Rozdział 13 - Listki nadziei

284 21 4
                                    


Jeśli komuś wydawałoby się, że utknięcie pod metalowym rusztowaniem, było okropne, to dochodzenie do siebie po takim wypadku, było zdecydowanie gorsze. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że samego zajścia nie pamiętała.

Zapamięta za to na zawsze, że nie była w stanie przejść samodzielnie kilku kroków. To, że przełknięcie kęsa, nagle stawało się trudnością nie do pokonania. Bolało szczególnie, gdy Draco próbował na wszelkie sposoby jej pomóc. Wymyślał coraz to nowsze potrawy i smakołyki, a ona czuła się jak zdrajczyni.

Nie mogła sobie darować, że tyle czasu ona i jej koledzy często chodzili głodni, a jedzenie które dostawali pozostawiało wiele do życzenia. A teraz, gdy oferowano jej coś, czego większość ludzi, żyjących w namiotach kilka metrów dalej, nie widziała na oczy od lat, ona to odrzucała.

Jej ciało, ale czy to była wielka różnica, kto konkretnie. Na przemian winiła za to siebie i swoje ciało. To ono ją zdradziło, ale przecież było nią. Więc, to ona zdradziła. Tylko kogo? Siebie? Bezsens.

Umysł podpowiadał jej, że na wszystko potrzeba czasu, że musi jeść, by nabrać sił. Ten sam umysł podsuwał jej myśli, które doprowadzały do szału. Była słaba, teraz bardziej niż kiedykolwiek.

Tylko fizycznie. Tak sobie powtarzała, gdy tylko te myśli rozsiewały się po jej głowie. Nie mogła pozwolić złamać swojego ducha. Nawet jeśli Lucjuszowi niemal się to udało, to i też dzięki niemu się to nie udało. Doprowadził ją na skraj i w ostatniej chwili wysłał ratunek, zmuszając wtedy swojego syna do zajęcia się cyrkiem.

Nieświadomie podpisał na siebie wyrok. Zdecydowanie najlepsze, co mógł zrobić.

Przełknęła głośno ślinę i poprawiła się na łóżku. Już tak bardzo nie bolało, nie przy każdym ruchu. Chociaż zatroskane miny jej przyjaciół, gdy nie była w stanie zjeść nawet połowy porcji, nie dawały jej spokoju.

To było dopiero kilka dni, wierzyła, że apetyt wróci lada moment. Czuła jak wracał, ale malutkimi kroczkami. Z dnia na dzień jej życie sprowadzone, zostało do malutkich kroczków, niemal we wszystkim.

Kiedy przestała już przesypiać większość dnia i nocy, ogrom czasu niemal ją przytłoczył. Najpierw był utrapieniem, ale szybko okazał się też bardzo pomocny. Zaczęła wykorzystywać samotne godziny spędzone w łóżku na analizowanie.

Konkretniej, próbowała dopasować tak dziwne poszlaki, jak brak reakcji na magiczne leczenie z czymkolwiek. W ciągu tych kilku dni odrzuciła już wszystkie znane jej eliksiry, czy klątwy. Nic nie pasowało, co frustrowało ją prawie tak samo mocno, jak słabość fizyczna.

Dopiero piątego dnia, wpadła na jakiś ślad, jednak nie mogła potwierdzić swojej teorii. To wymagało rzucenia zaklęcia, a ona nie miała różdżki, więc siedziała na łóżku, co chwilę zezując na zegarek.

Do powrotu Draco zostało piętnaście minut.

Po wypadku i kolejnym artykule Rity Skeeter, Lucjusz prawdopodobnie dostał białej gorączki i próbował desperacko naprawić swój błąd, poprzez zmianę warunków pracy Draco. Zarządził, że powinien on stawić się do pracy w ministerstwie, co drugi dzień. Rzekomo dla utrzymania właściwej równowagi między faktycznym zarządzaniem, a papierologią. Praktycznie dla odsunięcia Draco od cyrku, jego mieszkańców i przede wszystkim od Hermiony.

Nikt i nic, nie było już w stanie cofnąć tego, co wydarzyło się między Hermioną i Draco. Ani Lucjusz, ani rozłąka, nawet oni sami, chociaż wiedzieli doskonale, że powinni. Koniec końców byli tylko ludźmi i nie byli w stanie zrezygnować z siebie nawzajem.

Dramione - Uczucia rodem z cyrku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz