześnie zostaje się wciśniętym w te metalowe cholerstwa, i ma się najlepszy widok.

Przecudowne, prawda?

A światła, które do tej pory oświetlały całą drogę i miejsce koncertu, zgasły.

Akordy pierwszej, otwierającej piosenki zabrzmiały, a na scenę wbiegli chłopcy. Tak bardzo dojrzalsi, niż wcześniej, że to zakuło dziewczynę w sercu.

– Jesteście gotowi dać czadu? – wykrzyczał Ashton zza perkusji

Zgodność zgromadzonych fanek była chyba oczywista, zwłaszcza, że perkusista zaczął uderzać w instrument z tylko sobie znaną pasją. Ale Sharron nie zwracała na niego uwagi.

Liczył się tylko Calum, który stał tam, uśmiechając się. Ich wzrok spotkał się przez kilka sekund, a chwilowa konsternacja na twarzy chłopaka została zauważona zapewne tylko przez czarnowłosą.

Koncert się zaczął.

sharronxx: jestem z Ciebie dumna, Calum.

sharronxx: tak cholernie chce mi się płakać, zaszedłeś tak daleko

sharronxx: kocham to


****

ROZDZIAŁ NAPISANY Z OGROMNĄ POMOCĄ (nawet nie zdajecie sobie sprawy, z jak niewyobrażalnie ogromną XDDD) janexirwin, więc dziękuję bbb

Przepraszam, że tyle czekaliście. 

Dobranoc x

Oppressor [C.H]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz