*Rozdział 19*

432 29 5
                                    

Siedzę już w tej klitce kolejny dzień.Chciałabym naprawdę wyjść stąd i uciec od Justina.Teraz zdałam sobie sprawę, że znajomość z nim nie wyszła mi na dobre, serio.Policja mnie szuka za zatrucie byłego narzeczonego mojej przyjaciółki, ona sama jest na mnie wściekła i pewnie już się dowiedziała, że to moja sprawka.Chyba nie wcisne jej kitu, że zrobiłam to dla niej z troski..na pewno mi nie uwierzy.Do tego Justin.Nie wiem jak to się stało, ale on zmienił swoje zachowanie.Stał się taki arogancki i pewny siebie.Gdy próbuję z nim zacząć temat o ucieczce to wpada w złość, albo po prostu zmienia temat.Postanowiłam się poddać, bo to dłużej nie ma sensu.Nie wiem gdzie jestem i nie wiem jakie ma zamiary.

Dźwięk otwieranych drzwi przerywa moje intesywne myśli.

-Jesteś głodna? - pyta blondyn i siada obok mnie na łóżko.

Patrzę na niego i prycham.

-Nie - mówię szorstko.

-Musisz jeść - wzdycha.

-Nie muszę.

Dotyka mojej ręki, ale ja szybko ją wycofuję.

-Nie bój się mnie, Emily.

-Nie boję się ciebie do cholery!Ile mam razy się powtarzać?! - podnoszę ton głosu.

-To dlaczego wycofujesz dłoń, kiedy jej dotykam?

-Bo.. - przełykam ślinę. - nie chce żebyś mnie dotykał.

-Dlaczego? - przybliża się do mnie, a ja wstaje z łóżka i podchodzę pod samo okno.

On robi to samo i podchodzi do mnie niebezpiecznie blisko.Patrzy na mnie z grymasem na twarzy.

-Chcesz pogadać z Abigail? - pyta i mogę poczuć jego perfumy.

Przymrużam oczy i skinam głową.

-Więc chodź na dół, tam mam telefon.

Wzdycham i idę za Justinem.

Kiedy znajdujemy się na dole w kuchni ja siadam na wysepce, a on szuka wzrokiem telefonu.Zagryzam wargę, kiedy jego mięśnie napinają się pod jego białą obcisłą koszulką..o czym ja myślę, przecież on mnie więzi!

-Proszę - podaje mi telefon i uśmiecha się. - będę w garażu.

-Okej - mówię i wyklikuje na klawiaturze numer Abigail.

Justin wyszedł z kuchni, a ja wybrałam numer do brunetki.

-Halo? - pyta.

-To ja, Emily - mówię.

-Gdzie ty jesteś?! - krzyczy.

-Nie wiem - wzdycham.

-Jak to nie wiesz?!Policja cię szuka, pyta o ciebie, mówią, że ty otrułaś Ericka!

Wstrzymuje oddech i zamykam oczy.

-Abigail..

-Emily, powiedz, że to nieprawda!

-Wiesz, że nie umiem kłamać.

-Powiedz mi gdzie jesteś, proszę.

-Przepraszam, ale ja naprawdę nie wiem gdzie jestem.

-Jesteś z Justinem?

-Tak.

-I nie wiesz gdzie jesteś?!

-On..nie chce mnie wypuścić.

-Dlaczego?!

-Muszę kończyć, nie mów nikomu, że ze mną rozmawiałaś.

Rozłączyłam się i westchnęłam ciężko.Odłożyłam telefon i zeskoczyłam z blatu.Podeszłam od drzwi do garażu i otworzyłam je.Jestem strasznie ciekawską osobą i muszę zobaczyć co robi blondyn.Wpuszczam gwałtwonie powietrze i wchodzę do środka.Zamykam za sobą drzwi i idę w głąb pomieszczenia.

-Nie mogę nigdzie się ruszyć, rozumiesz?! - usłyszałam rozgniewanego Justina.

-Musisz przyjechać, bo jak nie to Jerry wpadnie w szał!Ostatnio też cię nie było i wiesz jak to się skończyło.

Zmarszczyłam brwi.

-Wiem, ale jak pojadę to jej znów może coś się stać, a tego bym nie chciał.

-To chociaż zadzwoń do niego, bo jest wkurzony od samego rana.

-Okej, dzięki Frank.

-Spoko, wiesz że na mnie zawsze możesz liczyć.

Zrobiłam jeden krok do tyłu i nazdepłam na puszkę.Zrobił się taki hałas...Otworzyłam szerzej oczy, a moje serce zaczęło galopować.

-Podsłuchiwałaś? - usłyszałam.

Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam jak Justin stoi z skrzyżowanymi rękami na piersiach i uśmiecha się do mnie cwaniacko.

Zagryzłam wargę i spuściłam wzrok na ziemie.

-Przepraszam - szepnęłam.

-Frank, możesz już jechać - powiedział.

-Spoko!

Słychać było trzask drzwiami, a potem jak Justin podszedł do mnie.

-Chodź do salonu.

Skinęłam głową i podeszłam do drzwi.Wyszłam z garażu i poszłam od razu do salonu.Usiadłam na kanapie i splotłam z nerwów palce.Justin usiadł obok mnie, a potem westchnął głęboko.

-Jesteś pewnie ciekawa jak zarabiam na życie, prawda? - zapytał.

Spojrzałam na niego i uniosłam jedną brew.

-Śmiało.Pytaj o co chcesz.

-Kiedy mnie stąd wypuścisz?

Zrobił surową minę, a ja pożałowałam tego pytania.

-Kiedyś na pewno - prychnął.

-To znaczy?

-Musimy najpierw uciec.

-Znowu zaczynasz?Ja nigdzie z tobą nie uciekne, a na pewno nie zostawie Abigail z tym samą - mówię zła.

-Ty zawsze myślałaś o dobrze innych niż o własnym?

-Co?

-Pytam czy kiedykolwiek pomogłaś sama sobie..

-Chciałabym, ale ty mi to utrudniasz.

-Jak?

-Więzisz mnie tutaj.

Wybuchnął śmiechem.

-Słuchaj..nie uwięziłem cię - powiedział, a tym razem ja wybuchnęłam śmiechem.

-To daj mi spokój - wstałam z kanapy.

-Nie mogę.

-Bo?

-Muszę cię chronić.

-Odwal się ode mnie! - warczę.



Opiekunka [JB i MF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz