Rozdział 8 - Potrzeba skał

258 21 5
                                    

pożary dławią nas
 z nieba się leje żar
muszę być skałą
 potrzeba skał
 bo kiedy ściany drżą
 zostaje tylko to
 musisz być skałą
 potrzeba skał*

Zanim Ginny weszła na polanę została zatrzymana przez strażnika, który podał jej różdżkę z metalową obrączką przy czubku. To właśnie była jej cenzura. Obrączka sprawiała, że mogła tą różdżką rzucić tylko kilka wybranych zaklęć. Odebrała magiczny atrybut, a magia, która przepłynęła przez jej palce wydawała się obca i jakby zza szyby. Efekt blokady. Przez lata Ginny tak się przyzwyczaiła do tego uczucia, że gdyby teraz złapała za swoją różdżkę, magia zapewne wydałaby jej się zbyt intensywna i przytłaczająca. Jednak to były tylko marzenia. Wiedziała doskonale, że minie jeszcze sporo czasu zanim odzyska swoją własną różdżkę, o ile w ogóle będzie jej to dane. 

Z wysoko uniesioną głową udała się w stronę Blaisa, a strażnik rzucił na polankę zaklęcie. Czerwona linia utworzyła okrąg, urosła w kopułę i zniknęła im z oczu. Kolejny środek bezpieczeństwa. Gdyby coś poszło nie tak, Ginny po prostu spłonie pozostawiając resztę cyrku nienaruszoną. Ryzyko, do którego zdążyła się przyzwyczaić, jak do wielu rzeczy tutaj. Jednak fakt, że Blaise pozostał w okręgu niemal wmurował ją w ziemię. Czemu ryzykował swoje życie, dla głupiej próby? Przecież mógł ją oglądać stojąc bezpiecznie obok strażnika. Coś jej w tym nie pasowało.

Uniosła podejrzliwie brew stając przed Blaisem, który wciąż uśmiechał się bezczelnie. 

- Możemy zaczynać? - zapytała, a pod nosem bardzo cicho dopowiedziała przez zaciśnięte zęby. - Czy będziesz się tak szczerzył.

- Ja jestem gotowy, nie wiem na co ty czekasz. 

Odpowiedział nonszalancko i by wzmocnić swoją postawę rozparł się na krześle sprawiając, że mały, drewniany mebel wyglądał jeszcze bardziej karykaturalnie na skraju polany. Skinął jeszcze na strażnika, który bez słowa odszedł. To już totalnie zbiło ją z pantałyku. Co on kombinował, że właśnie pozbył się jakiejkolwiek ochrony, czyżby był na tyle głupi, by nie docenić jej nawet w najmniejszym stopniu? Czy może faktycznie coś knuł, a ona nie była w stanie go na razie przejrzeć. 

Odrzucając na chwilę podejrzenia poprawiła swojego wysokiego kucyka i odwróciła się do niego plecami. W myślach powtarzała sobie, że nie może rzucić się na mężczyznę, bo bardzo szybko musiałaby ponieść tego konsekwencje. Nikt jej za to nie zabroni się odrobinę zabawić i go przestraszyć. Sam wlazł do środka bariery, mógł przewidzieć co się może stać.

Kilkanaście kroków później stanęła na środku polany i odwróciła się z powrotem do Blaisa. Cały czas patrząc mu prosto w oczy z zaciętą miną uniosła różdżkę. Zetrze mu z twarzy ten bezczelny uśmieszek. Wyszeptała pod nosem pierwsze zaklęcie i zrobiła kolisty ruch nadgarstkiem. Przez kilka pierwszych sekund dosłownie nic się nie stało i przysięgłaby, że uśmiech Blaisa lekko się powiększył. 

Wtedy ziemia pod ich stopami się zatrzęsła i tym razem, to na jej ustach wykwitł uśmiech. Pochyliła głowę i uniosła jednocześnie obie ręce. W tej samej sekundzie kilkanaście różnej wielkości brył ziemnych, poderwało się w górę zostawiając po sobie głębokie dziury. Ginny stała na jednym z dwóch skrawków trawy, które zostawiła. Na kolejnym z nich odrobinę przerażony Blaise trzymał się kurczowo krzesła, by nie stracić równowagi i nie wpaść w stworzony przez dziewczynę głęboki dół. 

Podczas swojego pobytu tutaj nauczyła się wykorzystywać te kilka zaklęć związanych z magią żywiołów, na wiele różnych sposób. Chociaż w namiocie podczas występu nie mogła posługiwać się ziemią, to zrozumiała, że wiatr może ruszyć zarówno mury, jak i fundamenty i zaklęcie przeznaczone tylko dla żywiołu ziemi nie jest jej potrzebne. Nigdy wcześniej nie miała okazji wypróbować swojej teorii, bo strażnik zapewne doniósłby o tym dyrektorowi. Ale teraz, kiedy Blaise stworzył jej do tego idealne warunki, to dlaczego miała nie skorzystać? 

Dramione - Uczucia rodem z cyrku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz