Baby!Avengers cz. I (Avengers x Reader)

8K 424 115
                                    

Misje bywały bardzo skomplikowane, wymagały zaangażowania każdego superbohatera, skupienia, umiejętności podejmowania szybkich decyzji, a co najważniejsze - nie było mowy o popełnieniu błędu. Niestety, nawet taki niezwykle uzdolniony osobnik nie był idealny i błędy popełniał. Tak właśnie było z Avengers, a także Lokim, którym kazano rozprawić się z tajemniczą siłą jakiejś obcej istoty, która pojawiła się w pobliżu Nowego Jorku. 

Obudziłaś się około godziny dziewiątej w swoim pokoju, który znajdował się w siedzibie Avengers. Od razu po otwarciu oczu pomyślałaś o swoich przyjaciołach, którzy powinni już wrócić z misji. Byłaś przyzwyczajona, że jako jedyna osoba bez nadzwyczajnych zdolności byłaś zmuszona do siedzenia w domu i oczekiwania na powrót herosów. Wstałaś z łóżka i skierowałaś się do łazienki, kiedy z któregoś z pomieszczeń usłyszałaś odgłosy kłótni, a następnie płacz dziecka. Zmarszczyłaś brwi, nie wiedząc, skąd mogło się tu znaleźć małe dziecko, ale kiedy lament nie ustawał, postanowiłaś to sprawdzić. Zdałaś się na swój słuch, który doprowadził cię do salonu. Miałaś już przekraczać jego próg, kiedy wpadłaś na coś, a raczej kogoś. Spojrzałaś w dół i ujrzałaś małego blondyna z niebieskimi oczami w pieluszce i za dużej szarej bluzce, który miał zaszklone oczy, z czego wywnioskowałaś, że to jego płacz słyszałaś wcześniej. Ukucnęłaś przy nim, a on patrzył na ciebie w szoku. 

- Hej, mały. Skąd ty się tu wziąłeś? - zapytałaś, próbując go nie wystraszyć swoim porannym wyglądem. Maluszek popatrzył na ciebie jeszcze przez moment, a za chwilę jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił i pojawił się uśmiech.

- [T/I]! - zniekształcił trochę twoje imię, zrobił kilka zachwianych kroczków i przytulił cię mocno. Uśmiechnęłaś się lekko i odwzajemniłaś uścisk, ale nadal nie wiedziałaś, co tu się dzieje. Wzięłaś chłopczyka na ręce, a następnie weszłaś do salonu.

Spodziewałaś się, że ujrzysz swoich przyjaciół albo przynajmniej opiekuna tego malucha, którego miałaś na rękach, ale ku twojemu wielkiemu zdziwieniu, na kanapie siedziało jeszcze dziesięcioro dzieci. Dwie dziewczynki i ośmiu chłopców. Niektórzy się uśmiechnęli, jedni rozglądali zdezorientowani, a jeszcze inni próbowali zejść z kanapy i podejść bliżej ciebie, widocznie zaskoczeni, że cię widzą i zazdrośni o to, że jeden z ich kolegów jest w twoich objęciach. 

- O matko, ile was tutaj jest - próbowałaś to jakoś ogarnąć oczami. 

Z początku zdawało ci się to niemożliwe, ale kiedy przyjrzałaś się wszystkim po kolei, zauważyłaś znaki szczególne, które mogły oznaczać tylko jedno. Jedno z dzieci miało białe włosy, inne czerwoną skórę, dwoje chłopców kłóciło się o jakiś młotek, a brunet z długimi włosami miał metalowe ramię. 

- Bucky? Thor? Pietro? - zaczęłaś patrzeć na każdego zdezorientowana. - Jak to się stało?

- Byliśmy w wielkim tunelu! - powiedział podekscytowany Tony.

- A potem było bum! - krzyknął Loki.

- I jesteśmy tacy malutcy - uśmiechnęła się słodko Wanda.

- O matko - złapałaś się za głowę. - Fury wie? - zapytałaś, a Steve, którego nadal trzymałaś, pokiwał główką twierdząco. - I nawet nie raczył mi o tym powiedzieć, tylko zostawił was tutaj i już? - zdenerwowałaś się.

- To od niego - Vision podszedł bliżej i podał ci liścik. 

"Zajmij się nimi. ~ N. Fury"

- Ten człowiek jest okropny - westchnęłaś. 

- Jeść! - krzyknął Thor, unosząc swój mały młot do góry. Tak, nawet Mjölnir odmłodniał. 

- Już, poczekajcie - odstawiłaś małego Kapitana i szybko pobiegłaś do lodówki. 

Wszystkie produkty, jakie się w niej znajdowały, raczej nie były przeznaczone dla takich maluchów, jakich teraz miałaś na głowie. 

- Friday, pomożesz? - zapytałaś.

- Pożywienie dla dzieci zostało zamówione i pojawi się za chwilę - usłyszałaś odpowiedź. 

- Dzięki.

W krótkim czasie pojawił się dostawca, który przywiózł zamówione rzeczy. Kiedy na niego oczekiwałaś, miałaś czas, aby mniej więcej zorientować się, jak wygląda sprawa z małymi Avengersami. Zdążyłaś się dowiedzieć, że większość z nich potrafi już mówić, aczkolwiek Bruce i Bucky nie odzywali się wcale. Vision i Wanda mieli swoje moce, a pozostałe dzieci nie. Bucky miał problemy z metalową rączką, której nie mógł do końca okiełznać, a raczej nią poruszać, Loki o mało nie połamał sobie zębów, przez ich ciągłe zaciskanie ze złości, spowodowane swoim bratem i Tony'm, który wypinał na niego język, a Pietro nie mógł usiedzieć w miejscu i ciągle się wiercił. 

Śniadanie okazało się wielkim wyzwaniem. Najpierw zaczęło się od usadzenia ich przy stole. Wszystko było dla nich za wysokie, więc każdemu musiałaś podłożyć poduszki, aby chociaż trochę dosięgali do stołu. Następnie wygrzebałaś ze swoich szuflad tyle gumek do włosów, ile się dało, aby spiąć im włosy, żeby nie przeszkadzały w jedzeniu. Kolejnym punktem było założenie im śliniaków, które zastąpiłaś zwykłymi ścierkami. Na koniec zostało samo jedzenie. Mały Bucky gromił wzrokiem Tony'ego, który dostał kaszkę ze śliwką, natomiast Clint wolał owocowy przecier Natashy niż swoją kaszkę manną. 

Po dwugodzinnym śniadaniu udało ci się zebrać naczynia ze stołu i umyć każde dziecko. Nadal byłaś rozczochrana, poplamiona po małej bitwie na żarcie, a na dodatek zwalili ci się na głowę Maria i Fury. 

- Mam nadzieję, że wiecie już, jak to odkręcić - powiedziałaś na przywitanie, trzymając Pietra, który ciągnął cię za włosy.

- Są dwie wiadomości. Dobra i zła - rzekła Maria.

- Słucham. Poproszę od złej.

- Zła jest taka, że nie wiemy, co dokładnie stało się powodem ich przemiany  i nie wiemy, ile potrwa rozpracowanie tego. 

- Chyba żartujecie - westchnęłaś ciężko. - A ta dobra?

- Przynieśliśmy ci pieluchy i ciuszki - odezwał się Nick i rzucił wielką torbę na podłogę. 

- Nie, co? Ja mam się nimi zajmować przez cały czas?

- Dobrze ci idzie - wskazał na dzieci. 

Uszło chyba jego uwadze, że Pietro bawił się twoimi włosami, robiąc ci wielkie kołtuny, Steve czesał włosy Bucky'ego widelcem, a Clint próbował wdrapać się na stołek, aby złapał za noże. 

- Ja nie dam z nimi rady. 

- Wierzymy w ciebie, [T/I] - powiedziała Hill i wyszli. 

- Widzisz jacy niegrzeczni? - spojrzałaś na białowłosego.

- Beee! - krzyknął maluch, wskazując palcem na zamykające się drzwi.

- Loki! Hełm! - usłyszałaś pisk Thora.

- To będzie ciekawe - mruknęłaś pod nosem i popędziłaś do chłopców. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Macie tutaj próbkę tego, co będzie się działo w tym one shocie, o ile chcecie, żebym to kontynuowała. Dajcie znać. 

Dziękuję za wszystkie komentarze, wyświetlenia, gwiazdki i 42. miejsce w Fanficiton!

OvercastDiamond, xoxo

Avengers Preferences PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz