Siedzę już w tej klitce kolejny dzień.Chciałabym naprawdę wyjść stąd i uciec od Justina.Teraz zdałam sobie sprawę, że znajomość z nim nie wyszła mi na dobre, serio.Policja mnie szuka za zatrucie byłego narzeczonego mojej przyjaciółki, ona sama jest na mnie wściekła i pewnie już się dowiedziała, że to moja sprawka.Chyba nie wcisne jej kitu, że zrobiłam to dla niej z troski..na pewno mi nie uwierzy.Do tego Justin.Nie wiem jak to się stało, ale on zmienił swoje zachowanie.Stał się taki arogancki i pewny siebie.Gdy próbuję z nim zacząć temat o ucieczce to wpada w złość, albo po prostu zmienia temat.Postanowiłam się poddać, bo to dłużej nie ma sensu.Nie wiem gdzie jestem i nie wiem jakie ma zamiary.
Dźwięk otwieranych drzwi przerywa moje intesywne myśli.
-Jesteś głodna? - pyta blondyn i siada obok mnie na łóżko.
Patrzę na niego i prycham.
-Nie - mówię szorstko.
-Musisz jeść - wzdycha.
-Nie muszę.
Dotyka mojej ręki, ale ja szybko ją wycofuję.
-Nie bój się mnie, Emily.
-Nie boję się ciebie do cholery!Ile mam razy się powtarzać?! - podnoszę ton głosu.
-To dlaczego wycofujesz dłoń, kiedy jej dotykam?
-Bo.. - przełykam ślinę. - nie chce żebyś mnie dotykał.
-Dlaczego? - przybliża się do mnie, a ja wstaje z łóżka i podchodzę pod samo okno.
On robi to samo i podchodzi do mnie niebezpiecznie blisko.Patrzy na mnie z grymasem na twarzy.
-Chcesz pogadać z Abigail? - pyta i mogę poczuć jego perfumy.
Przymrużam oczy i skinam głową.
-Więc chodź na dół, tam mam telefon.
Wzdycham i idę za Justinem.
Kiedy znajdujemy się na dole w kuchni ja siadam na wysepce, a on szuka wzrokiem telefonu.Zagryzam wargę, kiedy jego mięśnie napinają się pod jego białą obcisłą koszulką..o czym ja myślę, przecież on mnie więzi!
-Proszę - podaje mi telefon i uśmiecha się. - będę w garażu.
-Okej - mówię i wyklikuje na klawiaturze numer Abigail.
Justin wyszedł z kuchni, a ja wybrałam numer do brunetki.
-Halo? - pyta.
-To ja, Emily - mówię.
-Gdzie ty jesteś?! - krzyczy.
-Nie wiem - wzdycham.
-Jak to nie wiesz?!Policja cię szuka, pyta o ciebie, mówią, że ty otrułaś Ericka!
Wstrzymuje oddech i zamykam oczy.
-Abigail..
-Emily, powiedz, że to nieprawda!
-Wiesz, że nie umiem kłamać.
-Powiedz mi gdzie jesteś, proszę.
-Przepraszam, ale ja naprawdę nie wiem gdzie jestem.
-Jesteś z Justinem?
-Tak.
-I nie wiesz gdzie jesteś?!
-On..nie chce mnie wypuścić.
-Dlaczego?!
-Muszę kończyć, nie mów nikomu, że ze mną rozmawiałaś.
Rozłączyłam się i westchnęłam ciężko.Odłożyłam telefon i zeskoczyłam z blatu.Podeszłam od drzwi do garażu i otworzyłam je.Jestem strasznie ciekawską osobą i muszę zobaczyć co robi blondyn.Wpuszczam gwałtwonie powietrze i wchodzę do środka.Zamykam za sobą drzwi i idę w głąb pomieszczenia.
-Nie mogę nigdzie się ruszyć, rozumiesz?! - usłyszałam rozgniewanego Justina.
-Musisz przyjechać, bo jak nie to Jerry wpadnie w szał!Ostatnio też cię nie było i wiesz jak to się skończyło.
Zmarszczyłam brwi.
-Wiem, ale jak pojadę to jej znów może coś się stać, a tego bym nie chciał.
-To chociaż zadzwoń do niego, bo jest wkurzony od samego rana.
-Okej, dzięki Frank.
-Spoko, wiesz że na mnie zawsze możesz liczyć.
Zrobiłam jeden krok do tyłu i nazdepłam na puszkę.Zrobił się taki hałas...Otworzyłam szerzej oczy, a moje serce zaczęło galopować.
-Podsłuchiwałaś? - usłyszałam.
Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam jak Justin stoi z skrzyżowanymi rękami na piersiach i uśmiecha się do mnie cwaniacko.
Zagryzłam wargę i spuściłam wzrok na ziemie.
-Przepraszam - szepnęłam.
-Frank, możesz już jechać - powiedział.
-Spoko!
Słychać było trzask drzwiami, a potem jak Justin podszedł do mnie.
-Chodź do salonu.
Skinęłam głową i podeszłam do drzwi.Wyszłam z garażu i poszłam od razu do salonu.Usiadłam na kanapie i splotłam z nerwów palce.Justin usiadł obok mnie, a potem westchnął głęboko.
-Jesteś pewnie ciekawa jak zarabiam na życie, prawda? - zapytał.
Spojrzałam na niego i uniosłam jedną brew.
-Śmiało.Pytaj o co chcesz.
-Kiedy mnie stąd wypuścisz?
Zrobił surową minę, a ja pożałowałam tego pytania.
-Kiedyś na pewno - prychnął.
-To znaczy?
-Musimy najpierw uciec.
-Znowu zaczynasz?Ja nigdzie z tobą nie uciekne, a na pewno nie zostawie Abigail z tym samą - mówię zła.
-Ty zawsze myślałaś o dobrze innych niż o własnym?
-Co?
-Pytam czy kiedykolwiek pomogłaś sama sobie..
-Chciałabym, ale ty mi to utrudniasz.
-Jak?
-Więzisz mnie tutaj.
Wybuchnął śmiechem.
-Słuchaj..nie uwięziłem cię - powiedział, a tym razem ja wybuchnęłam śmiechem.
-To daj mi spokój - wstałam z kanapy.
-Nie mogę.
-Bo?
-Muszę cię chronić.
-Odwal się ode mnie! - warczę.