Rozdział 28 - Wypadek..

2K 94 6
                                    

Czułam się w jak najprawdziwszym koszmarze. Panował zamęt, panika, a ja byłam uwięziona w aucie. Pomocy!! krzyczałam na cały głos. Czy ktoś mnie do jasnej cholery widzi? Oczywiście, że nie. Przyciemnione szyby. Ludzie no.. przesuńcie się chociaż. A jak to Harrego zastrzelili? Nie, nie jeszcze raz nie. Tylko jak mam się stąd wydostać?! Myśl Weronika.. rozejrzałam się po samochodzie. Tutaj nie ma niczego, zebym mogła się wydostać. W witrynie zobaczyłam przerażoną twarz Horana. od razu chwyciłam za komórkę. Pięć sygnałów i nic. Trzymajcie mnie! Nerwy mną porządnie miotały. Zostało mi tylko napisanie do Louisa. Może on jedyny wie co się dzieje.

Od Tomlinson: Werka gdzie ty jesteś?

Ja: W aucie ciołku, kur*a co tam się dzieje?

Tomlinson: Nie wiem. Harry z Zaynem wyszli, są już z tobą?

Ja: Nie ma! Pomóż mi! Boję się!

Tomlinson: Czemu? Nie ma czego.

Ja: A jeśli Harremu się coś stało?! Akurat teraz musisz być poważny? :(

Czyli.. przez głowę przechodziły najczarniejsze scenariusze. Boże.. miej go w swojej opiece. Zdesperowana zaczęłam walić pięścią w szybę. Nagle.. pojawiła mi się myśl. Jeśli to rozbiję.. będę wolna. No i co, że rozwalę sobie dłoń. Tam coś się dzieje! Ludzie płaczą i zero reakcji. A jeśli ktoś zginął? (pffu) No to na trzy.. raz.. dwa.. trzy! Ból był niemiłosierny, ale przed moimi oczami wszystko się rozsypało w kawałki. Wygramoliłam się na chodnik i zaczęłam biec. Musiałam się przepchać, żeby dobrze widzieć.

-Szukajcie tą Weronikę! On potrzebuje ją, szybko! - m..m.. moje imię.. o nie. Przyspieszyłam.

I.. zamarłam. Zaczęłam krzyczeć, żeby wezwali karetkę. Byłam roztrzęsiona. Jak te debilki mogą spokojnie stać, gdy ich.. idol został ranny?! Nawet nie zdążyłam chociaż dotknąć Harrego, gdy przyjechała karetka i lekarze kazali wszystkim oddalić się. Widziałam tę ranę.. była tak blisko serca. Oczy Hazzy.. przepraszająco patrzały na mnie. To ja powinnam go przeprosić, ze go zostawiłam. To on wtedy szedł do mnie. Ktoś.. postanowił się zemścić. Ale kto normalny postrzela chłopaka w biały dzień?! Nie wiem, ale.. zaczęło mi się kręcić w głowie. Usiadłam na chodniku. Dlaczego ja nie byłam na jego miejscu? Za mną nie tęskniłby cały świat. Nie jestem nikim ważnym. Tak bardzo teraz chcialam, żebym to była ja. Poświęcenie się dla miłości.. to jest dopiero coś.

Ukryłam twarz w dłoniach. Eh.. zapomniałam, że leci mi z prawej krew. Po chwili.. otarłam łzy i zaczęłam biec. W końcu zabrali go do szpitala. Nie wiem którego, ale znajdę.

Co chwilę się potykałam o własne nogi, ale nie dawałam za wygraną. Kiedy tylko dotarłam do pierwszego, okazało się, że trafnie.

-Przepraszam, tu przywieźli Harrego Stylesa i..

-Żadnych informacji nie mogę udzielić.

-Jestem jego dziewczyną.

-Tak jak każda inna fanka, żegnam panią.

-P..proszę mi pomóc.. - spusciłam głowę. Jestem już skonczona tak? Jakby na "zbawienie" do recepcji wpadła reszta zespołu. -Oni mnie znają, proszę.. mój.. ja go bardzo kocham.. - po raz kolejny się rozkleiłam. Po krótkiej rozmowie pielęgniarka wskazała nam pokój w którym znajduje się Loczek.

-Prosze wchodzić pojedyńczo - uprzedził nas lekarz dyżurujący.

-To może niech Wera pierwsza wejdzie - powiedział Liam i uśmiechnął się lekko do mnie.

-Dziękuję  - szepnęłam i popchnęłam drzwi. Weszłam do niedużej sali ze sprzętem. Na przeciwko.. leżał Harry poprzypinany do wielu kabelków. Cały czas pikała maszyna, która kontrolowała pracę jego serca. Nie wiedziałam co zrobić. Po prostu usiadłam na krzesełku obok niego. Wdech wydech.. wdech.. wydech. Jest źle. Bardzo źle.

Why me and 1D? PL ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz