Kolejny dzień zaczął się całkiem normalnie. Pobudka o 6:00, szybki prysznic, ubranie się, a potem śniadanie. Gdy znalazłam się w kuchni poszłam poszukać mój plecak. W sypialni chłopaków oraz w pokoju mojej mamy go nie było, więc znajdował się gdzieś na dole. Musiałam się w myślach poganiać, bo do mojego wyjścia brakowało tylko.. pół godziny? A ja nawet śniadania nie zjadłam. Po poszukiwaniach (gdzie zostało mi 5 minut) po raz kolejny wzięłam jogurt i wyszłam. Czasami tak po prostu zazdroszczę chłopakom, że mogą sobie pospać, poleniuchować. Przynajmniej nie zaczynają tak wcześnie swoich prób jak ja lekcje.
Gdy dotarłam do skrzyżowania zauważyłam znanego mi bruneta. Kevin. Właśnie czekał na mnie, więc tylko mu pomachałam ręką, żeby ruszył w moją stronę.
-Wera! - krzyknął radośnie.
-Kev! - też się ucieszyłam na jego widok. Przytuliliśmy się przyjaźnie i poszliśmy w kierunku szkoły. Gdy dotarliśmy na miejsce leniwie spojrzałam na plan. Eh.. pierwsza lekcja to technologia gastronomiczna i podobno nauczycielka zamierza dziś pytać całą klasę, bo.. raz jej podpadliśmy.. to znaczy.. ktoś ją nieźle wkurzył. Już nie miałam szans, żeby co kolwiek powtórzyć sobie, bo na korytarzu rozległ się dzwonek.
-Powodzenia? - zapytałam lekko przerażona.
-Przydałoby się.. - przełknął ślinę Kev. No to czas na walkę o śmierć i życie. I się zaczęło.. okazało się, że spytała klasę tylko do numeru 12, bo dalej nie mogła, bo "lekcja ucieka" a my musimy zrobić jakiś tam temat z powodu tego co gotujemy na zajęciach praktycznych. Oj współczuję mojemu przyjacielowi, bo ta babka go wzięła (on ma numer 8 ^^). Mnie się upiekło, bo mam nr. 13.. i.. nie jest on aż wcale taki pechowy.. chyba.. no w większości sytuacji tak.
-A jutro będziecie przygotowywać.. risotto z warzywami - powiedziała pani Smith na ostatniej lekcji. Czasami uważam, że 8 lekcji to dla mnie aż za dużo. Na ostatniej ledwo coś ogarniam, bo moje myśli krążą po tematach "co dzisiaj na obiad?" "niech ten dzwonek już zadzwoni" "oo.. chłopcy grają za oknem w piłkę" itd. Gdy usłyszeliśmy "dźwięk wolności" każdy prawie wybiegł z klasy. Uu.. dzisiaj nie przyjechał nikt po mnie z 1D.. albo mają próbę, albo są niezłymi leniami..
-Co tak patrzysz? Czekasz na kogoś? Na twoich sławnych opiekunów i chłopaka? - dał mi kuksańca w bok Kevin.
-Ee.. no nie, ale.. zawsze tu byli.. i przestań z tym chłopakiem - wytknęłam mu język.
-Przecież jesteś dziewczyną Harrego Stylesa, co nie?
-Drażnisz się ze mną? - czy on może już skończyć gadać na ten temat? ...
-Ja.. nie.. uraziłem Cię? Co się dzieje.. ej.. no nie patrz tak na ziemię, wiem że masz ładne trampki i wgl. ale mi możesz powiedzieć.. obiecuję, że to zostanie między nami. - spojrzał na mnie pocieszajacym wzrokiem. Nadal żyję tym co się stało dwa dni temu..
-Kevin.. chociaż bardzo bym chciała.. nie mogę Ci powiedzieć.. obowiązuje mnie umowa, że nic nie może wyjść po za ściany kompleksu. W tym momencie mam związane ręce.. - smętnie pokręciłam głową. Eh.. Modest! I ta cała umowa.. po prostu moja dusza krzyczy "ratunku!". Jeszcze chwilę pospacerowałam z kolegą, a po tym wróciłam do kompleksu.
Wchodząc przez drzwi usłyszałam pojedyńcze krzyki Harrego i Nialla z kuchni. Polożylam plecak w przedpokoju i zaciekawiona weszłam do salonu. Moim oczom ukazał się Hazza oraz blondyn, ktory próbował coś podjeść. Zabawnie to wyglądało. Żeby przestraszyć naszego kucharza, przytuliłam go od tyłu.
-Mm.. co nam dzisiaj gotujesz?
-Cześć skarbie, dziś specjalność a'la Harry Styles - cmoknął mnie w policzek.
CZYTASZ
Why me and 1D? PL ✓
FanfictionKiedy twoja mama jest stylistką, życie wydaje się prostsze. Dostajesz więcej pieniędzy na kieszonkowe, poznajesz gwiazdy, które ona stylizuje i w ogóle. Ale najgorszym momentem jest chyba to, kiedy traci pracę i szuka nowej. I właśnie tak jest u mni...