Rozdział 36 - Kiedyś nadchodzi.. ten jeden.. szczególny dzień...

1.7K 90 5
                                    

Dobra wiadomość.. te dwa słowa chodziły mi ciągle po głowie. Ja.. po prostu szłam z małym i myślałam. O co może chodzić Harremu? Tego się dowiem w domu. Idąc koło lodziarni przystopowałam.. czy mam jakieś zwidy? Przyjrzałam się uważniej. Co tu do jasnej ciasnej robi Caroline? (<- koleżanka Wery z klasy gastronomicznej przyp.) Powoli wjechałam do pomieszczenia. Z wózkami można.. na całe szczęście.

-Hej - nieśmiało rzuciłam. Hmm.. przy okazji kupię sobie rożka na poprawę humoru.

-Cześć - odpowiedziała zdziwiona. -Co podać?

-Truskawkową niespodziankę oraz wytłumaczenie.. co ty tutaj robisz?

-Chwileczkę.. - schyliła się robiąc moje zamówienie. -Jak to? Pracuję jak widać.. a ty.. niańczysz takie małe dzieci?

-Emm.. to jest mój syn.. - spuściłam głowę. Nie wszyscy o tym wiedzą najwidoczniej.

-Naprawdę? Kurcze.. przepraszam.. mam tyle roboty na głowie.. nawet brak mi czasu na komputer przez to wszystko..

-Czyli? - wygodnie usiadłam na krześle przy.. barze? raczej przypomina to. -O ile pamieć mnie nie zawodzi, byłaś uczennicą prywatnego liceum.. powinnaś być teraz w klasie maturalniej.

-Ale nie jestem.. - mruknęła i podeszła do kasy fiskalnej.

-Ok.. chyba mi nie powiesz dlaczego co?

-Jeśli chcesz wiedzieć.. eh.. moi rodzice się rozstali.. krucho jest w pieniędzmi, a ja nie pójdę do normalnej szkoły, bo chcę mieć co zjeść w domu.. słuchaj.. bardzo ciężko mi się żyje, dlatego wszystko porzuciłam. Zostałam sama z siostrą.. 4-letnią.. nasza matka krząta się po lokalach, a ojciec wyruszył w delegację służbową.. masz szczęście, że na twojej drodze stanął Harry.. śnieg zaczyna padać, a ty powinnaś już wracać.. oboje zmarzniecie.. - uśmiechnęła się lekko. Trudna sytuacja.. utrzymywać siebie i siostrę? Prawie niemożliwe.. Po 10 minutach pożegnałam się z Caroline i ruszyłam w stronę domu. Gdy tylko im powiem.. nie uwierzą mi. Momencik.. jest grudzień tak? A ktoś.. czyli ja zjadł sobie porcję lodów. No to.. czas uważać na swoje gardło? pewnie tak. Harry nie dopuści, żebym się przeziębiła. Zbliżając się do domu.. czułam, że ktoś mnie śledzi.. no.. takie dziwne uczucie.. czyjegoś wzroku na swoich plecach. Gwałtownie się obróciłam.

-Przepraszam.. - powiedziała młoda kobieta.

-Emm.. dlaczego pani za mną idzie?

-Nie jest to specjalne zamierzenie, skądże znowu.. czy mogę o coś zapytać - poprawiła swoje okulary.. nie ufam jej.

-Jasne.. - niepewnie odpowiedziałam.

-Czy.. miejsce twojego ślubu.. oraz data.. są ustalone? I.. czy mogłabyś mi powiedzieć ze szczegółami..

-Ee.. pogrzało Cię? Myślisz, że jestem taka głupia żeby nie zauważyć, że jesteś reporterką? Za przeproszeniem.. gówno Cię obchodzą te rzeczy. Nikomu nie sprzedam takich informacji, tym bardziej wścibskim dziennikarzom, którzy chcą wszystko wiedzieć. Żegnam - zakończyłam, i pchnęłam mocniej wózek z Maksem. Muszę przyspieszyć.. ale jej dogadałam!

Jeden punkt dla Wery, zero dla prasy. Bum!

Wchodząc do mieszkania, dosyć głośno zatrzasnęłam drzwi. Ups? Przynajmniej dałam znać, o mojej obecności. Eh.. Maksymilian zaczął płakać. Cii.. spokojnie.. moment.. coś śmierdzi.. pieluszka.. trzeba ją zmienić. Od razu zaszłam do pokoju obok kuchni. Raz, dwa i sprawa załatwiona. Razem z małym udałam się do salonu, bo znad kanapy.. wystawały brązowe loki.. tam się schował.. Harry.

-Cześć, no to co za dobre wiadomości masz dla mnie? - usiadłam niedaleko niego.

-Ok.. każdego dnia mnie zaskakujesz.. - wziął głęboki oddech.

Why me and 1D? PL ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz