Rozdział 2 - Powiedziałby, że jest różą

326 34 3
                                    


Przemierzał korytarze ministerstwa ze spokojem, ale w tym spokoju kryła się furia, którą dało się wyczuć w powietrzu. Drogę do biura ojca znał na pamięć, a ludzie widząc jego minę ustępowali mu drogę chcąc uniknąć jakiejkolwiek interakcji z Malfoy'em.

Wpadł przez drzwi ignorując kompletnie przerażoną sekretarkę.

- Co to ma znaczyć? - zapytał, a jego głos przypominał odłamki lodu.

- Ależ co? - Malfoy senior był spokojny

- Jak to co? Nie będę mieszkał w żadnym cyrku. 

- Nie masz wyboru, za nie wykonanie poleceń ministra grozi Azkaban - uśmiechnął się szyderczo.

Draco zmrużył oczy i oparł ręce na biurku, przy którym siedział jego ojciec, a następnie pochylił się i wycedził przez zęby.

- Skoro tak pogrywasz, dobrze, ale nie zastanawiaj się potem dlaczego twój własny syn nie chce mieć z tobą nic wspólnego.

Opuścił gabinet ojca z podniesioną głową i tym samym przerażającym spokojem. Sam nie wiedział, czego oczekiwał po tej wizycie. Była krótko mówiąc bezcelowa.

Gdy znalazł się poza Ministerstwem teleportował się do mieszkania, gdzie Blaise rozwalony w fotelu popijał jego whisky.

- Ej stary, a tobie to nie za dobrze?

Złość i bezsilność wciąż buzowały w jego żyłach, ale wiedział, że nic na to nie poradzi. Był dorosłym człowiekiem i wiedział doskonale, w którym momencie lepiej się wycofać niż walczyć.

- No wiesz, tobie to mieszkanie i tak już niepotrzebne.

- No bardzo śmieszne. - fuknął i zniknął w sypialni, która przylegała do salonu. - Może byś mi powiedział, co dokładnie mam tam robić? - krzyknął, pospiesznie wrzucając do walizki rzeczy, które wydały mu się odpowiednie.

- Ogólnie to nadzorować, pilnować porządku i pisać co tydzień raport ministrowi.

- Nie brzmi jakoś ciężko. - syknął z rozdrażnieniem zdając sobie sprawę, że jego ojciec mógł tam wysłać nawet swoją sekretarkę, a ta poradziłaby sobie śpiewająco. Ale podsunął ministrowi swojego syna, tylko po to by zrobić mu na złość. Blondyn zatrzasnął walizkę z szatańskim uśmiechem postanawiając, że Lucjusz pożałuje swojej decyzji.

- Dziś na występie będziesz honorowym gościem, pewnie już się przygotowują, pojedziesz pociągiem, który odjeżdża za godzinę. 

Blaise powiedział to na jednym wydechu nie odrywając wzroku od telewizora, gdzie kilka półnagich kobiet tańczyło do jakiejś tandetnej piosenki. Draco rozejrzał się dokoła szukając pilota i już po chwili ten, znalazł się w jego ręce jednocześnie uniemożliwiając Blaise'owi dalsze podziwianie kobiecych sylwetek.

- Ej! Słuchałem tego! - chłopak naburmuszył się i teatralnie odwrócił głowę w stronę ściany.

- Tak? - brew Draco podjechała w górę. - Tytuł.

- Co tytuł? - Blaise spojrzał na przyjaciela z niezrozumieniem tym samym porzucając swoje małe przedstawienie.

- Piosenki, której z taką pasją słuchałeś. - przy ostatnim słowie zrobił w powietrzu cudzysłów.

- Dobra. - wysyczał. - Nie słuchałem piosenki, zadowolony? A teraz oddawaj pilota.

- Chciałbyś. - blondyn pstryknął palcami, a pilot rozpłynął się w jego dłoni. - Będziesz go musiał poszukać.

Dramione - Uczucia rodem z cyrku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz