Rozdział 7 - Śmierć to wybredna suka

255 24 2
                                    

Tej nocy Draco długo nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok, i pomimo najszczerszych chęci, nie mógł uspokoić gonitwy myśli toczącej się w jego głowie. To Hermiona spędzała mu sen z powiek, a dokładniej jej bezpieczeństwo. Nie wiedział jak uchronić ją przed jego ojcem. Nikogo nie umiał przed nim ochronić, nawet siebie. Jak więc nagle miało mu się to udać z obcą dziewczyną, która była praktycznie więźniem Lucjusza i mogła w każdej chwili zniknąć. Nawet bez tych głupich insynuacji.

Prawda była taka, że każda osoba w tym cyrku mogła zniknąć bez śladu na skinienie małym palcem jednego człowieka. Najbardziej przerażające było jednak to, że pomimo Draco był dosłownie na miejscu, nie był w stanie całkowicie uchronić Hermiony. Musiałby jej dosłownie pilnować 24 godziny na dobę, co było wykluczone. Wałkował jednak w głowie wszystkie możliwe sposoby na zapewnienie jej większego bezpieczeństwa, bez zbędnego wychylania się i podsycania plotek. Każdy z nich, na który wpadł miał w sobie za duże dziury. Po raz setny tej nocy obrócił się na prawą stronę łóżka sycząc wściekle. Zdał sobie sprawę, że nie wymyśli żadnego logicznego wytłumaczenia, by być bliżej niej i jednocześnie nie dolewać oliwy do ognia. 

Zastanowił się nagle, czy naprawdę, o to mu chodzi. Czy naprawdę bycie bliżej Hermiony jest niezbędne do uchronienia jej przed Lucjuszem. W końcu jest tutaj, codziennie, zaledwie kilka metrów od niej. Trzyma w garści dyrektora. Jeszcze. Co może więcej zrobić, nawet będąc zaraz obok? Czy nie szuka przypadkiem wymówki, by spędzać z nią więcej czasu? Sapnął, bo nagle lawinowo uderzyło w niego, że faktycznie chce więcej. Chce więcej ich rozmów. Chce więcej jej gestów. Jej uśmiechu. Jej. 

Nie powinien. Sprowadza na nią więcej niebezpieczeństwa zbliżając się do niej. Ale, czy nie jest już przypadkiem po wszystkim? Artykuły zrobiły swoje, teraz nie ma już znaczenia, co on zrobi. 

- Kurwa. 

Przeklął sam na siebie w ciemność. Zachowywał się, jak jakiś podlotek nie wiedzący, czy zagadać do dziewczyny. Przecież nie o to chodziło. Nigdy nie pomyślałby o sobie i Hermionie w takim sensie. W tym momencie liczyło się jej bezpieczeństwo. Jego motywacja była, co najwyżej zwykłą chęcią lepszego poznania dziewczyny, by dowiedzieć się, jak dokładnie wyglądała sytuacja ludzi w tym miejscu przez ostatnie lata. Ona była tutaj od samego początku, co czyniło z niej idealną osobę do takiego rozeznania się. Nic więcej. Obiecał jej zniszczyć to miejsce kawałek, po kawałku i tak zrobi.

Lewa strona sypialni pojawiła się w zasięgu jego wzroku i dokładnie w tym samym momencie w jego głowie pojawił się pomysł. Może tak samo bezsensowny, co poprzednie, ale wydawał się najbardziej naturalny z nich. Po prostu powie jej dokładnie, co zamierza i do czego ona jest mu potrzebna. To będzie najlepsze wyjście, jeśli oboje będą dyskretni. Gdyby wymyślał ciągłe wymówki i zachowywał się podejrzanie, to Hermiona nie rozumiałaby o co mu chodzi i próbowała na własną rękę dotrzeć do tego, co się dzieje. 

 Jeśli będą musieli współpracować, to będzie ją miał przy sobie częściej. Co za tym idzie, będzie się czuł spokojniejszy w kwestii jej bezpieczeństwa. Co do zniszczenia tego cyrku, nie miał już wątpliwości. Z tą kobietą w swojej drużynie zniszczy każdego. 

Nawet nie wziął pod uwagę, że Hermiona mogłaby mu odmówić współpracy. Po prostu uśmiechnął się błogo i zamknął oczy. Sen nadszedł kilka chwil później. 


~~~


Biegła przez las dysząc ciężko i potykając się o własne nogi. To był dosłownie bieg o jej życie. Ostatnia prosta w tej wędrówce, która była cholernie ciężka. Nie mogła przegrać. Nie mogła się poddać. Jednak, czy to było poddanie się, jeśli dawała z siebie wszystko, ale to nie wystarczało? 

Dramione - Uczucia rodem z cyrku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz