Rozdział 10

626 32 0
                                    

Obudziłam się, jak na mnie, bardzo wcześnie. Była godz. 8.30. Wstałam niezwykle pobudzona. Ubrałam się, załatwiłam poranną toaletę, zrobiłam sobie delikatny makijaż i postanowiłam zejść na dół. Zrobiłam sobie śniadanie, wypiłam herbatę i zaczęłam się przygotowywać do jazdy.
Przypomniało mi się całe wczorajsze zdarzenie, ale nie można się zrażać. Założyłam kask i pojechałam... Pojechałam nawet nie wiem gdzie, byle by jechać. Gdzieś kątem oka zauważyłam kilku innych motocyklistów, uznałam, że do nich podjadę i zapytam się, gdzie mogę znaleźć jakiś tor, no bo w kółko po ulicach jeździć nie będę.
-Ej, ty! Jesteś nowy?!- jak oni mogli mnie wziąść za chłopaka?! Zaraz, zaraz... Ooo... Już wszystko jasne. Mam na sobie za dużą koszulkę brata i jakieś stare, zużyte dresy. Postanowiłam, że zrobie im małą niespodzianke. Zdjełam kask, a tym prawie oczy wyszły z orbit.
-To... To... To ty jesteś dziewczyną?!?!
-Tak, a co? Nie widać?!
-Widać, widać...
-No i tak ma być. To moi koledzy... Jesteście w stanie mi powiedzieć, gdzie znajdę jakiś tor lub coś w ten design?- Chwileczkę! Poznaje jednego z nich! Niech mnie piorun strzeli! To nie może być on...
-Może...- I jeszcze mi z taką odpowiedzią wyskakuje?!- A co będzie, za to, że ci powiemy???
-Oj... Daj już spokoj... Nie męcz jej... Jedziesz do końca ulicy, skręcasz w lewo i proszę- puścił mi oczko, a ja się zarumieniłam, a w czarno-włosym się zagotowało. Odszedł od nas, wsiadł na motor i odjechał...- Jestem Jackson, to Brad, a ten co odjechał...- Zawahał się. Chyba się zastanawiał, czy powiedzieć, czy nie- Felix.
-Ok. Dzięki- teraz to ja puściłam mu oczko, a Jackson posłał mi przesłodki uśmiech.
Pojechałam, tak jak skierował mnie brunet...

---------

Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale miałam mnóstwo nauki. 😢😉

MotocrossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz