Dzień po opuszczeniu namiotu Draco w jej progu pojawił się sam dyrektor cyrku, by przekazać najbliższy harmonogram. Nie była to jednak niewinna wizyta, jak się można było spodziewać. W końcu dyrektor jeszcze nigdy nie pofatygował się do kogoś osobiście. Hermiona usłyszała, że protekcja Draco właśnie się skończyła i jeśli nie chce zostać zwolniona musi, jak najszybciej nadrobić stracone tygodnie.
Oczywiście termin "zwolnienie" był odpowiednio zaakcentowany. Tak, by nie miała wątpliwości, co oznaczał. Nie miała też złudzeń, co do tego, że Draco nie mógł już dłużej wykorzystywać swojej pozycji, żeby naginać dla niej rzeczywistość.
Dlatego stała teraz przed klatką Buby, tydzień po krótkiej wymianie zdań z dyrektorem i doskonale wiedziała, że nawet jeśli było jej ciężko, to nie mogła tego pokazać. Draco nie mógł zobaczyć najmniejszego grymasu na jej twarzy dzisiejszego wieczoru, bo wtedy kolejny skandal zdobiłby strony najnowszego wydania Proroka.
Przez ostatnie dwa tygodnie udało im się w miarę wyciszyć plotki, tak przynajmniej myślała, ponieważ nie spotykali się nawet ukradkiem wzrokiem.
To było bardzo przykre, zupełnie jakby znowu byli dwójką obcych ludzi, którzy prędzej skoczą sobie do gardeł, niż poślą uśmiech na powitanie. Jednak tak długo, jak ta taktyka działała i życie ich obojga nie wisiało na włosku, było warto.
- Jakie to śmieszne, Buba. - powiedziała, wchodząc do klatki. - Nikt nie zdaje sobie sprawy, że gdy gasną światła, wszyscy tańczymy danse macabre w kompletnej ciemności.
Otarł się pyskiem o jej biodro. Dzisiaj był niezwykle spokojny, co w ogóle nie było do niego podobne. Być może czuł, że zbliżał się czas przenosin w nowe miejsce i zwyczajnie stresował na zapas, jak jego pani prawie zawsze.
Po wypadku Buba stał się w stosunku do niej jeszcze bardziej zaborczy, jeśli to w ogóle było możliwe. Kiedy całe dnie spędzała w łóżku i nie była w stanie się nim zająć, robił to Draco, który w jakiś sposób zdobył uznanie tygrysa. Za to, gdy w pobliżu pojawił się, którykolwiek ze strażników od razu sztywniał i warczał, dopóki go nie uspokoiła.
Kucnęła powoli i zanurzyła opuszki palców w gładkim futrze. Wciąż unikała gwałtownych ruchów ze względu na to, że jej noga goiła się wyjątkowo powoli, nawet jak na niemagiczne standardy. Unikała też wspominania o tym komukolwiek, poza Lizzie, która regularnie sprawdzała jej stan zdrowia, używając różdżki Blaise'a, który odwiedzał ich namiot pod przeróżnymi pretekstami.
Powoli jednak, kończyły mu się wymówki, które sprzedawał zarówno im, jak i obsłudze cyrku, chociaż ta druga była istotniejsza. Przecież doskonale wiedziały, dlaczego Blaise tak naprawdę, się u nich pojawiał i on też to wiedział.
Wsunęła palce pomiędzy futro, a obrożę Buby i wyciągnęła stamtąd złożony na pół pergamin. Dłonie lekko jej drżały, gdy rozłożyła papier, na którym nakreślone było kilkanaście zupełnie nieistotnych słów.
Buba chyba zaczyna lubić mnie bardziej, bo właśnie mnie przytulił. Sam z siebie.
Prychnęła cicho i uśmiechnęła się, nie zwracając uwagi na to, że Buba trącał niecierpliwie jej dłoń.
- No już, ty niecierpliwcu. - sapnęła, wyciągnęła z kieszeni kilka smaczków i podała mu na otwartej dłoni. - W sumie to nie wiem, czy powinnam ci dawać smaczki, zdrajco.
Mruknął, co Hermiona odebrała jako protest, chociaż zapewne było to spowodowane pochłanianiem przysmaków w za szybkim tempie. Korzystając z tego, że jej pupil chwilowo nie zwracał na nią uwagi, odwróciła pergamin i nakreśliła na nim równie nieistotną notkę.
CZYTASZ
Dramione - Uczucia rodem z cyrku.
Hayran KurguHermiona! Jesteśmy w cyrku, nie sądzisz, że takie ponure myśli, są tutaj od razu magicznie usuwane? Nie ma takiego zaklęcia. - odpowiedziała, smętnie wystukując palcami melodię „You are my Sunshine".